Afera NSA: Niemcy czują się dotknięci i bezsilni [Komentarz]
6 sierpnia 2013Temat szpiegowskich programów i praktyk NSA nie schodzi z czołówek prasy już od tygodni. Agencja NSA, National Security Agency szpieguje niemieckich obywateli, systematycznie i od dawna. Oczywiście, tylko w imię bezpieczeństwa, zapewniają amerykańscy przyjaciele. Niemcy, szczególnie wrażliwi na punkcie ochrony danych osobowych, którzy już przy najmniejszym spisie nie chcą nawet podać, ile kotów trzymają w domu, z zadziwiającą obojętnością przyjmują informacje o poczynaniach Amerykanów. Owszem, w sieci jest wielkie oburzenie, szczególnie w komentarzach. Ale na tym właściwie koniec. Snowden stoi jednak bardzo wysoko na skali percypowanych w Niemczech tematów. Może z powodu tego, że walka wyborcza przed wrześniowymi wyborami do Bundestagu jest jak na razie nudna i bezkrwista.
Wołanie o super kontrolera
Po tym, jak informacje o szpiegowskich praktykach przeciekały tylko kropelkami, także o roli, jaką odgrywały w nich niemieckie tajne służby, temat ten zastyga powoli w formie utartych, politycznych rytuałów. Rząd RFN dementuje tyle, ile naprawdę musi, tyle, ile wymaga oportunizm. Wyborcy mają co prawda fatalne zdanie o tym, jak kanclerz Merkel zarządza szpiegowskim kryzysem, ale to nie przeszkadza, że jej popularność przed wyborami jest nieustająco wysoka. A opozycja? Domaga się tego, czego wszyscy i tak oczekują: wyłożenia kawy na ławę, co jest bardzo naiwnym żądaniem.
Jeden postulat przyszedł ostatnio wręcz z obozu rządowego: dla poprawienia nadzoru nad tajnymi służbami konieczne jest powołanie pełnomocnika parlamentu ds. tajnych służb. Przysługiwać miałoby mu prawo wglądu w akta służb, domagał się przewodniczący komisji spraw wewnętrznych Wolfgang Bosbach z CDU. Wszystko to sprawia jednak wrażenie bezradności, zgodnie z zasadą, jak nie wiesz, co robić, to powołaj grupę roboczą. Bo parlamentarne gremium kontrolne istnieje już od dawna i posiada wyżej wymienione uprawnienia. Ale jak się okazuje, nie potrafiło ono zapobiec temu, że co jest możliwe do zrobienia od strony technicznej, jest robione, nawet, jeżeli jest wątpliwe pod względem prawnym, o ile nie nawet zabronione.
Umowa o ochronie danych 2060?
Nie dziwota więc, że głos zabrali teraz prawnicy. Państwa są w coraz większym stopniu zdolne do działań, zagrażających prawu do swobód obywateli innych państw, którzy są w takich przypadkach bezbronni - twierdzi były przewodniczący Federalnego Trybunału Konstytucyjnego Hans-Juergen Papier. To prawda. Dlatego coraz głośniejsze stają się żądania zawarcia globalnego układu o ochronie danych. Kto jednak wie, w jak żółwim tempie toczą się rozmowy nad międzynarodową umową ws. emisji CO2, ten może sobie wyobrazić, z czym będą zmagać się nasze wnuki. Jest to projekt na dziesięciolecia. Tak, jak mają się sprawy, potrzebne będzie przede wszystkim znalezienia linii konsensusu ze Stanami Zjednoczonymi. Należy się obawiać; że sprawa ta jest bez szans. Amerykanie kochają być uzbrojonymi. Ochrona danych jest na samym dole ich osobistych priorytetów.
Można to uznać za paranoję, lub nie, ale ze względu na zamachy 11 września 2001 w przyszłości przypuszczalnie każdy rząd USA składać będzie bez mała wszystkie prawa obywatelskie na ołtarzu polityki antyterrorystycznej, a jako taką Waszyngton określa wszystkie akcje szpiegowskie NSA.
Dlatego nie dziwi, że po dwóch miesiącach gorączki Snowdena, w Niemczech powoli cichnie oburzenie. Najbardziej czujemy się dotknięci - przede wszystkim przez doświadczenie absolutnej bezsilności wobec poczynań Wielkiego Przyjaciela i Brata USA.
Volker Wagener / tłum. Małgorzata Matzke
red.odp.: Bartosz Dudek