1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Au pair w Niemczech. Kiedy marzenie staje się koszmarem

18 sierpnia 2023

Około 14 tys. młodych ludzi pracuje w Niemczech jako au pair. To sytuacja korzystna dla obu stron. Może jednak prowadzić do wyzysku.

https://p.dw.com/p/4VD2o
Symbolfoto Kinderbetreuung
Zdjęcie: Niall Carson/empics/picture alliance

To brzmi bardzo kusząco: w młodym wieku wyjechać do Niemiec. Opiekować się dziećmi u miłej rodziny, przy okazji uczyć się niemieckiego i poznawać kulturę Niemiec, a dodatkowo stawać się coraz bardziej samodzielnym. Potem może nawet pozostać w swoim nowym drugim domu i rozpocząć studia.

Dla wielu młodych ludzi z całego świata ta nadzieja stała się rzeczywistością. Ale jeśli ma się pecha, wszystko może potoczyć się zupełnie inaczej. Tak było w przypadku Any da Silva z Brazylii.

Da Silva, która w rzeczywistości nazywa się inaczej, ale woli pozostać anonimowa, przyjechała do Niemiec pod koniec ubiegłego roku. Można powiedzieć, że w ciągu zaledwie kilku miesięcy przeszła przyspieszony kurs z ponurej strony tej branży. Brazylijka powiedziała DW, że musiała pracować znacznie więcej niż ustalone 30 godzin tygodniowo. Głównie jako sprzątaczka, a nie opiekunka dla dzieci. Jej jedzenie, jak mówi, było racjonowane i często zostawała tylko z jednym kawałkiem chleba, a kiedy skarżyła się na warunki pracy, była zastraszana i grożono jej, że straci pracę.

Da Silva nazywa to współczesnym niewolnictwem i mówi: „Byłam u pięciu rodzin, jedna była gorsza od drugiej. Niemcy nie mają pojęcia, co dzieje się tu z opiekunkami dla dzieci. To wariactwo. Jako au pair nie otrzymujesz żadnego wsparcia”. Podkreśla, że zdecydowała się upublicznić swój przypadek, bo chce przestrzec młodych ludzi, że nawet w takim kraju, jak Niemcy, istnieje wyzysk. „To musi się skończyć!” – apeluje. 

DW ma zdjęcia i wgląd do wiadomości od rodzin. materiały te są wiarygodnym potwierdzeniem oskarżeń formułowanych przez Da Silvę. Nie jest to jednak nowe zjawisko; co jakiś czas na jaw wychodzą przypadki, w których dochodzi do nadużywania władzy przez rodziny, zamiast sytuacji „na równych warunkach”, do której odnosi się słowo „au pair”.

To, co czasem na prospektach wygląda idyllicznie, czasem przeradza się w koszmar
To, co czasem na prospektach wygląda idyllicznie, czasem przeradza się w koszmarZdjęcie: VisualEyze/picture alliance

Tylko ułamek rzeczywistości?

Odnosząc się do zarzutów wobec rodzin, agencja pośrednictwa pracy online, z której usług skorzystała Da Silva, odpowiedziała DW pisemnym oświadczeniem: „Jest to oczywiście niedopuszczalne i narusza warunki, na które zgadzają się wszystkie rodziny i au pair podczas rejestracji w celu korzystania z platformy”.

Dalej czytamy: „Jest to historia, którą często opowiada się o pobytach au pair, ale odzwierciedla ona tylko ułamek tego, co naprawdę dzieje się, gdy młodzi ludzie wyjeżdżają za granicę jako au pair. Przy okazji tysięcy pobytów au pair każdego roku, które są organizowane przez naszą platformę i innych, młodzi ludzie wyjeżdżają za granicę, podejmują się nowych zadań, poznają inny kraj i wracają do domu bogatsi o umiejętności i wiedzę po czasie spędzonym z goszczącą ich rodziną”.

Renomowane agencje i czarne owce

Cordula Walter-Bolhoefer jest również zaniepokojona faktem, że umowy au pair, które przewidują maksymalnie 30 godzin pracy i 1,5 dnia wolnego w tygodniu, 280 euro kieszonkowego miesięcznie i 70 euro dotacji na kurs języka niemieckiego, nadal nie są przestrzegane.

Pracuje dla Guetegemeinschaft Au pair, do której należy 30 z ponad 100 agencji w Niemczech i która dba o przestrzeganie uzgodnionych standardów jakości. Agencje te posiadają tak zwany znak jakości RAL, który ma oznaczać wyższe standardy takie, jak niezawodność i szacunek.

