20 lat po Srebrenicy: Serbia i jej stosunek do ludobójstwa
11 lipca 2015Obecny premier Serbii Aleksandar Vučić jeszcze przed niespełna dziesięciu laty oklejał szyldy w Belgradzie kartkami z nazwiskiem Ratko Mladicia. Ten performance przy włączonych kamerach miał być symbolicznym poparciem dla ówczesnego generała bośniackich Serbów, który musi odpowiedzieć za zbrodnię ludobójstwa przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym dla byłej Jugosławii.
W lipcu 1995 roku serbscy żołnierze i partyzanci wymordowali w Srebrenicy, ówczesnej strefie bezpieczeństwa pod nadzorem ONZ, prawie 8000 muzułmańskich mężczyzn i chłopców. Międzynarodowy wymiar sprawiedliwości określił tę zbrodnię ludobójstwem.
Uczcić niewinne ofiary
Pojęcie „ludobójstwa” stało się w ostatnich tygodniach przedmiotem gwałtownych sporów w Serbii. Również premier Vučić, który przed siedmioma laty 'zmienił' swoją partię i politykę i doszedł do władzy jako zwolennik członkostwa Serbii w UE, odmawia użycia w tym kontekście słowa „ludobójstwo”. - W Serbii panuje powszechne przekonanie, że chodziło wprawdzie o masakrę i zbrodnię wojenną, ale w żadnym wypadku o ludobójstwo – powiedział Filip Svarm, redaktor krytycznego wobec rządu tygodnika „Vreme”.
Politycy żadnej serbskiej partii nie użyli jeszcze tego pojęcia. Przez wiele lat przedstawiciele serbskiej polityki i wymiaru sprawiedliwości mieli trudności z podjęciem decyzji postawienia domniemanych zbrodniarzy przed sądem. Po zmasowanym nacisku ze strony UE aresztowano jednak w latach 2008 i 2011dwóch prominentów: byłego prezydenta Republiki Serbskiej w Bośni, Radovana Karadżicia, i byłego generała Ratko Mladicia. Wielu obserwatorów uważa, że obaj mogli długi czas liczyć na pomoc serbskich służb bezpieczeństwa. Aresztowania wywołały gwałtowne protesty w obozie nacjonalistycznym; doszło nawet do użycia siły.
Dziś niewiele z tego pozostało. Na niejednej konferencji prasowej premier Vučić zapewniał, że jest gotów pochylić głowę i okazać szacunek niewinnym ofiarom Srebrnicy.
Jednak ten wpływowy polityk długo się zastanawiał, czy faktycznie powinien się udać w 20 rocznicę masakry, przypadającą 11 lipca, do Srebrnicy. Jego udział w uroczystościach jest ciągle jeszcze niepewny.
Rząd Vucica bronił się przed zaproponowaną przez Wielką Brytanię rezolucją ONZ, która miała zdecydowanie potępić ludobójstwo w Srebrenicy. Belgrad postawił na dobre relacje z Moskwą i się nie rozczarował: Rosja zgodnie z oczekiwaniami zawetowała rezolucję, w której masakrę Bośniaków w Srebrenicy nazwano ludobójstwem.
„Naród oprawców”, „naród ofiar”?
Wygląda na to, że żaden serbski polityk nie pokaże się na uroczystościach upamiętniających masakrę. Mając na uwadze taki cel, Nenad Uzelac, student politologii z Belgradu, wystosował petycję, którą podpisały setki studentów z Serbii i Republiki Serbskiej w Bośni-Hercegowinie. - Cały naród serbski zamierza się napiętnować jako „ludobójców” – uskarża się Uzelac. A przecież w Srebrenicy z jego punktu widzenia wcale nie doszło do ludobójstwa, ponieważ oszczędzono kobiety, dzieci i starców.
- Politycy po obu stronach usiłują instrumentalizować Srebrenicę i przedstawiać Serbów jako „naród oprawców”, a bośniackich muzułmanów jako „naród ofiar” – twierdzi z kolei pisarz i blogger Vladimir Tabasević.
Niektórzy aktywiści w Serbii są jednak przekonani, że bez rzetelnego rozrachunku z przeszłością nie można będzie budować przyszłości.
Nemanja Rujevic / Iwona D. Metzner