Aktywistki pomagają Ukrainkom w aborcji
5 maja 2022„Konflikty, takie jak wojna w Ukrainie, mogą spowodować, że liczba niechcianych ciąż będzie 'zawrotna'. Dzieje się tak, ponieważ w czasie wojny wzrasta liczba przypadków przemocy seksualnej, a dostęp do środków antykoncepcyjnych jest ograniczony – informuje tegoroczny raport o ludności przygotowany przez Fundusz Ludnościowy Organizacji Narodów Zjednoczonych (UNFPA). To, przed czym przestrzegają autorzy raportu, potwierdza rzeczywistość. Od początku wojny w Ukrainie do organizacji proaborcyjnych w Polsce i w Niemczech zgłasza się coraz więcej Ukrainek, które zaszły w niechcianą ciążę. Wśród nich są także ofiary gwałtów dokonanych przez rosyjskich żołnierzy.
– Od 1 marca zgłosiło się do nas 250 osób z Ukrainy – mówi DW Justyna Wydrzyńska z Aborcyjnego Dream Teamu. – Trudno powiedzieć, u ilu z nich ciąża powstała z gwałtu, bo nie pytamy o to. Każdy powód przerwania ciąży jest dla nas tak samo istotny. To jedna z naszych podstawowych zasad. Ale bywa, że Ukrainki same mówią, że zostały zgwałcone.
Szok dla Ukrainek
Aborcyjny Dream Team to jedna z kilku organizacji, które działają w Polsce na rzecz odtabuizowania przerywania ciąży. Odkąd prawa reprodukcyjne Polek zostały ograniczone, profeministyczne inicjatywy szerzą wiedzę o aborcji farmakologicznej i o tym, że w Polsce osoba przerywająca własną ciążę nie podlega karze. Informują też, skąd wziąć tabletki poronne.
– Ukrainki miały w swoim kraju dostęp do legalnej aborcji. Dlatego przeżywają w Polsce szok, gdzie prawo jest tak okrutne i pozostawia kobiety samym sobie – przyznaje Wydrzyńska. – Osoba, która ucieka przed wojną, nie zastanawia się nad tym, jakie prawo reprodukcyjne obowiązuje w kraju, do którego trafia. Dopiero, gdy dotrze na miejsce i jest w potrzebie, okazuje się, że ten kraj nie jest już tak gościnny.
Bezpłatna pomoc w Berlinie
Tam, gdzie organizacje proaborcyjne z Polski nie są w stanie pomóc, wykorzystywana jest sieć kontaktów za granicą, m.in. w Niemczech. W Berlinie współpracują z feministycznym kolektywem o nazwie Ciocia Basia. To tu od kilku lat trafiają Polki, które nie mogą w kraju legalnie usunąć ciąży. Teraz zaczęły zgłaszać się również Ukrainki.
– W Berlinie powstała lista lekarzy, którzy zgodzili się przeprowadzać zabiegi aborcji u ukraińskich kobiet za darmo, w godnych warunkach – informuje Urszula Bertin z Cioci Basi. – Lista ta jest dostępna tylko dla wtajemniczonych, bo nie każdy lekarz życzy sobie jej upublicznienia. Na razie z zabiegu skorzystało kilka Ukrainek.
Zwolnienie z opłat to duże wsparcie dla uchodźczyń; koszt aborcji wynosi w Berlinie, w zależności od rodzaju zabiegu, od 250 do 600 euro. W stolicy Niemiec Ukrainki w niechcianej ciąży, a także powstałej w wyniku gwałtu, mogą również uzyskać bezpłatną pomoc i opiekę w Centrum Planowania Rodziny w dzielnicy Lichtenberg.
"Przegrywamy w przedbiegach"
Dla większości uchodźczyń z regionów objętych wojną wyjazd za granicę w celu usunięcia niechcianej ciąży nie jest jednak możliwy. Najszybszym rozwiązaniem jest dostęp do antykoncepcji awaryjnej i tabletek poronnych. Na miejscu, m.in. we Lwowie i Kijowie, działają ukraińskie aktywistki, które pomagają ciężarnym w dotarciu do potrzebnych medykamentów.
Dotarcie do potrzebujących pomocy kobiet utrudniają aktywiści antyaborcyjni, obecni ze swoimi akcjami na granicy polsko-ukraińskiej i w miejscach, gdzie przebywa wiele uchodźczyń.
– Przegrywamy z tymi organizacjami w przedbiegach – przyznaje Justyna Wydrzyńska. – Nie mamy takich środków finansowych na akcje informacyjne, jakimi one dysponują. Przygotowaliśmy informacje w języku ukraińskim i zamieszczamy je na swoich stronach internetowych, pomagają nam wolontariusze. Ale też nie chcemy, żeby ktoś myślał, że namawiamy do aborcji. Chodzi o to, by mieć wybór.
Urszula Bertin z Berlina na działalność „pro-liferów“ nie zwraca już większej uwagi.
– Skupiamy się na działaniu, a że na szybki koniec wojny się nie zanosi, to z pewnością będziemy dalej działać. Znajdziemy na to sposób – zapewnia aktywistka z Berlina i dodaje, że życzyłaby sobie, aby równie duża uwaga była skierowana na granicę polsko-białoruską:
– Tam też dzieją się okrutne rzeczy i nie brakuje kobiet, które potrzebują pomocy – mówi.