„Berliner Zeitung”: relacje polsko-niemieckie nie są ważne
2 listopada 2024Autor felietonu Klaus Bachmann zwraca uwagę na dominującą w Niemczech ambicję „przepracowania” przeszłości, z której wynika postulat, aby dowiedzieć się więcej o niemieckich zbrodniach w Polsce, co miałoby prowadzić do poprawy relacji z Polakami. Zgodnie z tą tezą stosunki stałyby się lepsze, gdyby Niemcy „poznali przeszłość, weszli głębiej w siebie, wszystkiego żałowali i zapłacili reparacje”.
„Aby pogodzić się ze sobą, należy przeszłość przepracować, zdystansować się od niej, wyrazić żal, przeprosić i zadośćuczynić (ofiarom)” – pisze Bachmann. Tak postąpili jego zdaniem niemieccy politycy wobec Izraela, Związku Sowieckiego, Czech, „Żydów” (własnych i za granicą), robotników przymusowych, ofiar medycznych eksperymentów i osób, które przeżyły Holokaust.
Niemcy nie przeprosili Francji za II wojnę światową
Przy tej okazji pominięto jeden błąd – najlepsze relacje Niemcy mają z Francją, której żaden niemiecki polityk nie przeprosił. Niemiecko-francuskie gesty pojednania dotyczyły I wojny światowej, a II wojnę światową, podobnie jak sprawę reparacji, oba kraje zostawiły w spokoju.
Bachmann zwraca uwagę, że postulat przepracowania przeszłości, aby nie musieć jej powtarzać, pochodzi z psychoterapii Freuda i dotyczy pojedynczych pacjentów, a nie całych narodów.
Powyższy wzór postawy Niemców wobec Polaków jest jego zdaniem „wysoce problematyczny” z jeszcze jednego powodu – abstrahuje on od faktu, że niemieckie społeczeństwo składa się w prawie jednej trzeciej z imigrantów, których przodkowie nie byli ani sprawcami, ani ofiarami.
Niemcy nie są monoetniczne
Polacy traktują Niemców nadal jako „mono-etniczne” państwo narodowe, w którym każdy mieszkaniec odziedziczył winę mającą coś wspólnego z Hitlerem. Obywatele Niemiec pochodzenia tureckiego, ormiańskiego, brytyjskiego, włoskiego czy marokańskiego nie mają powodu, by zastanawiać się, co ich przodkowie uczynili Polakom.
Zdaniem Bachmanna postulat, aby za pomocą przezwyciężenia przeszłości poprawić dwustronne stosunki z Polską, jest chybiony. Autor powołuje się na wyniki Barometru publikowanego regularnie przez Niemiecki Instytiut Spraw Polskich (DPI) w Darmstadt. Sondaż pokazuje, że Polacy i Niemcy myślą coraz lepiej o drugim kraju, ale powody są ahistoryczne i apolityczne – wynikają z pozytywnych stereotypów. Polacy lubią Niemców, ponieważ uważają ich za nowoczesnych i otwartych na świat.
Także w czasach rządów PiS sympatia dla Niemców, wbrew antyniemieckiej propagandzie, wzrastały, ponieważ polskie społeczeństwo w ostatnich latach stawało się coraz bardziej tolerancyjne – czytamy w „Berliner Zeitung”.
Czy reparacje są dla Polaków ważne?
Bachmann zwraca uwagę, że komentatorzy i dyplomaci błędnie interpretują wysokie poparcie w Polsce dla roszczeń reparacyjnych. Ponad 70 proc. Polaków popiera reparacje, ale równocześnie dwie trzecie pytanych nie traktuje ich poważnie uważając, że nie ma szans na ich uzyskanie.
Poprawa relacji niemiecko-polskich nie znajduje się wśród najważniejszych tematów poruszających Polaków i Niemców. Dla Niemców są to migracje, energia, zmiany klimatyczne i sytuacja gospodarcza, dla Polaków bezpieczeństwo, obrona, ochrona zdrowia i ograniczenie nielegalnej migracji wylicza autor.
Jego zdaniem można by powiedzieć, że stosunki polsko-niemieckie są dla Polaków i Niemców „non-issue” (problemem o niewielkim lub żadnym znaczeniu).
PiS-owi nie udało się uczynić z reparacji ważnego tematu. Obywatele Polski budząc się rano pytają, czy wejdą Rosjanie, czy Ukraińcy przegrają wojnę, czy na Śląsku jest powódź i ile kosztuje dziś masło, ale nie tracą czasu na zastanawianie się nad reparacjami.
Tusk nie cieszy się z kontroli granicznych
Bachmann ostrzegł, że skoncentrowanie się niemieckich i polskich polityków, a także mediów oraz szkół na problematyce rozliczeń, odniesie odwrotny od zamierzonego skutek. Autor podkreślił, że polskie społeczeństwo bardzo zmieniło się w ostatnich 20 latach i pożegnało się z „romantycznym mitem zbiorowej ofiary” na rzecz postaw bohaterskich.
Zdaniem Bachmanna pomysłem na poprawę relacji polsko-niemieckiej mogłaby być współpraca obu armii. Już w czasach premiera Mateusza Morawieckiego i szefa MON Mariusza Błaszczaka, w Polsce przebywało najwięcej niemieckich żołnierzy od czasu zakończenia wojny. W czasach PiS trudno było chwalić się współpracą z Niemcami – „Błaszczak unikał sytuacji, w których ktoś mógłby go zobaczyć z Niemcem w mundurze, prawdopodobnie ze strachu, że ktoś doniesie Kaczyńskiemu i skończy tak, jak Jacek Czaputowicz, którego zwolniono po dwóch latach, gdyż nie był wystarczająco antyniemiecki”.
Bachmann zarzucił premierowi Donaldowi Tuskowi, że zamiast cieszyć się z tego, że Niemcy za pomocą kontroli na granicy uczynili trasę przerzutu migrantów przez Białoruś i Rosję mniej atrakcyjną, i zamiast zawrzeć z szefową niemieckiego MSW umowę o szybkim i nie biurokratycznym odsyłaniu migrantów zgodnie z konwencją dublińską (na podstawie tej konwencji cudzoziemcy zawracani są do kraju UE, który jest odpowiedzialny za rozpatrzenie ich wniosku o azyl. Zazwyczaj państwem tym jest pierwsze państwo członkowskie, którego granicę przekroczył cudzoziemiec starający się o ochronę – red.), Tusk wysłał szefową niemieckiego MSW Nancy Faeser na granicę wschodnią, a minister spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak zorganizował tam „wojowniczą konferencję prasową”. W tym czasie jego towarzysze partyjni grzmieli przeciwko kontrolom i domagali się, aby rząd niemiecki zapłacił za mur na granicy. W ten sposób oba rządy pokazują, że dla nich też polsko-niemieckie relacje są „non-issue” – podsumował Klaus Bachmann.