Bez muzyki nie ma wesela
20 stycznia 2008Na polsko-niemieckim weselu w Hattingen, w zagłębiu Ruhry, nie może zabraknąć staropolskich zwyczajów – tak jak w Polsce nowożeńców wita się tu chlebem i solą. Jest też oczywiście i polska wódka.
Panna młoda urodziła się w Polsce, ale wychowała w Niemczech. Pan młody jest rodowitym Niemcem. Goście weselni to także mieszane towarzystwo – po części Polacy i Niemcy.
Kto decyduje się na takie międzynarodowe wesele, ten musi mieć na uwadze różne rzeczy – od rozlokowania gości przy stole, po prowadzenie zabawy w dwóch językach i odpowiedni dobór muzyki.
- Było ciężko posadzić gości tak, żeby wszyscy siedzieli razem a nie osobno i żeby dobrze się bawili - mówi panna młoda, Andrea Maczkiewicz.
Różnice w mentalności
Zeby weselni goście dobrze się bawili nowożeńcy zdecydowali się na zespół "Casino". Jego członkowie już od dwunastu lat zajmują się oprawą polsko-niemieckich wesel. "Casino" to przedsięwzięcie rodzinne – syn Albert śpiewa dla niemieckich gości, ojciec Joachim gra na gitarze polskie przeboje. W ciągu dwunastu lat na estradzie ojciec i syn zdążyli zaobserwować różnice w mentalności między Polakami a Niemcami.
- Polacy wychodzą i tańczą, Niemcy raczej obserwują. Ale później za jakieś trzy-cztery godzinki, jak to wesele trwa, to widać jak i Niemcy są w tym wirze tańca i tu na parkiecie tańczą razem z Polakami. To jest właśnie fajne na takich weselach, że te dwie narodowości lepiej się poznają. O to właśnie chodzi - mówi Joachim Lamich.
"Sto lat" po polsku i niemiecku
Tam gdzie są Polacy nie może zabraknąć pieśni "Sto lat" - ze względu na mieszane towarzystwo w wersji polskiej i niemieckiej. Każdy próbuje tu śpiewać w obu językach i poznawać zwyczaje drugiej strony.
- Tu są różne zwyczaje, których my jak żyliśmy w Polsce nie praktykowaliśmy. Ale człowiek stara wejść się w ten inny świat zwyczajów i te inne tradycje przyjąć. Dla nas to jest codzienność i normalność - mówi jedna z pochodzących z Polski pań.
Oprócz weselnych zwyczajów najważniejsza dla udanej zabawy jest muzyka. Przeboje z dawnych lat – to podoba się najbardziej. Joachim śpiewa je całym sercem – to rodzaj ukojenia tęsknoty za rodzinnym krajem.
- Kiedy byłem na pierwszych odwiedzinach w Polsce, bardzo ciężko mi było opuszczać kraj i wracać z powrotem do Niemiec. Ale kiedy zaczęliśmy razem grać wiedziałem, że ludzie czekają na mnie, że będzie następne wesele i następna polska zabawa czy jakiś festyn i trzeba wracać. I to złagodziło ten ból powrotu tutaj do Niemiec. I właściwie czuję się teraz jak u siebie w domu - mówi Joachim Lamich.
Pełny kalendarz
Ojciec i syn mają pełny kalendarz zamówień. To oznacza całe noce spędzone poza domem.
Moją żonę poznałem na scenie, tak jak moja mama poznała tatę na scenie. Nasze żony wiedziały więc co ich czeka - twierdzi Albert Lamich.
A żony muzyków czeka następny weekend bez męża – kolejne wesele z zespołem Casino już za tydzień.