Berlinale rozczarowuje
14 lutego 2014Po tym jak pierwsze dni festiwalu opanowały filmy niemieckie i hollywoodzkie, w drugiej części festiwalu postawiono na kino z nieco odleglejszych krajów. Po czerwonym dywanie w Berlinie przechadzają się reżyserzy z Azji i Ameryki Łacińskiej.
„Pewnego razu na Dzikim Zachodzie” … po chińsku
Jak produkcja powstałego z grobu Sergio Leone prezentuje się chiński spaghetti western „Wu Ren Qu” („No Man’s Land”). Film w reżyserii Ninga Hao opowiada perypetie pewnego prawnika z dużego miasta, który na chińskich peryferiach musi zmierzyć się ze światem przestępczym. Piękne krajobrazy, pompatyczna muzyka, brutalne sceny i ciągłe zaskakujące zwroty akcji wskazują na świadome nawiązanie do włoskich wzorców.
Również krajan Hao, reżyser Lou Ye gra z klasykami gatunku. W „Tui Na” („Blind Massage”) akcja toczy się wokół mieszkańców domu dla niewidomych, którzy dorabiają jako masażyści. Subtelne nawiązania do zmian we współczesnej chińskiej gospodarce i próba poważnego zmierzenia się z problemami niewidomych stanowią, że film jest niezwykle przekonywującym obrazem.
Rozczarowania z Ameryki Łacińskiej
Na prawie całkowitej nieobecności na tegorocznym festiwalu reżyserów ze środkowej i wschodniej Europy skorzystali twórcy hiszpańskojęzyczni. Celina Murga w „La Tercera Orilla” („The Third Side of the River”) skupia swoją uwagę na pewnym nastolatku, który próbuje wydostać się z okowów patriarchalnego, tradycyjnego wychowania. Film ten jest dosyć ciekawą produkcją, która jednak z powodu słabej dramaturgii nie wywołuje większych emocji u widzów.
Peruwiańska reżyserka Claudia Llosa, która w 2009 roku za film „Gorzkie mleko” została nagrodzona Złotym Niedźwiedziem, zaprezentowała w tym roku międzynarodową produkcję „Aloft”. Wprawdzie film zachwyca północnokanadyjskimi krajobrazami, jednak jego dziwaczna akcja jest mierna. „Aloft” jest typowym przykładem fatalnej tendencji, kiedy młodzi i zdolni reżyserzy omamieni wielkim budżetem pracują z międzynarodowymi gwiazdami i w zupełności zapominają o własnych korzeniach.
Kandydat do Złotego Niedźwiedzia?
Kto zatem może pretendować do Złotego i Srebrnego Niedźwiedzia? Wielu krytyków stawia na film młodego Brytyjczyka Yanna Demange, który już na początku festiwalu zachwycił publiczność i na trwałe wrył się w pamięć produkcją „71”.
„71” opowiada historię konfliktu w Irlandii Północnej pomiędzy protestantami i katolikami w tytułowym roku 1971. Brytyjski żołnierz dostaje się między dwie strony tego bezwzględnego konfliktu. Zdaniem krytyków przedstawiająca skomplikowaną sytuację polityczną historia zachwyca zróżnicowanymi sylwetkami. Film ten przedstawia bezsens wojny. To film o ludziach, którzy dostali się w spiralę przemocy i beznadziei. Złoty niedźwiedź dla „71”, czyli dla działa przekonywującego w treści i formie, byłby dobrą decyzją.
Jochen Kürten / Alexandra Wojnarowska
red. odp.: Elżbieta Stasik