Białoruś i Rosja mają problem: partyzanci zadają im ciosy
1 marca 202326 lutego rano na białoruskim lotnisku wojskowym w Maczuliszczy w pobliżu stołecznego Mińska nastąpiło kilka eksplozji. Był to akt sabotażu, w wyniku którego ciężko uszkodzony został rosyjski samolot zwiadowczy typu A-50 – podała organizacja BYPOL. Składa się ona z byłych członków białoruskich sił bezpieczeństwa, którzy walczą teraz z reżimem w Mińsku, częściowo z zagranicy.
Potwierdzają to również białoruskie kanały na Telegramie Hajun project i Zamkadomby. Rosyjscy eksperci wojskowi Jurij Kotenok i Siemion Piegow piszą, że lotnisko zostało prawdopodobnie zaatakowane dronami. Nie ma zdjęć ani filmów z miejsca zdarzenia, brak też oświadczeń władz.
27 lutego rządzący Białorusią Alaksandr Łukaszenka spotkał się z sekretarzem Rady Bezpieczeństwa, ministrem spraw wewnętrznych, szefem KGB oraz strażą graniczną, jednak nie wydano następnie żadnych oświadczeń dotyczących zdarzenia. Także Dmitrij Pieskow, rzecznik Władimira Putina, nie powiedział mediom nic na ten temat.
Byli członkowie służb o aktach sabotażu
Już wiosną 2022 roku, po rozpoczęciu rosyjskiej wojny z Ukrainą, białoruscy aktywiści dokonywali aktów sabotażu przeciwko krajowej kolei, przerywając w ten sposób transport rosyjskiego sprzętu wojskowego. Następnie na Białorusi zatrzymano wielu tzw. partyzantów kolejowych. Niektórzy z nich zostali następnie skazani na długie, ponaddwudziestoletnie kary więzienia za terroryzm.
Według Alaksandra Azaraua, szefa BYPOL, rząd nie zdołał jednak wytropić większości partyzantów. Azarau powiedział DW, że jego grupa zaplanowała kolejne akcje. „Szukaliśmy obiektów, które wchodzą w grę jako cele akcji partyzanckich”. Według niego po zatrzymaniach siły bezpieczeństwa na Białorusi się „odprężyły” i usunęły wiele posterunków.
Akt sabotażu na lotnisku przygotowywano przez cztery lata. „Z zagranicy trudno komunikować się z partyzantami na Białorusi, prowadzić działania zwiadowcze, dostarczyć niezbędne rzeczy, zorganizować wyjazd z kraju i zadbać o bezpieczeństwo” – mówi Azarau. Samolot zwiadowczy nie był według niego celem przypadkowym: „Dla armii rosyjskiej jest on bardzo ważny. To – że tak powiem – okręt flagowy floty powietrznej. Dokonywał lotów zwiadowczych nad terytorium Ukrainy i dostarczał dokładne dane dotyczące celów ataków rakietowych”.
Według BYPOL na Białorusi znajdował się tylko jeden rosyjski A-50, właśnie w Maczuliszczy, i został zaatakowany dronami. „Były dwa wybuchy: w części środkowej, gdzie znajduje się antena radarowa, i w przedniej części kadłuba” – relacjonuje Azarau. BYPOL zakłada, że maszyny nie da się już naprawić: „Zobaczymy, czy ponownie wystartuje”.
Nie podaje, ile osób uczestniczyło w akcji ani czy byli wśród nich wojskowi. Zapewnia jednak: „To była grupa Białorusinów, którzy już wyjechali z kraju i są teraz bezpieczni”.
Samolot za 330 milionów dolarów
Według danych Biełaruskiego Hajunu, czyli zespołu monitorującego ruchy wojsk na Białorusi, rosyjski samolot A-50 o numerze rejestracyjnym RF-50608 przyleciał na Białoruś 3 stycznia 2023 roku. Od tego czasu użyto go 12 razy. Jednak na początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę, 24 lutego 2022 roku, również znajdował się na Białorusi.
Według projektu Biełaruski Hajun rosyjskie siły powietrzne posiadają dziewięć takich maszyn, z których sześć jest zmodernizowanych. Szacuje się, że każda z nich jest warta około 330 milionów dolarów.
