Brak lekarzy we wschodnich Niemczech
15 marca 2008Dzień doktora Christiana Rättiga zaczyna się bardzo wcześnie. Jego pierwsza wizyta domowa zaczyna się już o 6.30 rano. Doktor Rättig mieszka w Brüsewitz w Meklemburgii. Jest zawsze pod telefonem, również w nocy i w czasie weekendów. Działa w pojedynkę i często ratuje w nagłych przypadkach.
- Jestem tu od wszystkiego - zarówno pogotowiem ratunkowym jak i tym, który na końcu siedzi przy kiełbasie, kiedy pacjenci leczą się w szpitalach, kiedy kończą chemioterapię i kiedy znów wracają do domu - mówi lekarz Rättig.
W ciągu 3 miesięcy doktor Rättig przyjął 1100 pacjentów. Jak mówi, w ten sposób dosięga granic swojej wydajności. Więcej już nie da rady. A grono jego pacjentów będzie się powiększać, ponieważ kolega po fachu, który pracuje 10 km dalej, ma 67 lat i wkrótce chce przejść na emeryturę. Nikt nie chce przejąć jego gabinetu, więc pacjenci przyjdą do Rättiga, którego znają już od dawna. Zastępował on zawsze kolegę, gdy ten był na urlopie.
- Nie mogę przyjąć jeszcze tysiąca osób. No, może w drodze wyjątku, jeśli pacjent złamał rękę albo ma katar albo bolą go korzonki. Ale nie mogę troszczyć się o poziom cukru. Na to nie mam czasu - wyznaje zatroskany lekarz.
Niepokojąca statystyka
Najmłodsza córka Christiana Rättiga chce studiować medycynę. Doktor ma nadzieję, że kiedyś przejmie jego gabinet. Byłby to wyjątek, bo prawie żaden młody lekarz nie chce po studiach zaczynać pracy na wsi.
- Z tych co zaczynają, kończy tylko 70-80%. Z tego 10-20% idzie do przemysłu, farmacji czy laboratorium. Tak więc na 10 osób, które zaczynają, zaledwie 5 praktykuje w zawodzie lekarskim - skarży się Christian Rättig.
Młodzi lekarze często też podejmują pracę za granicą albo w dużych klinikach i praktykach lekarskich. Jest tam więcej pacjentów prywatnych, na których lekarze lepiej zarabiają niż na tych ubezpieczonych ustawowo. Na wsi lekarz ogólny zarabia 20 procent mniej niż w dużym mieście. Ten fakt wielu odstrasza i zwiększa zapotrzebowanie na lekarzy.
Przyszłość pod znakiem zapytania
Meklemburgia będzie w przyszłości potrzebowała jeszcze więcej lekarzy, ponieważ wraz z odpływem młodych ludzi rośnie liczba pacjentów coraz starszych i bardziej chorych. Politycy z resortu zdrowia nie znaleźli jeszcze recepty na przyciągniecie lekarzy do wiosek takich jak Brüsewitz. Zrzeszenia lekarskie proponują, by na uniwersytetach landowych utworzyć dodatkowe miejsca na studiach medycznych wyłącznie dla maturzystów z danego regionu.
- Te miejsca mają być utworzone z myślą o dzieciach z Meklemburgii - Przedpomorza. Ponieważ ci studenci z reguły podejmują pracę w Meklemburgii - mówi Angela Meyering z Izby Lekarskiej w Schwerinie.
Za pięć lat prawie połowa lekarzy w Meklemburgii będzie w wieku emerytalnym. Wtedy Rättig będzie pracował jeszcze więcej. Obecnie normalny dzień pracy lekarza wiejskiego w Meklemburgii wynosi 16 godzin. Co przyniesie przyszłość? Christian Rättig pozostaje optymistą. Nie poddaje się i - jak mówi - robi swoje.