Deutschland Schwangerschaftsabbrüche
23 listopada 2009W Niemczech zasadniczo nie ma prawa do aborcji. Pomimo tego w ubiegłym roku na przerwanie ciąży zdecydowało się ponad 100 tysięcy kobiet. Żadna z nich nie musi jednak obawiać się ścigania pod zarzutem popełnienia przestępstwa, jeżeli przerwanie ciąży nastąpiło w ciągu pierwszych 12 tygodni i kobieta przed zabiegiem zasięgnęła porady w jednej z autoryzowanych placówek poradnictwa. Poradnie mają zlecone przez ustawodawcę zadanie poradnictwa dla kobiet rozważających aborcję i udzialania im porad zachęcających do utrzymania ciąży. Mają też rysować przed kobietami perspektywę macierzyństwa przy socjalnym wsparciu ze strony państwa. Kobiety zdecydowane jednak dla aborcję, po poradzie otrzymują tam na życzenie zaświadczenie, bez którego dokonanie aborcji nie jest możliwe. Przerwanie ciąży w okresie późniejszym niż 12. tydzień nie jest także karalne, jeżeli kobieta zasięgnęła porady lekarza. Dzieje się tak w przypadkach ciężkich upośledzeń i związanych z nim wyjątkowych zdrowotnych lub psychicznych obciążeń kobiet.
Obciążenie pozostaje
Taki stan rzeczy w Niemczech osiągnięty został po długich i żmudnych dyskusjach, podczas których częstokroć odwoływano się do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego. Stan ten nie jest jednak dla kobiet w Niemczech zadowalający. Wszystkie kobiety bowiem, które decydują się na aborcję, muszą jakoś pogodzić się z myślą, że zrobiły coś, co nie jest pozytywnie postrzegane przez państwo i społeczeństwo.
Na początku lat 70. ubiegłego stulecia tysiące niemieckich kobiet brało udział w akcjach protestacyjnych pod hasłem "Mój brzuch należy do mnie". Domagały się zniesienia paragrafu 218 kodeksu karnego, który jeszcze do roku 1974 przewidywał karę za przerwanie ciąży. Kto decydował się na zabieg, musiał udać się do aborcyjnego podziemia albo na poszukiwanie szczególnie zaufanego lekarza. Rozwinęła się wtedy też tak zwana "turystyka aborcyjna" - do holenderskich klinik.
W trakcie kampanii prasowej w 1971 roku ponad 300 kobiet-prominentek, między innymi Romy Schneider i popularna niemiecka aktorka Senta Berger przyznały się publicznie do tego, że poddały się zabiegom. Także 300 lekarzy w 1974 roku wyznało publicznie, że "pomogli kobietom w przerwaniu ciąży, nie czerpiąc z tego tytułu żadnych korzyści finansowych". Inicjatywy te przyczyniły się w dużym stopniu do rozpętania dyskusji, której finisz nastąpił w 1995 roku wprowadzeniem kompromisu obowiązującego do dziś.
Katolicki sprzeciw
Przeciwnicy tej liberalnej regulacji do dziś istnieją zresztą w konserwatywnych kręgach i w kościele katolickim. Głoszą nieprzerwanie ochronę nienarodzonego życia już od momentu poczęcia - przedkładając ten postulat ponad prawo kobiet do samostanowienia. W ich przekonaniu, z roku na rok liczba aborcji w Niemczech będzie rosła, jeżeli przerwanie ciąży nie zostanie uznane za czyn karalny.
Jednak trend obserwowany w ostatnich latach potwierdza coś zupełnie przeciwnego: od roku 1996 liczba aborcji w Niemczech spada. Do grona poradni dla kobiet dołączyła tymczasem także katolicka laicka organizacja Donum Vitae. Utworzono ją przed 10 laty w momencie, gdy papież Jan Paweł II nakazał niemieckiemu Kościołowi, aby zaprzestał poradnictwa dla kobiet i wystawania zaświadczeń będących przepustką do aborcji. Donum Vitae zapełnia swą działalnością lukę dla kobiet, które chciałyby zasięgnąć rady i otrzymać moralne wsparcie na podłożu katolickiej wiary.
Ulrike Mast-Kirschning / Małgorzata Matzke
red. odp.: Elżbieta Stasik