Mykhailo Samus, dyrektor New Geopolitics Research Network, mówi, że te rosyjskie samoloty zwiadowcze potrafią wyszukiwać w promieniu do 500 kilometrów cele na ziemi, w powietrzu i na morzu, łącznie z mobilnymi i stacjonarnymi rakietami, samolotami, kolumnami pancernymi, wyrzutniami rakiet i systemami obrony przeciwlotniczej. Dane są następnie przekazywane do systemów broni rażenia. „Nie ma wielu takich samolotów. Według różnych źródeł może ich być około dziesięciu. Są aktywnie wykorzystywane w wojnie z Ukrainą” – mówi ukraiński ekspert wojskowy.
Ryhor Nizhnikau z Fińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w Helsinkach uważa, że zniszczenie tego samolotu zwiadowczego jest porównywalne z zatopieniem krążownika „Moskwa” na Morzu Czarnym w połowie kwietnia. „Oczywiście, »Moskwa« była jedynym krążownikiem w swoim rodzaju, a Rosja ma około dziesięciu takich samolotów” – podkreśla ekspert. „Jednak z powodu sankcji trudno będzie go zastąpić. Taki samolot to latająca elektronika, złożona z mikroprocesorów i technologii importowanych z Zachodu”.
Mińsk i Moskwa – zgrana para
Mińsk i Moskwa tuszują to zdarzenie – twierdzi Nizhnikau. „Były zupełnie nieprzygotowane i są w dość dużym szoku”. Dodaje, że akt sabotażu nastąpił w okresie, kiedy Mińsk ostrzegał, że każda „operacja” przeciwko Białorusi może zmusić kraj do przystąpienia do wojny. Jednak ani Rosja, ani Białoruś nie chcą teraz nic zmieniać we wzajemnych relacjach. „Moskwa jest zadowolona z sytuacji na Białorusi, a Łukaszenka chce pokazać, że ma ją pod kontrolą. Atak nie jest teraz na rękę żadnej ze stron, dlatego wolą go ignorować” – uważa ekspert.
Zdaniem Nizhnikaua dokonany przez stronę ukraińską akt sabotażu na Białorusi brzmiałby dla reżimu w Mińsku jeszcze gorzej niż wiadomość, że samolot wysadzili w powietrze białoruscy partyzanci. Ekspert przypuszcza, że Łukaszenka mógłby wtedy powiedzieć Kremlowi: „Chcecie, żebyśmy uczestniczyli w wojnie, ale sami jesteśmy atakowani”.
Ponadto „ukraiński ślad” oznaczałby dla Łukaszenki ciężką klęskę polityczną. „Wielokrotnie mówił, że na atak z Ukrainy musiałby zareagować, a Rosja przyszłaby mu wtedy z pomocą” – dodaje Nizhnikau. Jego zdaniem Rosja jednak nie chce reagować. Nie ma ani takich środków, ani woli.
Będzie ostra reakcja reżimu
Nizhnikau liczy się jednak z ostrą reakcją wewnątrz Białorusi: „Będą chcieli pokazać, że każda akcja, czy to przeciwko państwu, czy przeciwko armii rosyjskiej, jest surowo karana – tak jak w przypadku partyzantów kolejowych”. Ekspert nie wyklucza, że zatrzymani zostaną ludzie, którzy lajkują w mediach społecznościowych informacje o zdarzeniu w Maczuliszczy lub po prostu byli w niewłaściwym czasie w niewłaściwym miejscu, czyli w pobliżu lotniska podczas zamachu.
Jego zdaniem Mińsk będzie też chciał pokazać Moskwie, że potrafi zadbać o bezpieczeństwo rosyjskich obiektów na Białorusi: „Aby nie było precedensu, że Rosja wysyła wojska do pilnowania dróg dojazdowych do swoich instalacji wojskowych na Białorusi”.
Według Alaksandra Azaraua zatrzymano już młodą kobietę, mieszkającą w okolicach Maczuliszczy. Są też doniesienia, że na drogach na Białorusi pojawiły się dodatkowe patrole. „Jest wielu uzbrojonych żołnierzy na granicy z Ukrainą” – twierdzi szef BYPOL. „Na przejściach granicznych intensywnie kontroluje się samochody. Natomiast tajne służby próbują ustalić, które osoby wzięły udział w tej akcji”.