Biden wypada z gry o tron. Jak powinna działać UE?
22 lipca 2024Swoją rezygnacją z walki o drugą kadencję w Białym Domu Joe Biden wywrócił stolik, na którym wszystkie karty leżały już odkryte. Teraz stratedzy Donalda Trumpa głowią się nad przeformatowaniem kampanii pod nowego konkurenta. Albo konkurentkę, bo blisko zapewnienia sobie nominacji Demokratów jest wiceprezydentka Kamala Harris, zasilona od wczoraj (21.07.) 100 milionami dolarów, które spłynęły od darczyńców.
A świat – w tym UE – głowi się, jak układać sobie stosunki z wszystkimi trzema stronami.
Trzema, bo jeśli Bruksela chce 20 stycznia, po zakończeniu kadencji obecnego prezydenta, zaliczyć dobry start dalszej współpracy z USA, to przez pół roku mniej lub bardziej zakulisowa polityka zagraniczna na kierunku transatlantyckim będzie musiała mieć na względzie trzy ośrodki decyzyjne – Gabinet Owalny, Mar-a-Lago, czyli posiadłość Trumpa, jak również Zachodnie Skrzydło Białego Domu, gdzie rezyduje Harris.
Unia musi ułożyć relacje z trzema obozami w USA
– Patrząc z perspektywy liderów europejskich współpraca z USA jest ważna niezależnie od tego, kto jest prezydentem, a kto rządzi w Kongresie – mówi Deutsche Welle dr Bart M. J. Szewczyk, amerykański ekspert ds. UE i relacji transatlantyckich polskiego pochodzenia, współpracujący z think-tankiem German Marshal Fund of the United States (GMFUS). Jak dodaje, „szeroko rozumiany Zachód wraz z Japonią, Koreą Południową i Australią ma 60 proc. światowego PKB”.
– Jeśli to przyjmujemy – jak ja przyjąłem w mojej książce „Partners of First Resort” – za punkt wyjścia, to ta współpraca powinna być tak samo ważna dla Waszyngtonu – dodaje Szewczyk, który pracował też m.in. jako doradca ds. międzynarodowych w think-tanku Komisji Europejskiej, doradca ambasadorki USA przy ONZ Samanthy Power i członek sztabu planowania polityki sekretarza stanu USA Johna Kerry’ego.
Reakcje liderów UE
Liderki i liderzy UE – szefowa Komisji Ursula von der Leyen, szef unijnej dyplomacji Josep Borrell i jego następczyni Kaja Kallas czy przewodniczący Rady Charles Michel – nie skomentowali od razu decyzji amerykańskiego prezydenta. Z szefów państw członkowskich zareagowali przede wszystkim premier Polski Donald Tusk i kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Ten ostatni nazwał Bidena „przyjacielem” i ocenił, że to dzięki Bidenowi „współpraca transatlantycka jest bliska, NATO jest silne, a USA jest dobrym i godnym zaufania partnerem”.
Tusk decyzję Bidena określił „być może najtrudniejszą w życiu”. Podkreślił, że dzięki Bidenowi „Polska, Ameryka i świat były bezpieczniejsze, a demokracja i wolność silniejsze”. W podobnym tonie – podziwu za „odważną i godną decyzję” i chwaląc wysiłki Bidena w walce z kryzysem gospodarczym i we wsparciu Ukrainy – wypowiedział się premier Hiszpanii Pedro Sanchez.
Amerykańsko-europejska nawigacja po Atlantyku
Jak będą wyglądać relacje UE z USA i czego należy się spodziewać po Harris w kwestii UE, Ukrainy, Chin czy Bliskiego Wschodu?
– Przez ostatnie kilka lat Kamala Harris oraz jej główny doradca do spraw bezpieczeństwa Phil Gordon uczestniczyli w konferencji bezpieczeństwa w Monachium. Gordon jest bardzo dobrze znany w Europie. Jeżeli Harris zdobędzie nominację i wygra, to można przewidywać, że byłaby to w dużej mierze kontynuacja ostatnich czterech lat – mówi ekspert GMFUS.
