100 dni u władzy: nowy rząd RFN w teście warunków skrajnych
17 marca 202213 marca br., 96 dni od przejęcia władzy przez nową koalicję rządową, jedność i zgoda między jej członkami zaczęły się chwiać.
Minister finansów Christian Lindner wysunął w mediach pomysł udzielenia kierowcom rabatu na paliwo w związku z gwałtownie rosnącymi cenami benzyny i oleju napędowego. Tego samego dnia wieczorem w telewizyjnym talk show Robert Habeck, minister gospodarki i wicekanclerz, został zapytany, co sądzi o tej propozycji.
Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że Habeck należy do partii Zielonych, której szef FDP Lindner często wcześniej zarzucał prowadzenie wojny przeciwko samochodom i ich posiadaczom. Sam Lindner natomiast lubi szybkie auta sportowe, a w języku migowym jego nazwisko przedstawia się jako „Porsche”.
Sygnały alarmowe w SPD
Robert Habeck najpierw nie chciał komentować pomysłu wprowadzenia dla kierowców rabatu na paliwo, potem oświadczył, że „na rynku jest wiele różnych propozycji” oraz że dobrze byłoby się spotkać i wspólnie podjąć właściwe decyzje. A na koniec z niechęcią przyznał, że „faktycznie można by to zrobić trochę lepiej”, co uznano za wymuszone poparcie z jego strony dla pomysłu Lindnera.
W tym momencie w SPD uderzono na alarm. Do tej pory w koalicji nie dyskutowano publicznie na temat spornych kwestii. Jej receptą na sukces było zachowanie ich dla siebie, unikanie rozwiązań zastępczych o doraźnym charakterze i prezentowanie podjętych decyzji dopiero wtedy, gdy uznano, że zostaną dobrze przyjęte przez wyborców.
Najmniejszy partner koalicyjny jest najbardziej pewny siebie
Teraz, po stu dniach na urzędzie, koalicja zdaje się schodzić na ziemię w kwestii realiów partyjno-politycznych, które oczywiście nacechowane są także rywalizacją między FDP i Zielonymi, czyli partiami na przeciwległych biegunach w rządzie koalicji z SPD.
Co je odróżnia? Zieloni od samego początku chcieli zawrzeć koalicję z SPD, a FDP trzeba było najpierw do tego przekonać. Wynikająca z tego nierównowaga utrzymuje się do dziś. Liberalna FDP, najmniejszy partner koalicyjny pod względem liczby uzyskanych głosów w wyborach, działa z taką pewnością siebie, jakby była nie do zastąpienia. Dla socjaldemokratycznego kanclerza Olafa Scholza oznacza to, że musi starać się utrzymać właściwy wpływ na Christiana Lindnera i jego partię.
Scholz i Lindner dobrze się rozumieją
Stosunki między kanclerzem i ministrem finansów od początku dobrze się układały. Scholz był ministrem finansów przed Lindnerem, co także ich łączy. Zdaniem Zielonych być może nawet za bardzo.
„Mogą być państwo przekonani, że pan Scholz nigdy nie dowie się o moich przemyśleniach najpierw z gazet” – powiedział Lindner w wywiadzie dla dziennika „Rheinische Post” na temat rabatu paliwowego. W telewizji ZDF na pytanie, jak duże są szanse na to, że FDP wygra w tej sprawie z Zielonymi, odpowiedział: „duże”.
Z drugiej strony Lindner przyznał, że w obecnej koalicji rządowej każdy jej członek ma swoje silne strony i zachowuje swój punkt widzenia, ale w ciągu pierwszych 100 dni rząd „był znany z tego, że zawsze osiągał dobre wyniki i tak będzie również teraz”.
Czy inni jego członkowie podzielają ten punkt widzenia? To pytanie jest usprawiedliwione, gdyż o zgrzytach w koalicji mówiło się już wcześniej, a nie dopiero od sporu o rabat dla kierowców. Gdy 27 lutego Olaf Scholz wygłosił w Bundestagu oświadczenie rządowe, w którym zapowiedział przeznaczenie 100 mld euro na modernizację Bundeswehry, uzgodnił to wprawdzie wcześniej z ministrem finansów z FDP, ale najwyraźniej zarówno w SPD, jak i w partii Zielonych było bardzo wiele osób, które nie zostały o tym wcześniej poinformowane.
FDP wzywa do ogłoszenia „Dnia Wolności”
Pojawiają się spory i niesnaski w sprawie polityki dotyczącej zwalczania pandemii koronawirusa. Ponieważ większość liberałów sprzeciwia się wprowadzeniu powszechnego obowiązku szczepień, socjaldemokratyczny minister zdrowia Karl Lauterbach nie był w stanie przedstawić rządowego projektu odpowiedniej ustawy. Co było wstydliwe dla SPD i Zielonych.
