Biedny zachód, bogaty wschód?
26 marca 2012W Waltrop, niewielkim liczącym około 30 tysięcy mieszkańców mieście w Zagłębiu Ruhry, czynny jest tylko jeden basen pływacki. Mogą z niego korzystać jednak tylko członkowie lokalnego klubu sportowego. Ostatni, miejski basen bubliczny zamknięto kilka lat temu. Miasto nie miało dość pieniędzy na jego utrzymanie. Waltrop ma dziś 164 mln euro długu. To ponad dwukrotnie więcej, niż wynosi jego roczny budżet.
Toniemy w długach!
W podobnej sytuacji jest wiele gmin w tym regionie. Finansowe problemy Zagłębia Ruhry związane są ze zmierzchem dominującego tu przez dziesięciolecia przemysłu górniczego i hutniczego. Nie do końca powiodła się próba przekształcenia go w niemiecką dolinę krzemową. Owszem, były już pierwsze sukcesy, ale potem nastąpiło zjednoczenie kraju i zachód zaczął płacić na odbudowę wschodu Niemiec.
Transfer pieniędzy następował - i dalej następuje - w ramach tzw. paktu solidarnościowego. Od roku 1995, w którym go wprowadzono, na rozwój gospodarki i infrastruktury na obszarze b. NRD, do roku 2019, w którym - po przedłużeniu w roku 2004 - ma przestać obowiązywać, przeznaczy się w sumie aż 156 mld euro.
Samego pomysłu pomocy nikt nie kwestionuje. Problem polega na tym, że dziś podobnego wsparcia portrzebuje wiele miast i gmin na zachodzie kraju, które też borykają się z kryzysem strukturalnym. W niektórych gminach w Zagłębiu Ruhry stopa bezrobocia wynosi prawie 20 procent i jest przez to trzy razy wyższa, niż średnia krajowa.
Więcej bezrobotnych to mniej dochodów z podatków, ale wiele więcej wydatków na cele socjalne. Skąd wziąć na nie pieniądze? Z oszczędności! W rezultacie Zagłębie Ruhry oszczędza. Zamyka miejskie teatry, baseny publiczne, kluby młodzieżowe i temu podobne instytucje, ale pieniędzy jest wciąż za mało.
Dwa duże miasta w tym regionie - Oberhausen i Dortmund - są zadłużone na dwa miliardy euro każde. To najwyższy dług w całych Niemczech zachodnich. Oba nadal płacą na nielubiany pakt, choć nie mają czym spłacać odsetek od długu, nie mówiąc o spłacie samego długu. W tym ceu zaciągają wciąż nowe kredyty.
Nic więc dziwnego, że zaczynają się buntować. Nadburmistrz Dortmundu, Jörg Stüdemann, uznał pakt solidarnościowy za absurdalny system, który w obecnej sytuacji nie znajduje żadnego usprawiedliwienia. Kiedy w roku 2019 pakt przestanie - jeśli przestanie - obowiązywać, my będziemy musieli jeszcze przez dziesięciolecia spłacać długi zaciągnięte na ten pakt!
Bogaty wschód?
Żądanie rewizji wcześniejszych założeń paktu solidarnościowego, wysuwane przez zbuntowanych burmistrzów, wydaje się w tym samym stopniu słuszne, co nierealne. To prawda, że brakuje im pieniędzy na załatanie dziur na drogach i chodnikach, ale minister finansów, Wolfgang Schäuble, z góry uciął zaczynającą się dopiero debatę polityczną w tej sprawie, oświadczając, że pakt będzie obowiązywał do roku 2019, a szef SPD, najsilniejszej partii opozycyjnej, Sigmar Gabriel, uznał za niestosowną i niepożądaną grę na skłócenie wschodu kraju z zachodem.
W tej sytuacji pozostaje jedynie odpowiedzieć na pytanie, czy buntownicy mają rację? Na pozór tak. Z danych Federalnygo Urzędu Statystycznego w Wiesbadenie wynika, że w roku 2010 kasy gmin na wschodzie Niemiec wykazywały nadwyżkę w wysokości 393 mln euro, podczas gdy ich siostrzyce na zachodzie w większości znajdowały sią na coraz większym minusie.
Albrecht Schröter, burmistrz Jeny, przyznał otwarcie, że pakt nie jest mu już potrzebny. Mało tego. Jena chce do roku 2025 wyjść na plus i wszystko wskazuje, że tak się stanie! Ale obok Jeny są na wschodzie Niemiec także inne miasta, którym wiedzie się znacznie gorzej.
Premier Saksonii-Anhalt, Reiner Haseloff, zwrócił uwagę, że na terenach NIemiec wschodnich bezrobocie jest wciąż dwa razy wyższe, niż w zachodniej części Niemiec, a dochody z podatków wynoszą raptem 55 procent średniego poziomu w tzw. starych landach.
Wtóruje mu premier Meklemburgii-Vorpommern, Erwin Sellering, który nie widzi żadnego powodu, aby zmieniać założenia paktu solidarnościowego. Obaj twierdzą, że wschód wcale nie pławi się w pieniądzach, i że oazy dobrobytu są tam raczej wyjątkiem, niż regułą. Tak czy siak, problem narasta.
Friederike Schulz / Andrzej Pawlak
red. odp.: Andrzej Paprzyca