Ataki w Sylwestra: gorąca debata w Bundestagu
18 stycznia 2023Bundestag debatował o atakach na służby, do jakich doszło w sylwestrową noc w kilku landach. Najtrudniejsza sytuacja była w Berlinie, gdzie zatrzymano 145 osób 18 narodowości, głównie młodych mężczyzn, w tym 45 z niemieckim obywatelstwem.
Debata o pochodzeniu osób, które atakowały trwa już od zajść i jest burzliwa. Osoby te dopuściły się brutalnych ataków na służby ratunkowe: policję i strażaków podczas akcji. Część funkcjonariuszy była zwabiana w zasadzki i atakowana materiałami pirotechnicznymi. Prawica mówi o celowych atakach na przedstawicieli państwa dokonanych przez osoby, które tego państwa nie uznają.
Debatę podgrzewa też fakt, że dotyczy ona głównie Berlina i to tuż przed wyborami w tym landzie, gdzie rządzi teraz koalicja SPD, Zieloni, Die Linke. Wyborczy kontekst podkreślali też dyskutujący w Bundestagu posłowie.
Gorąco w Bundestagu
W debacie o sylwestrowych zamieszkach, która odbyła się na wniosek opozycyjnej CDU/CSU, udział wzięli m.in. minister ds. rodziny Lisa Paus (Zieloni), minister sprawiedliwości Marco Buschmann (FDP) i pełnomocniczka rządu ds. integracji, Reem Alabali-Radovan (SPD). Po stronie opozycji m.in. wiceprzewodnicząca CDU/CSU Andrea Lindholz.
Wszyscy potępili ataki na służby ratownicze i zgodzili się, że sprawcy muszą zostać szybko ukarani.
Ministrowie i posłowie koalicji (SPD, Zieloni, FDP) zarzucili prawicy, że nadużywa ona tematu, by wzbudzić niechęć wobec środowisk migracyjnych i wesprzeć w ten sposób kampanię wyborczą berlińskiej CDU.
Celowe podgrzewanie dyskusji w celach wyborczych wytykała chadekom m.in. minister Lisa Paus. Odniosła się ona do żądań prawicy, by śledczy ujawnili imiona (a zarazem pochodzenie) osób zatrzymanych po atakach. Przypomniała głośne słowa lidera CDU Friedricha Merza o „małych paszach” i zarzuciła mu granie spuścizną Angeli Merkel oraz przesuwanie partii na prawo. Przyznała, że przemoc „często pochodzi od młodych mężczyzn” z trudnych środowisk. Ale jej zdaniem sprowadzanie tego do ich pochodzenia to błąd: – To głupie i rasistowskie.
Opowiedziała się za zapobieganiem przemocy poprzez pracę społeczną.
Pełnomocniczka: czyny, nie nazwiska
Reem Alabali-Radovan (SPD), pełnomocniczka rządu ds. integracji, stwierdziła, że o przemocy ze strony kiboli w Dreźnie mówi się jako o indywidualnych przypadkach, a jeśli chodzi o przemoc młodych w Neukoelln (dzielnica Berlina) – ogólnie o „Arabach”. – Powinniśmy osądzać sprawców za czyny, nie za nazwiska – stwierdziła. – Etniczność, pochodzenie i religia, nawet jeśli nie chcą Państwo tego słuchać, nic nie wyjaśniają. Chodzi o społeczne relacje – mówiła.
Minister sprawiedliwości Niemiec Marco Buschmann (FDP) zwrócił uwagę w debacie na wniosek CDU/CSU, że jego włosko brzmiące imię nie czyni go „członkiem sycylijskiego klanu mafijnego”. Takich żartów nt. obco brzmiących imion było w debacie więcej. Zdaniem ministra obecna dyskusja rozpoczęta przez CDU była „zupełnie arbitralna”. Jak podkreślił, polityka ws. prawa karnego musi być prowadzona „nie na poziomie sloganów”, ale na podstawie „dowodów i wiedzy naukowej”. – A to nie ma nic wspólnego z rzeczowym podejściem do sprawy – mówił o postulatach prawicy ws. tożsamości sprawców.
Opozycja: sprawcy to imigranci
Wiceprzewodnicząca CDU/CSU Andrea Lindholz (CSU), powiedziała, że lewicowy Senat Berlina (odpowiednik rządu landu) odpowiada za chroniczne niedofinansowanie sądownictwa i policji w mieście, i – co za tym idzie – za eskalację przestępczości. Jak podkreśliła, berlińskiej policji i wymiarowi sprawiedliwości brakuje personelu i sprzętu, a wydatki na to blokują rządzący w mieście Zieloni i lewica. – Potrzebujemy silnego państwa – stwierdziła w imieniu klubu.
Wskazała, że w Berlinie notuje się trzy razy więcej przestępstw na mieszkańca niż w Bawarii, a berlińskie służby radziły sobie z sylwestrowymi atakami dużo gorzej niż służby w innych landach. Za eskalację przemocy obwiniła burmistrz miasta i lewicową koalicję.
– Musimy też oczywiście przyjrzeć się sprawcom. Dwie trzecie z zatrzymanych to nie są niemieccy obywatele. Nie wolno tego ignorować, bo wzbudzi to brak zaufania społecznego – zauważyła. – Bezpieczeństwo to zobowiązanie każdego, niezależnie od pochodzenia. (…) A rozwiązanie to silne państwo – dodała.
Alexander Throm (CDU) podkreślał, że za ataki w Berlinie i innych dużych miastach odpowiadają „głównie młodzi mężczyźni z niektórych środowisk i dzielnic”.
Odniósł się do słów pełnomocniczki rządu i zarzucił jej, że odmawia rozmowy o integracji imigrantów w tym kontekście. – To jest odmowa pracy – stwierdził.
Gottfried Curio z AfD mówił z kolei, że przemoc sylwestrowa to dowód, że trzeba skończyć z „imigracją z archaicznych kultur”. – Nie, że ci ludzie nie są wystarczająco zintegrowani. Oni nie są wystarczająco deportowani – powiedział. Minister Lisa Paus zarzuciła mu rasizm.
Ok. 282 ataków w całych Niemczech
Berliński „Tagesspiegel” spytał wszystkie 16 ministerstw spraw wewnętrznych landów o dane ws. sylwestrowych ataków. W Berlinie odnotowano 59 ataków na funkcjonariuszy policji i 43 na straż pożarną i służby ratownicze. W Dolnej Saksonii i Nadrenii Północnej-Westfalii ministerstwa potwierdziły po 42 ataki. W Bawarii doszło do 34 ataków na służby ratunkowe. Hamburg zgłosił 19 ataków.
Według gazety we wszystkich innych landach, które dostarczyły informacji, doszło do mniej niż 10 ataków. Łączna liczba sylwestrowych ataków w Niemczech to prawdopodobnie ponad 282.
Rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Niemiec powiedział w środę (18.1.23), że dane „nie są jeszcze ostateczne, ważne i porównywalne”. Federalny Urząd Policji Kryminalnej nadal gromadzi ustalenia.
(DPA, AFP/mar)