Bezpieka na eksponowanych stanowiskach w Urzędzie ds. Akt Stasi
28 lutego 2011Wiceprzewodniczący klubu CDU/CSU żąda od kierownictwa Urzędu ds. Akt Stasi, by odpowiedziało na pytanie, "jak znów mogło dojść do czegoś takiego". W rozmowie z Mitteldeutsche Zeitung wyraził obawę, że ucierpi na tym wiarygodność tej instytucji.
Zrobili karierę również po upadku NRD
W ciągu krótkiego czasu ujawniono drugiego byłego współpracownika Stasi, który zajmował w tym urzędzie kierownicze stanowisko.
W piątek (25.02) doniesiono, że Lutz Penesch, który ustąpił z funkcji przewodniczącego Rady Personalnej, prawdopodobnie pracował w charakterze nieoficjalnego współpracownika Stasi. Penesch przyznał, że Stasi "uwiodła go" w Halle, gdy miał 17 lat. Rzekomo zarzucono mu, że słuchał zachodniego radia. Penesch ustąpił, gdy go skonfrontowano z posklejanymi ścinkami akt na jego temat.
Teraz Die Welt pisze o informatyku, Peterze Schmidt, odpowiedzialnym w urzędzie za technikę komputerową. Na to stanowisko powołano go dwa lata temu. Jak się okazuje, Schmidt był porucznikiem w Ministerstwie Bezpieczeństwa Państwowego NRD, a w Urzędzie ds. Akt Stasi "decydował o podejściu do materiałów archiwalnych", pisze Die Welt.
49-letni dziś Schmidt od 1980 roku aż sześciokrotnie awansował w służbie bezpieczeństwa i był wielokrotnie odznaczany. Jako ojciec rodziny otrzymywał od niemieckiej bezpieki sowite roczne wynagrodzenie w wysokości 19.075 marek NRD. W 1991 roku, jako jeden z pierwszych, został zatrudniony w powstającym Urzędzie Gaucka.
Sami szeregowi pracownicy
Dopiero niedawno, bo pod koniec ubiegłego tygodnia, rzecznik Urzędu ds. Akt Stasi oświadczył, że 53 pracowników tej instytucji, którzy współpracowali ze Stasi, zajmuje się głównie sprawą zabezpieczenia gmachu. Do tego dochodzi "kilku techników i jeden archiwariusz".
Arnold Vaatz powiedział, że "w tej instytucji zakonserwowano ducha enerdowskiej biurokracji. Ani Marianne Birthler, ani Joachim Gauck jako dyrektorzy tej placówki nie chcieli tego przyjąć do wiadomości".
Nie jej wina
Marianne Birthler się broni. Uważa, że nie można jej obciążać odpowiedzialnością za to, że w Urzędzie pracę znalazło tylu członków służby bezpieczeństwa SED (Partia Jedności Niemiec - przyp. red.), bo zatrudnił ich jej poprzednik Joachim Gauck. "Nie miałam wyboru" - dodała Birthler.
W marcu funkcję szefa Urzędu ds. Akt Stasi przejmuje Roland Jahn. Poseł do Bundestagu Reiner Deutschmann (FDP) wyraził nadzieję, że po Birthler nastaną inne czasy: "Ufam desygnowanemu szefowi (Urzędu ds. Akt Stasi) Jahnowi, że dobierze się do tych nieprawidłowości".
ots, DW, AFP / Iwona D. Metzner
red. odp.: Magdalena Szaniawska/ MM