Przypomina, że Gordon był w Departamencie Stanu odpowiedzialny za Europę, był też koordynatorem polityki ws. Bliskiego Wschodu. Do tego należy jego zdaniem dodać „intuicję, która charakteryzuje administrację Bidena i Harris”: współpracy z aliantami i partnerami.
– Zakładam, że powyższa logika – obrony Ukrainy i współpracy z Europą – będzie kontynuowana, po to, aby pokazać, że w XXI wieku agresja nie będzie przynosiła politycznych zysków – mówi Szewczyk. Zastrzega jednak, że wiceprezydent niekoniecznie musi kopiować politykę swojego szefa. – Na przykład Joe Biden miał inne podejście, niż Obama, do Afganistanu i resetu z Rosją.
Kluczowa rola wojny w Ukrainie
Zdaniem Barta J. M. Szewczyka, UE powinna prowadzić „otwartą politykę” wobec obozu republikańskiego. Przypomina, że choć Trump początkowo niemalże wymusił na Europejczykach wzrost wydatków na obronę i chciał zmniejszenia zaangażowania USA w Europie, to w końcu liczbę wojsk zwiększył, przy okazji przesuwając ich część z Niemiec do Polski.
– Polska to w ogóle jest ciekawy element w tych relacjach – dodaje ekspert GMFUS. – I Trump, i Biden wygłosili swoje główne przemówienia na temat polityki europejskiej w Warszawie. Bliskość wojny w Ukrainie będzie odgrywała kluczową rolę w relacjach transatlantyckich, niezależnie, czy przyszła administracja będzie demokratyczna, czy republikańska – podkreśla.
Zaznacza jednak, że Donald Trump i J.D. Vance „będą musieli określić swoje priorytety i oczekiwania w stosunku do Europy, w stosunku do partnerów i aliantów w innych częściach świata, w tym na Pacyfiku, i wszystkie te wektory polityki zagranicznej skleić w spójny plan”.
Intensywne pół roku w Białym Domu
Kadencja Bidena kończy się 20 stycznia. Wszystko, co zrobi do 5 listopada, czyli do dnia wyborów, będzie miało wpływ na słupki poparcia jego potencjalnej demokratycznej następczyni lub następcy. Pomimo rezygnacji z kandydowania, Biden nie może zaszyć się w rezydencji w Delaware i odpoczywać.
– To na pewno będzie bardzo aktywny okres – nie ma wątpliwości dr Szewczyk. – Ostatnia okazja, żeby jeszcze coś osiągnąć. Kiedy pracowałem w administracji Obamy, ostatnie pół roku było bardzo intensywne, w tym trzy miesiące po wyborach. Ta maszyna działa, tym bardziej, że w sprawach zagranicznych to prezydent decyduje. Zahamowane będzie raczej ustawodawstwo wewnętrzne, ponieważ tu wymagana jest zgoda Kongresu – wyjaśnia.
Dodaje, że Nie można też zapomnieć, że w wielu krajach UE zmieniły się rządy, a sama Unia będzie mieć nową Wysoką Przedstawicielkę ds. Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa – Kaję Kallas. – Zakładam, że ze strony USA też zostanie wykonany wysiłek, żeby nawiązać dobre relacje z nową ekipą w Brukseli – mówi dr Szewczyk – i w zależności od tego, kto wygra w listopadzie, popchnąć w zamierzonym kierunku politykę wobec Rosji czy Chin.
Rezygnacja dla dobra kraju?
Komentując rezygnację Bidena z kandydowania, Szewczyk podkreśla, że jego wybory polityczne i osobiste wskazują, że prezydent rzeczywiście brał pod uwagę takie kwestie jak interes państwa i Partii Demokratycznej, a także szanse na to, że jego dziedzictwo będzie kontynuowane, a nie rozmontowane przez Donalda Trumpa.
– Nixon zrezygnował, bo się bał oskarżeń o przestępstwa, Johnson – bo był pod presją porażki wojny w Wietnamie. Precedensu do decyzji Bidena trzeba szukać w odleglejszej przeszłości USA – Jerzy Waszyngton mógł kandydować po raz trzeci, ale zrezygnował – ocenia ekspert GMFUS.