Bezkarni łapówkarze
21 lipca 2005„Sprawozdawca sportowy w areszcie”, „Ustąpienie dwóch prezesów spółek notowanych na giełdzie”, „Prokurator prowadzi dochodzenie” - doniesienia z ostatnich dwóch tygodni potęgują wrażenie, że korupcja w Niemczech przybiera na sile. Wprawdzie statystyka tego nie potwierdza, tym niemniej korupcja nie tylko nadszarpuje opinię tych firm, ale wyrządza im szkody finansowe. Profesor ekonomii z Pasawy, Johann Graf Lambsdorff, jest autorem dorocznego indeksu korupcji dla Transparency International, organizacji non-profit. Ranking światowej uczciwości otwiera Finlandia. A Lambsdorff uważa, że gdyby w Niemczech była niższa korupcja, to każdy byłby zamożniejszy. Podkreśla on, że szkody, wyrządzone przez korupcję, są dokładnie wymierne – oznacza to, że gdyby w Niemczech korupcja była tak niska, jak w Finlandii, to zlecenia na realizację projektów trafiałyby do najlepszych, a nie najbardziej nieuczciwych. To oznacza, że każdy Niemiec miałby dochody wyższe o 6 procent.
Są jednak tacy, którzy wykrycie afer korupcyjnych uważają za dobry omen. Inni wskazują na szarą strefę, mimo dość znacznej wykrywalności przestępstw gospodarczych, sięgającej 95 procent. Zdaniem Lambsdorffa afery Volkswagena i Infineon wykazują, że firmy narażone są na korupcję i muszą temu przeciwdziałać - ekonomista z Pasawy opowiada się za stworzeniem kodeksu etycznego oraz systemu informacji o przypadkach korupcji. Szanse na wykrycie afery są bowiem większe, jeśli informacje przekaże ktoś z wewnątrz.
Po zamachach terrorystycznych i skandalach w USA, z których najbardziej znana jest afera koncernu Enron, wiele firm amerykańskich przekazało kontrolę wewnętrzną w ręce jednej osoby, wyposażonej w szerokie kompetencje. Tymczasem firmy niemieckie nie dostrzegają jeszcze znaczenia walki z przestępczością gospodarczą – mówi Thorsten Mehles, były policjant, kierujący dziś prywatną firmą doradczą dla przedsiębiorstw z zakresu korupcji, badającą sprawę zanim zabierze się do niej prokurator.
Krytycy wskazują na słabość niemieckiego systemu wyłaniania kadr kierowniczych – nowych prezesów wskazują poprzedni szefowie, co uniemożliwia podział kompetencji między zarządem a radą nadzorczą. Zarówno u Volkswagena, jak i w Infineon wiele wskazuje na to, że kilka osób popełniło spore nadużycia. Lecz podniesienie korupcji do rangi strategicznego celu przedsiębiorstwa – by na przykład uzyskać zlecenia publiczne – to całkiem inna historia, uważa Lambsdorff. Profesor z Pasawy opowiada się za utworzeniem katalogu kar dla przedsiębiorstw, dających łapówki za zlecenia publiczne – na przykład 10 procent wartości zlecenia tytułem kary za nieuczciwy tryb.
Na razie jednak korupcja rzadko kiedy prowadzi do kary. Minister gospodarki RFN, Wolfgang Clement, zastanawiał się nad wprowadzeniem czarnych list, kartoteki antykorupcyjnej. Ale na razie to tylko projekt, bo na głowie ma on ważniejsze sprawy – na przykład wybory, które odbędą się jesienią…