Bilans roku parlamentarzystów: Ton rozmów jest inny
30 grudnia 2016Okręgiem wyborczym Thomasa Norda jest Frankfurt nad Odrą. Ale to nie jedyny powód, dla którego przewodniczący polsko-niemieckiej grupy parlamentarnej angażuje się w bilateralne sprawy. Do tego dochodzą też wspomnienia. Za czasów NRD przez 4 lata służył w Marynarce Ludowej. Nie zawsze rozumie swoją motywację z tamtych lat, ale „tak było i już“ - mówi w rozmowie z Deutsche Welle.
– W 1980 roku brałem udział w manewrach, które były przygotowaniem do inwazji na wybrzeże Polski. Dziś cieszę się, że skończyło się „tylko" na ćwiczeniach. Choć przyznaję, że pewnie nie wycofałbym się, gdyby rzeczywiście miało dojść do inwazji na sąsiada. Niemiecki bagaż win wobec Polski i tak już jest ogromy. Na szczęście nie został spotęgowany – przyznaje 59-letni polityk. O swojej politycznej przeszłości w 1990 roku mówił otwarcie: „Z politycznego przekonania byłem nieoficjalnym współpracownikiem Stasi". Jego kontrowersyjna przeszłość wywołała również po polskiej stronie różne reakcje, kiedy w marcu 2016 obejmował funkcję przewodniczącego grupy parlamentarnej.
Jego partnerem po polskiej stronie jest Szymon Szynkowski vel Sęk, urodzony w 1982 roku poseł Prawa i Sprawiedliwości. Studiował stosunki międzynarodowe, pół roku był również na uniwersytecie w Osnabrueck. – Wiem, że pół roku to nie jest dużo, ale zawsze to jakieś doświadczenie – zaznacza. W polsko-niemieckiej grupie parlamentarnej jest 48 posłów, ale faktycznie w prace grupy angażuje się kilka osób. W tym roku z niemieckimi kolegami spotkali się siedem razy. – Spotkaliśmy się po to, żeby porozmawiać o tym, co możemy zrobić wspólnie i o tym, co nas dzieli w naszych spojrzeniach na UE, na stosunki bilateralne, politykę historyczną czy sytuacje Polaków w Niemczech – mówi Szynkowski vel Sęk.
Suwerenna decyzja Polaków
Ten rok dla polsko-niemieckich relacji był wyjątkowy. Obchody 25-lecie polsko-niemieckiego traktatu przygotowywano od dawna, część z nich jeszcze za rządów PO. –Nie ukrywam, że wychodziliśmy z założenia, że wybory w Polsce ponownie wygra PO. Po wyborach dalsze przygotowania uroczystości utknęły w martwym punkcie – przyznaje Thomas Nord. Dodaje, że zagraniczne reakcje po zwycięstwie PiS były krytyczne, czasem – jak twierdzi – niewłaściwe. – Problemy pozostały, ale ton rozmów dziś jest inny. Po tym jak PiS zwyciężył wybory apelowałem: ostygnijcie z emocji, zmieńmy ton. To suwerenna decyzja Polaków, która być może nam się nie podoba, ale musimy ją zaakceptować – podkreśla. – Zadawaliśmy sobie pytanie, czy jeszcze w ogóle coś da się zrobić z tym jubileuszem. W marcu 2016 wznowiono współpracę. Powiedziałbym, że było to skromne upamiętnienie, ale odbyło się, z czego się cieszę – dodaje polityk Lewicy.
Z opinią niemieckiego kolegi nie zgadza się Szymon Szynkowski vel Sęk. Według posła PiS obchody nie były skromne, a rozmowy z niemieckimi politykami już dawno nie były tak szczere jak dziś. – Jakość tych stosunków uległa w mojej opinii poprawie w porównaniu z latami poprzednimi, dlatego, że te stosunki są bardziej szczere, co nie wszystkim się podoba po jednej i po drugiej stronie, ale ja uważam to za wartość. Stosunki bilateralne nie opierają się na kurtuazyjnej sympatii, której w poprzednich latach nie brakowało – twierdzi Szynkowski vel Sęk.
