Bawaria. Kontrole na granicy niemiecko-czeskiej
15 lutego 2021W słońcu mieni się biały puch. Z jodeł spływają kryształki lodu. Wokół rozciągają się łagodne wzgórza, a na wieżach kościelnych królują barokowe cebulaste kopuły. Tego ranka słabo zaludnione Smreczany w północno-wschodniej Bawarii wyglądają jak z broszury reklamowej o zimowym urlopie. Ale rzeczywistość jest zupełnie inna. W powiatach położonych bezpośrednio przy granicy z Czechami odnotowuje się wysoką liczbę zachorowań na COVID-19. Z ponad 300 zakażeniami na 100 tysięcy mieszkańców w ciągu siedmiu dni zajmują one czołowe miejsce w Niemczech.
Po drugiej stronie granicy wskaźnik zakażeń wynosi ponad 1000 ‒ podkreśla premier Bawarii Markus Soeder, który przybył w niedzielę (14.02.2021), pierwszym dniu zamknięcia granicy, na przejście w Schirnding. ‒ Na samej granicy mamy takie właśnie ogniska zapalne. Musieliśmy zareagować ‒ mówił Soeder. ‒ Nie możemy pozwolić na to, by nasze poprzednie działania poszły na marne. Dlatego odsyłanie ludzi jest konieczne i trzeba się z tym rygorystycznie obchodzić ‒ tłumaczył premier Bawarii.
Od północy 14 lutego granicę czesko-bawarską mogą przekraczać kierowcy ciężarówek, osoby pracujące w branży medycznej lub w niezbędnych przedsiębiorstwach. Wszyscy oni muszą mieć negatywny wynik testu. Jak podała policja federalna, w pierwszych godzinach obowiązywania nowych przepisów na bawarskich przejściach granicznych zawrócono około 280 osób, a 500 pozwolono na wjazd. Takie same surowe środki obowiązują również na granicy Bawarii z austriackim Tyrolem oraz między Saksonią a Czechami. Według straży granicznej w Schirnding ruch graniczny odbywa się bez zakłóceń, ale w poniedziałek w godzinach szczytu mogą powstać korki.
„Mam szczęście”
Przy minus 15 stopniach Celsjusza, zmierzonych pomimo słońca w Schirnding Milan z czeskiego Chebu czekał przez godzinę na swój test przed centrum testowym. Mężczyzna pracuje na hurtowym rynku warzyw w Bawarii i jest w związku z tym uważany za ważnego pracownika strategicznego. ‒ Miałem szczęście. Wielu znajomych z innych branż musi zostać w domu i nie zarabiają ‒ mówi Milan. Czech musi teraz codziennie wykonywać dwa testy na COVID-19, jeden przy wjeździe rano do Bawarii, drugi przy powrocie do domu wieczorem. ‒ Mam nadzieję, że ten stan nie potrwa tak długo. Ale tu, w Czechach, jest źle, bo nikt nie wie dokładnie, co będzie dalej ‒ wyjaśnia Milan. Kiedy to mówi, nie wie jeszcze, czy Czechy przedłużą stan wyjątkowy w kraju.
Krytyka pod adresem sąsiadów
Premier Bawarii skrytykował zarówno Czechy, jak i rząd regionalny Tyrolu, które jego zdaniem zbyt łagodnie potraktowały zagrożenie ze strony COVID-19. Markus Soeder chce doprowadzić do tego, aby zmutowany wirus pozostał jak najdłużej poza Bwarią. Przyznaje jednak, że od dawna szerzy się on także na niemieckim pograniczu. ‒ Ci, którzy teraz ignorują niepokój związany z wirusem, grzeszą ‒ uważa polityk CSU. Partnerom po drugiej stronie granicy brakuje „niezbędnej powagi", skarży się szef bawarskiego rządu.
