Alarm na Ukrainie. Coraz większe ryzyko rosyjskiej inwazji
17 listopada 2021W obliczu ruchów wojsk rosyjskich na granicy z Ukrainą ambasador Ukrainy w Berlinie ostrzegł przed rosnącym ryzykiem inwazji. „Nigdy od 2014 roku, kiedy Rosjanie siłą zajęli Krym i część wschodniej Ukrainy, niebezpieczeństwo nowej, zakrojonej na szeroką skalę inwazji nie było tak duże jak w tych dniach” – powiedział gazetom grupy medialnej Funke Andriej Mielnik. Także Berlin powinien „potraktować to zagrożenie o wiele poważniej” – ostrzegł.
Rosja gromadzi wojsko
Ukraińskie i zachodnie służby wywiadowcze od kilku dni obserwują masowy wzrost koncentracji wojsk rosyjskich – potwierdził ambasador Ukrainy. Mówił on o 114 tys. rosyjskich żołnierzy stojących „przed wschodnią granicą Ukrainy i na terenie okupowanego Donbasu”. Na anektowanym Półwyspie Krymskim „stacjonuje około 32 tys. żołnierzy, a na Białorusi prawdopodobnie też wiele tysięcy” – dodał.
Ukraiński ambasador nazwał niepokojącym fakt, że rosyjskie wojsko pozostawiło ciężką broń po ostatnich dużych manewrach w kwietniu i jesienią. Co więcej, w ciągu kilku dni można wydać rozkaz powrotu dodatkowych oddziałów do ataku. „U nas obowiązuje alarm stopnia potrójnie czerwonego” – powiedział.
Kijów apeluje do Niemiec
W imieniu rządu w Kijowie Mielnik zaapelował do liderów partii SPD, FDP i Zielonych, które mają utworzyć przyszły rząd w Berlinie, o wysłanie „twardych sygnałów” do prezydenta Rosji Władimira Putina, „że nie powiedzie mu się taktyka destabilizacji i prób szantażu – czy to przy pomocy dostaw gazu, migrantów czy ruchów wojska”.
Przyszła umowa koalicyjna musi zawierać „znacznie ostrzejsze żądania sankcji”, takie jak embargo na import rosyjskiej ropy i gazu – zażądał ambasador Ukrainy. Także kontrowersyjny gazociąg Nord Stream 2 „jako główna broń Kremla” powinien zostać „wstrzymany na zawsze”. „To by dało Putinowi do myślenia" – przyznał Andriej Mielnik.
(AFP/dom)