Wyszehrad i Weimar się nie wykluczają
Thomas Nord zaznacza, że relacje początkowo przede wszystkim były chłodne. - PiS obstawało przy stwierdzeniu, że to Grupa Wyszehradzka liczy się najbardziej a nie państwa Trójkąta Weimarskiego. Próbowaliśmy przekonać naszych sąsiadów do tego, że Wyszehrad i Weimar się nie wykluczają. Co więcej, mogą się uzupełniać. Teraz relacje się znormalizowały – komentuje niemiecki polityk.
Zdaniem Dietmara Nietana, z SPD, również członka polsko-niemieckiej grupy parlamentarnej, najważniejsze jest to, że obie strony próbują zrozumieć odmienny punkt widzenia sąsiada. Nie ma jednak co ukrywać, różnic jest sporo. A największą stanowi podejście do kryzysu migracyjnego. – Niemcy rok temu postulowali skrajnie odmienny punkt widzenia od naszego, stali na stanowisku, że metodą na poradzenie sobie z tym kryzysem jest relokacja uchodźców. My od początku uważaliśmy, że to nie rozwiąże problemu, a być może go spotęguje. Rzeczywistość przyznała nam rację – mówi Szymon Szynkowski vel Sęk.
Kwestie europejskie rzeczywiście stały się tematem spornym między Polską a Niemcami. Dietmar Nietan uważa, że największym wyzwaniem w bilateralnej współpracy nie są dziś stosunki polsko-niemieckie a relacje na płaszczyźnie europejskiej. – Zajmują mnie takie kwestie jak wspólna polityka wobec uchodźców, kwestia bezpieczeństwa i pokoju na świecie, polityka energetyczna czy wypracowanie unijnych strategii w kontekście roli Europy na świecie. To wszystko może być wypracowanie tylko wspólnie, europejsko – zaznacza polityk SPD.
„Kwestie problematyczne"
Wracając jednak z europejskiego na polsko-niemiecki obszar – i tu jest jeszcze sporo do zrobienia. Na samej górze listy „spraw niezałatwionych" według Szynkowskiego vel Sęka pozostaje kwestia statusu Polaków w Niemczech. – Jeżeli rozmawiam z niemieckimi partnerami, to zawsze, mówiąc o Polakach w Niemczech, używam sformułowania „mniejszość polska". Mam poczucie, że w ostatnich latach wiele osób miało z tym problem, bo uważało, że to nie jest postulat, który powinniśmy promować. To jest kwestia, która nas różni, ale potrafię uzasadnić, dlaczego mniejszość polska powinna mieć podobny status przywrócony i równoprawny z mniejszością niemiecką w Polsce. Nikt się w relacjach polsko-niemieckich na to nie obraża, choć różnica zdań pozostaje – przyznaje. Niektórzy niemieccy członkowie polsko-niemieckiej grupy parlamentarnej podchodzą do tego z większym zrozumieniem niż większość niemieckich polityków, którzy obstają przy stwierdzeniu, że Polacy w Niemczech nie są mniejszością narodową, a migrantami.
Nawet jeżeli polscy i niemieccy politycy nie zawsze są jednego zdania, to w obrębie polsko-niemieckiej grupy parlamentarnej udaje im się podtrzymać dialog. Co zatem było największym sukcesem tegorocznej współpracy?
– Wzajemnie otworzyliśmy kilka furtek do tego, żeby w następnych latach te relacje mogły doprowadzić do konkretnych rozwiązań na poziomie parlamentarnym. Być może uda się wreszcie pchnąć do przodu kwestie problematyczne, jak sprawę Polaków w Niemczech – zaznacza Szynkowski vel Sęk.
Thomas Nord, pytany o to samo, odpowiada krótko: Dla mnie sukcesem było to, że zachowaliśmy zimne nerwy i spokój.
Powiedzieć, że jubileuszowy rok był jak każdy inny, byłoby nieprawdą. Mimo początkowych trudności udało się w obydwu krajach zorganizować ponad 800 imprez i uroczystości, podczas których doszło nie tylko do spotkań polityków, ale i organizacji lub po prostu Niemców i Polaków, którzy są fundamentem bilateralnych relacji.
Magdalena Gwóźdź