20 lat po masakrze w Srebrenicy - pomoc dla kobiet
10 lipca 2015Zrób zdjęcie hangaru – mówi Džemal Hajdarpašić, kierowca organizacji Vive Žene. Ale zamiast zwolnić, naciska na gaz. Džemal jest bośniackim muzułmaninem, a hangar, o którym mówi, stoi w centrum wioski Krawica niedaleko miejscowości Srebrenica zamieszkałej w większości przez Serbów. W tym miejscu bośniacko-serbski oddział dokonał egzekucji 1000 Bośniaków. Džemal zatrzymał wreszcie samochód, rozglądając się lękliwie, czy ktoś się zbliża.
Rozpadający się hangar z kruszejącego betonu i żelaznych, zardzewiałych prętów powinien się lada chwila zawalić. Nie ma w tym miejscu żadnej tablicy pamiątkowej, która przypominałaby o straszliwej masakrze. Tylko podziurawiona licznymi pociskami fasada budowli przypomina, co tam się stało. Wszystkich spędzono tutaj i zastrzelono – mówi Džemal.
Portrety Putina jako prowokacja
Masakra zdarzyła się dwa dni po upadku Srebrenicy. Kilka tysięcy muzułmańskich mężczyzn i chłopców zostało oddzielonych od kobiet i matek. Niektórzy próbowali ucieczki. Grupa tysiąca z nich, internowanych w Krawicy umierała powoli i w wielkich męczarniach. Kiedyś, mówi Džemal, rolnicy przywozili tu do kooperatywy swoje plony. 13 lipca 1995 roku bośniacko-serbskie odziały ponad godzinę strzelały przez okna do ludzi w środku budynku .
Potem wrzucali do środka granaty. Chcieli być pewni, że wszystkich zabili. Co roku, jak opowiada Džemal, bliscy zamordowanych próbują złożyć tu kwiaty. Lecz miejscowi Serbowie nie chcą tego, więc policja na to nie pozwala.
Portrety Putina na ścianach hangaru w Krawicy mówią same za siebie. Każdy rozumie tę prowokację: radykalni Serbowie chcą w ten sposób zademonstrować, że rosyjski prezydent jest po stronie prawosławnych Serbów. Jest to też demonstracja pogardy dla ofiar.
Pamięć bośniackich Serbów o własnych ofiarach
W Krawicy także bośniaccy Serbowie ponieśli ofiary. W serbsko-prawosławne Boże Narodzenie w roku 1993 bośniackie oddziały z Srebrenicy zabiły w wiosce 49 mieszkańców, z tego kilka osób cywilnych. Bośniaccy żołnierze udali się na poszukiwanie prowiantu, ponieważ Srebrenica od dawna była zajęta przez bośniackich Serbów. Tak tę historię opowiadają Bośniacy.
Dla bośniackich Serbów jednakże masakra, jak ją nazywają, jest głównym powodem do wkroczenia ponad dwa lata później do enklawy Srebrenica. Tam zbrojne odziały Serbów wykonały masowe egzekucje na ok. 8 tys. muzułmańskich mężczyznach i chłopcach. Masakra ta została przez trybunały międzynarodowe uznana za ludobójstwo.
Organizacja Vive Žene („Niech żyją kobiety”) z siedzibą w miejscowości Tuzla, postawiła sobie za zadanie otoczenie opieką straumatyzowanych kobiet, które w czasie wojny na Bałkanach straciły swoich bliskich. Terapeutka Aida Mustačević-Cipurković opowiada, że kobiety z Srebrenicy przez wiele lat nie wiedziały o losach swoich bliskich. – Niektóre popełniały samobójstwa. Ciężar, jaki musiały udźwignąć, był za duży. Te, które przeżyły masakrę, mają ciężkie zaburzenia psychiczne – mówi terapeutka.
"Życie z sąsiadami w pokoju"
Niezwykłe w projekcie Vive Žene jest to, że stawia on sobie za cel spotkania kobiet z kręgu oprawców i ofiar. Bośniacka Serbka Zdravka Pejić z Kravicy i Bośniaczka Safeta Beganović tam właśnie się spotykają. Safera jest postawną i rezolutną kobietą, z tych, które raczej nie dają sobie w kaszę dmuchać. W małej miejscowości Polje obok Srebrenicy prowadzi małą farmę drobiu. Po jej zniszczonych dłoniach można wywnioskować, że wykonuje większość prac na farmie. Jeśli zapytać ją o jej osobiste przeżycia, najpierw uparcie milczy. – Moje dziecko miało zaledwie sześć miesięcy, kiedy uciekłam z Srebrenicy, gdzie musiałam zostawić mojego męża – mówi. Dziecko jest dzisiaj dorosłym mężczyzną. Muarem pomaga w gospodarstwie na tyle, na ile pozwalają mu na to studia.
Zdravka Pejić pochodzi z Krawicy. Hoduje tam maliny i jagody. Także ona straciła bliskich na wojnie. Jej dom został zniszczony w 1993 roku. Odbudowała go prowizorycznie razem z mężem. - Nasze trzy córki - Slavica, Sara i Marija - mają mieć lepiej od nas - mówi Zdravka. – Mają studiować i żyć w zgodzie i pokoju z sąsiadami.
Na spotkaniach w grupie kobiety rozmawiają o wszystkim: o pogodzie, o trudnościach, jakie mają w hodowli drobiu czy na roli w Bośni-Herzegowinie. Także o bolesnych tematach, o stracie bliskich po obu stronach. W tych rozmowach nie chodzi o porównywanie ogromu zbrodni - zauważa terapeutka Aida Mustačević-Cipurković: - Żadna zbrodnia nie usprawiedliwia innej zbrodni, ale liczy się każda ofiara. I właśnie to ułatwia kobietom rozmową o tym, co przeżyły, i słuchanie tego, co inni mają do powiedzenia.
Nils Neubert /opr. Barbara Cöllen