Krytykuje także Europę. UE nie pogrąży się z powodu kontroli granicznych ‒ twierdzi. A Komisja Europejska powinna raczej martwić się o szczepionki i pozwolić jemu i innym politykom regionalnym wykonywać swoją pracę na granicach.
Rzecznik Komisji Europejskiej upomniał Niemcy, aby przestrzegały decyzji podjętych na licznych szczytach UE, wspólnie koordynowały działania i utrzymywały możliwie otwarte granice w strefie Schengen. Tymczasem w Schirnding, Tirschenreuth i Wunsiedel, małych miasteczkach w regionie przygranicznym, ludzie nie są tak zdeterminowani jak premier rządu w Monachium. Starosta powiatu Wunsiedel, Peter Berek, twierdzi, że nowe przepisy spowodują znaczne problemy.
‒ Musimy teraz powiedzieć firmom: nie jesteście strategicznie ważni. To będzie bardzo trudne ‒ mówi starosta. Mimo to jest zdania, że zaostrzenie po raz kolejny restrykcji było słusznym posunięciem. Jak dotąd tylko pięć procent osób dojeżdżających z Czech do pracy uzyskało pozytywny wynik testu na obecność wirusa. Jednak w 64 procentach tych przypadków za przyczynę zakażenia uważa się jego brytyjską odmianę. ‒ Dlatego musimy działać już teraz ‒ uważa Peter Berek.
Starosta jest również przewodniczącym Stowarzyszenia gmin EU-Regio po obu stronach granicy. To, co dzieje się w Republice Czeskiej, jest swego rodzaju porażką tego państwa. ‒ To nie jest wina ludzi, ale nie można tam teraz wszystkiego otwierać przy liczbie zachorowań powyżej 1000 na 100 tysięcy mieszkańców ‒ krytykuje starosta Berek. ‒ Mam nadzieję, że my w regionie przygranicznym szybko znajdziemy drogę powrotną do współpracy, która faktycznie nas wyróżnia.
„Ostrożna jazda”
Przedsiębiorstwa z Górnego Palatynatu, w którym zatrudnionych jest około 5000 osób dojeżdżających z Czech, są niezadowolone z rozwoju sytuacji. Branża hotelarska, w której tradycyjnie pracuje wielu Czechów, jest zawieszona. ‒ Ale w sektorze produkcyjnym pilnie potrzebujemy tych pracowników teraz i dziś ‒ mówi Florian Rieder, szef Izby Przemysłowo-Handlowej Górnego Palatynatu. Czesi dojeżdżający do pracy zadają sobie wiele trudu, aby móc do niej dojechać. Niektórzy z nich będą teraz mieszkać w pensjonatach lub hotelach w Niemczech, inni będą musieli pokonywać ogromne objazdy lub poddawać się ciągłym testom. Według Floriana Riedera, przedsiębiorstwa handlowe rozumieją, że trzeba coś zrobić przeciwko odmianom wirusa, ale nie można o tym po prostu zdecydować w weekend. ‒ Potrzebowalibyśmy kilkudniowego wyprzedzenia ‒ wyjaśnia Rieder. Urzędnicy państwowi nie poinformowali, jak długo potrwa zamknięcie granicy. ‒ Jak zawsze w tej pandemii „jedziemy bardzo ostrożnie” ‒ konstatuje.
Premier Bawarii Markus Soeder nie mógł podać żadnych prognoz. ‒ Utrzymamy ten stan tak długo, jak będzie trzeba ‒ powiedział na przejściu granicznym w Schirnding. Jak dodał, nie ma sensu teraz spekulować, ponieważ nie wiadomo, jak szybko będzie można zmniejszyć liczbę zakażeń.
Kiedy szef bawarskiego rządu odjeżdża w południe ogrzewanym samochodem służbowym, temperatura w Schirnding podnosi się do minus 5 stopni. ‒ Wirus, zimno, lockdown. My tu naprawdę jesteśmy jak w zimowym śnie ‒ mówi jedna z policjantek. ‒ Kiedy się obudzimy?