ARD: Polskę i Węgry łączy mniej niż się pozornie wydaje
5 kwietnia 2018Korespondent radia ARD pisze w czwartek o „złudnej estymie” polskiego rządu wobec Węgier.
„W Polsce istnieje poczucie ścisłej bliskości do nacjonalistycznie rządzonego sąsiada z południa – Węgier. Abstrahując od wspólnej przeszłości w bloku wschodnim, oba kraje mają ze sobą niewiele wspólnego – jeśli chodzi o język, kulturę, historię, czy też relacje z Rosją” – pisze Pallokat w komentarzu przed wyborami parlamentarnymi na Węgrzech.
Za przejaw „nowych więzów” łączących obywateli obu krajów autor uznał udział polskich nacjonalistów w węgierskim święcie narodowym w połowie marca. „Od sześciu lat polscy nacjonaliści jeżdżą do «ziemi obiecanej» prawicowo-populistycznego ruchu. W wyjazdach uczestniczy chętnie skrajna prawica i chuligani piłkarscy” – zaznacza niemiecki dziennikarz.
Przeczytaj także: Komisarz UE Oettinger: martwimy się o Polskę i Węgry
Węgry wzorem dla PiS
Pallokat przypomina, że Jarosław Kaczyński już w 2011 roku zapowiadał, że Warszawa stanie się Budapesztem. „Od 2015 roku PiS rządzi rzeczywiście. Tak jak na Węgrzech, partia PiS zmieniła Polskę w coraz bardziej autorytarnie rządzony kraj. Media państwowe prezentują jedną linię, na niezależne instytucje w rodzaju sądów wywierana jest presja” – czytamy w opublikowanym na stronie internetowej ARD komentarzu.
Pallokat podkreśla, że Polska zraziła do siebie wielu zagranicznych partnerów. „Tym mocniej władze w Warszawie powołują się na rzekomo niepodważalną przyjaźń z Budapesztem” – dodaje komentator.
Przeczytaj także: Węgry: koniec nagonki na Georga Sorosa
Przeszłość ważniejsza od przyszłości
„Polskę i Węgry łączy coś, co w tym regionie jest rzeczywiście zjawiskiem rzadkim: oba kraje nigdy nie prowadziły przeciwko sobie poważnej wojny. Istniały między nimi dynastyczne powiązania. A wielkie porażki wywoływały i na Węgrzech, i w Polsce podobne traumatyczne przeżycia – mówi cytowany przez ARD Krzysztof Varga, polski dziennikarz z węgierskimi korzeniami.
„Nieszczęście jest elementem narodowej tożsamości w tej części Europy” – kontynuuje Varga. „Zarówno Polacy, jak i Węgrzy kochają męczeństwo. Oba narody tkwią w swej historii, uważając, że jest bardziej interesująca niż przyszłość” – uważa Varga.
Filarem demonstracyjnej polsko-węgierskiej przyjaźni jest dziś polityczna prawica w obu krajach – zaznacza Pallokat.
Przeczytaj także: Fischer: Europa dwóch prędkości, bez Orbana i Kaczyńskiego
Stosunek do Rosji dzieli
Jego zdaniem, przy bliższym spojrzeniu Węgry i Polskę niewiele łączy. Fakt, że cztery kraje Grupy Wyszehradzkiej reprezentują jedno stanowisko w kwestii uchodźców przysłania inne fundamentalne konflikty interesów, przede wszystkim stosunek do Rosji. Podczas gdy Polska nastawiona jest do Rosji wrogo, Orban nie ma żadnych obaw przed kontaktami z Putinem – czytamy w ARD.
Cytując ponownie Vargę, Pallokat podkreśla, że dla Orbana będący centrum Europy Berlin będzie zawsze ważniejszy niż Warszawa.
Przeczytaj także: „Die Zeit”: Europa Wschodnia uważa się za potrójną ofiarę
Dla Orbana Niemcy ważniejsze od Polski
„Niemcy mają dla Orbana fundamentalne znaczenie, Polska nie. Orban mówi jedynie to, co chcą usłyszeć Polacy. Ale sprzeda Polaków, jeżeli będzie to zgodne z jego interesem” – twierdzi Varga.
Orban jest pragmatykiem, Kaczyński ideologiem – ich współpraca to raczej „sojusz na czas określony niż fundament, na którym można zbudować coś nowego w Europie” – mówią polscy politolodzy, cytowani przez ARD.
„To, co dzieje się w Polsce, jest dla Orbana bardzo korzystne" – mówi Varga. „Bruksela, Berlin i Paryż mają problemy z Polską i zapominają o Węgrzech. Węgry wydają się prawie normalnym krajem: im więcej obłędu w Polsce, tym lepiej dla Orbana” – uważa Varga.
Pallokat zwraca uwagę, że Orbanowi udawało się dotychczas utrzymać jego partię w Parlamencie Europejskim w rodzinie ugrupowań chadeckich i ludowych (EPL), co zapewnia mu dostęp do decydentów w UE. Natomiast PiS Kaczyńskiego tkwi razem z niemiecką AfD we frakcji Sojuszu Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, co oznacza, że niewiele mogą zdziałać – podsumowuje swój komentarz Pallokat.
Jacek Lepiarz, Berlin