Również w sprawie nowej ustawy o ochronie przed zakażeniami to FDP dyktuje rządowi, jakie ograniczenia w walce z pandemią powinny jeszcze obowiązywać po 20 marca. Minister Lauterbach z SPD zwraca uwagę na nadal wysoką liczbę zakażeń i zgonów oraz stwierdza, że „sytuacja jest obiektywnie znacznie gorsza niż nastroje”. Musi jednak pogodzić się z tym, że przyszła ustawa o ochronie przed zakażeniami będzie obejmować tylko podstawowe środki ochronne i że nawet obowiązek noszenia maseczek w supermarketach ma zostać zniesiony. Wielu obywateli nie potrafi tego zrozumieć. Inni natomiast się z tego cieszą.
Gdzie jest Scholz?
Jak szybko można utracić poparcie wyborców, o tym nowy kanclerz przekonał się już na początku kadencji. Olaf Scholz jest politykiem, który lubi pracować w ciszy, za kulisami, nie informując publicznie o swoich pośrednich krokach, tylko o końcowych decyzjach. 5 grudnia 2021 roku w oświadczeniu rządowym obiecał „przełom i postęp”, zapowiadając szybkie zajęcie się takimi kluczowymi zagadnieniami, jak ochrona klimatu, cyfryzacja i transformacja gospodarcza.
A potem praktycznie zniknął z pola widzenia. Stał się tak niewidoczny, że wkrótce na Twitterze pojawił się hashtag #WoIstScholz, czyli #gdziejestScholz.
Wyglądało na to, że Olaf Scholz tym bardziej usuwał się w cień, im bardziej nasilał się kryzys z Rosją, im głośniej Ukraina domagała się dostaw broni i im bardziej konkretne stawały się pytania o ewentualne sankcje wobec Moskwy. Przyniosło to taki skutek, że w styczniu popularność kanclerza i jego SPD gwałtownie spadła.
Odnawialne „energie wolności” zamiast rosyjskiego gazu
Patrząc wstecz, wydaje się, że reakcje te były dla kanclerza sporym zaskoczeniem. Nagle zaczął się bardzo starać, by znów stać się widocznym. Poleciał do Waszyngtonu, Kijowa i Moskwy i zaskoczył wszystkich, podejmując decyzję o nieprzyznaniu na razie pozwolenia na eksploatację gazociągu Nord Stream 2. Wyszedł w ten sposób także naprzeciw Zielonym, którzy zawsze chcieli powstrzymać budowę tego gazociągu.
Uczynił tak jednak nie tylko z powodów geopolitycznych, ale także ze względu na chęć ograniczenia zużycia paliw kopalnych i promowania rozwoju energii odnawialnych. Rosnące ceny energii i groźba zakręcenia kurka z gazem przez Rosję sprawiły, że Zieloni zyskali na popularności. Szef FDP Christian Lindner nazywa energię wiatrową i słoneczną „energią wolności”, ale jego partia naciska także na wydłużenie czasu eksploatacji elektrowni jądrowych w Niemczech.
Pustki w państwowej kasie
Wojna w Ukrainie i kryzys energetyczny, zmiany klimatyczne, pandemia – każdy z tych kryzysów kryje w sobie potencjał, który sprawia, że rząd wstrzymuje oddech. Nowa koalicja musi sobie radzić ze wszystkimi tymi problemami jednocześnie. Staje się to tym trudniejsze, im mniej pieniędzy ma do dyspozycji.
Także w tym przypadku FDP odgrywa kluczową rolę. W tym roku minister finansów będzie musiał zaciągnąć nowe kredyty idące w setki miliardów euro. W 2023 roku Lindner chce jednak przywrócić w Niemczech tzw. hamulec zadłużeniowy.
Zgodnie ze wstępnymi planami finansowymi od 2023 roku począwszy Niemcy zaczną ostro oszczędzać. W praktyce oznaczałoby to jednak rezygnację z finansowania wielu projektów zawartych w umowie koalicyjnej. Realizowane byłyby tylko te, bez których nie da się obejść. Czy SPD i Zieloni się na to zgodzą?
Rezygnacja z dawnych przekonań
W SPD już teraz słychać głosy sprzeciwu. Jej lewe skrzydło domaga się rezygnacji z hamulca zadłużeniowego także w 2023 roku i podniesienia podatków dla najzamożniejszych obywateli Niemiec.
Współprzewodnicząca partii Zielonych Ricarda Lang mówi o „punkcie zwrotnym”, w którym „wszystkie stare pewniki” trzeba przemyśleć na nowo.
– Myślę, że teraz nie jest czas, w którym można po prostu powiedzieć: „Zawsze tak mówiliśmy” albo „To znajduje się na stronie 304, wiersz 47 naszego programu wyborczego” – oświadczyła.
Czy FDP będzie musiała ostatecznie zrezygnować ze swego postulatu bardziej oszczędnego obchodzenia się z budżetem? Ta i inne sprawy z pewnością nie potoczą się tak gładko, jak w pierwszych stu dniach rządów nowej koalicji.