Cordula Walter-Bolhoefer podkreśla: – Nasze agencje zawsze kładą nacisk na to, aby w godzinach pracy koncentrowano się na opiece nad dziećmi, a praca domowa była wykonywana jak przez członka rodziny. Au pair nie powinny być tanimi pomocami domowymi, ale przede wszystkim opiekować się dziećmi.

Ona również wie o czarnych owcach w branży. Agencja, która nie cieszy się dobrą reputacją w Niemczech, chciała niedawno ubiegać się o członkostwo. – Ale gdy wysłałam wszystkie wytyczne do egzaminu, więcej się do mnie nie odezwano – opowiada. Często jest też pytana o to, czy prowadzi tajną listę rodzin, z którymi były częste problemy. Nie może tego jednak ujawnić ze względu na ochronę danych osobowych.

Wystarczy działalność gospodarcza

Fakt, że na rynku mogą w ogóle istnieć agencje i rodziny, dla których zarabianie pieniędzy jest o wiele ważniejsze niż dobro au pair, ma wiele wspólnego z decyzją podjętą 20 lat temu. Od 2002 roku do prowadzenia agencji wystarczy zwykłe zezwolenie na prowadzenie działalności gospodarczej; wymóg posiadania licencji został wówczas zniesiony. 

Wiele osób z Kolumbii, Indonezji i Kirgistanu (trzy kraje z największą liczbą wiz wydanych w 2022 roku), podobnie jak Ana da Silva, wybiera łatwą drogę: na własną rękę, za pośrednictwem Facebooka lub tak zwanych platform dopasowywania online, czegoś w rodzaju Tindera dla au pair. Wystarczy kilka kliknięć, aby znaleźć pozornie idealną rodzinę za niewielką cenę. – Z jednej strony muszą płacić agencjom w swoich krajach, a z drugiej strony jest w tym pewna naiwność. Wiele osób korzysta z mediów społecznościowych przez cały dzień, a gdy widzą na przykład na Facebooku zdjęcia ładnych rodzin z ładnymi dziećmi, wielu wierzy, że to prawda –  wyjaśnia Cordula Walter-Bolhoefer.

Wyzysk: „To nie są odosobnione przypadki”

Ale gdy pojawiają się pierwsze problemy, au pair nie mają osoby kontaktowej. Gdy nie ma już innego wyjścia, często dzwoni telefon komórkowy Susanne Flegel. Jest ona kimś w rodzaju niemieckiej straży pożarnej w branży au pair. Prowadzi też od ponad 17 lat agencję, ale jest też w gotowości, gdy młodzi ludzie są całkowicie zdesperowani i, jeśli to konieczne, zakwaterowuje ich w swoim domu.

– Był czas, gdy mieliśmy kilka telefonów dziennie. Politycy twierdzą, że są to pojedyncze przypadki. Ale to nie są pojedyncze przypadki. Gdy rozmawiamy z au pair, nadal często zdarza się, że są one wyzyskiwane. Nie znajduje to jednak odzwierciedlenia w żadnych liczbach ani statystykach – mówi. Według Susanne Flegel prowizje dla agencji wahają się od 200 do 1000 euro za każde zlecenie.

Może ona opowiedzieć wiele przerażających historii. O małżeństwie nad Jeziorem Bodeńskim, które dwa lata temu oszukało siedem osób i zostało za to skazane na karę grzywny. O molestowaniu seksualnym, harówce w domach wakacyjnych i niekończących się nadgodzinach. Albo o owocach, które są przeznaczone tylko dla dzieci, a jedzenie w lodówce jest starannie oznakowane. – W Niemczech funkcjonują również naprawdę przestępcze agencje, ponieważ nie są sprawdzane. Naciągają także rodziny goszczące, oszukują i kłamią – stwierdza. 

Holandia jako wzór 

Dlatego też dziesięć lat temu w Holandii ponownie wprowadzono licencje i obowiązek ponoszenia odpowiedzialności. Jeśli coś pójdzie nie tak, agencjom grożą wysokie grzywny. W Niemczech politycy na razie nie wykonali takiego kroku.

Susanne Flegel nie jest z tego zadowolona. Domaga się obowiązkowego korzystania z usług agencji. – Agencje te muszą być odpowiednio sprawdzane, tj. muszą otrzymać licencję. Obowiązek agencyjny dla rodzin goszczących jest tym, czego domagamy się od lat. Oprócz tego muszą być przeprowadzane losowe i niezapowiedziane wizyty u rodzin – dodaje.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>

 

Opieka z daleka: dylemat emigrujących Węgrów