Bild am Sonntag: nazistowskie korzenie imperium Reimannów
25 marca 2019Produkty oferowane przez firmy należące do gospodarczego imperium Reimannów zna każdy Niemiec: pastę do zębów Colgate, proszek do pralek Calgon, wodę do twarzy Clearasil, kawę Jacobsa czy prezerwatywy Durex.
Redakcja „Bild dam Sonntag” (BamS) zleciła historykowi Christopherowi Kopperowi przeanalizowanie znalezionych w archiwach nowych dokumentów i listów dotyczących wyróżnionych przez władze RFN krzyżem zasługi przemysłowców.
Mroczne momenty w historii firmy
Badania wykazały, że w rodzinnej historii są mroczne rozdziały dotyczące wykorzystywania robotników przymusowych, ich maltretowania i torturowania – piszą autorzy.
„Moim zdaniem Reimannowie należeli do przedsiębiorców o przekonaniach narodowosocjalistycznych” – ocenia Kopper. Jak zaznacza, większość właścicieli firm przeszła na stronę nazistów dopiero po przejęciu władzy przez Hitlera w 1933 roku, natomiast Reimannowie poparli ich już w 1931 roku. Ojciec i syn nie byli widocznie zwykłymi politycznymi oportunistami, lecz narodowymi socjalistami z przekonania – napisał historyk w swoim raporcie.
Rzecznik rodziny Peter Harf przyznał, że Reimannowie senior i junior byli winni. „Obaj przedsiębiorcy dopuścili się przestępstw i powinni byli właściwie pójść do więzienia” – oświadczył rzecznik, który jest równocześnie szefem rodzinnego holdingu JAB.
Datki dla NSDAP
Kierujący fabryką chemiczną w Ludwigshafen Albert Reimann i jego syn (także Albert) przekazali w 1931 roku datki na partię Hitlera NSDAP. Rok później obaj wstępują do partii, a senior rodu wchodzi do rady miasta – czytamy w BamS. W listach kierowanych m.in. do Reichsfuehrera SS Heinricha Himmlera zapewniają, że są zwolennikami ideologii rasistowskiej i są wrogo nastawieni do Żydów.
Podobnie jak większość niemieckich firm, w czasie wojny w fabrykach Reimannów pracują robotnicy przymusowi. Ze względu na brak dokumentów nie można dokładnie ustalić ich liczby. Z zeznań złożonych po zakończeniu wojny wynika, że personel kierowniczy firmy znęcał się nad nimi. Robotnice przymusowe były molestowane i bite, także w prywatnej wilii przedsiębiorcy. Z dokumentów wynika, że robotnicy przymusowi podczas nalotów nie byli wpuszczani do bunkrów przeciwlotniczych.
Amerykanie ratują Reimannów
Po wojnie Ludwigshafen znalazł się we francuskiej strefie okupacyjnej. Władze francuskie skonfiskowały majątek i zakazały Reimannom zajmowania jakichkolwiek stanowisk kierowniczych w gospodarce.
Uratował ich przypadek. Dzięki posiadaniu drugiego miejsca zamieszkania w Heidelbergu, który znajdował się w amerykańskiej strefie okupacyjnej, ich odwołanie trafiło do władz okupacyjnych USA. Te uznały Reimannów za „biernych uczestników” III Rzeszy, co oznaczało, że pozwolono im zachować majątek. Senior zapłacił 100 Reichsmarek kary, a junior 2000. Obroty firmy wynosiły wówczas 20 mln Reichsmarek.
Jak pisze DPA, obecni właściciele koncernu już trzy lata temu zlecili niezależnemu historykowi opracowanie historii firmy. Wyniki badań mają być opublikowane w przyszłym roku. Koncern zapowiedział przekazanie 10 mln euro na cel charytatywny.
Komentując wyniki badań, niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung” podkreśla, że „dzisiejsze sukcesy wielu firm o nazistowskiej przeszłości opierają się na cierpieniach robotników przymusowych”. „Dlatego tradycyjne firmy z nazistowską przeszłością mają niezmiennie moralny obowiązek zabiegania o to, by historia nigdy się nie powtórzyła” – pisze Max Haegler w „SZ”.