Brexit i Brytyjczycy w Niemczech: „Chodzi o nasze życie“
27 września 2017Obok kwestii finansowych i relacji gospodarczych UE z Wielką Brytanią, istotnym tematem w negocjacjach związanych z Brexitem są prawa obywateli. Postępy w tej kwestii następują jednak znacznie wolniej niż wiele osób by sobie tego życzyło. 3 mln obywateli UE w Wielkiej Brytanii i 1,2 mln Brytyjczyków w państwach unijnych z coraz większym niepokojem wybiega myślami w przyszłość.
Tylko w Niemczech żyje i pracuje 100 tys. Brytyjczyków. Kanclerz Angela Merkel próbowała ich uspokoić, zapewniając, że nikt nie zostanie odesłany na Wyspy. Ale wybory do Bundestagu – najpierw kampania wyborcza, teraz rozmowy koalicyjne – odsunęły wszystkie inne sprawy na drugi plan, także kwestię przyszłości obywateli UE w Wielkiej Brytanii i Brytyjczyków w UE po Brexicie. „Niech się Pan ubiega o niemieckie obywatelstwo, jeżeli chce Pan mieć stuprocentową pewność” – poradziła Merkel jednemu z Brytyjczyków w Niemczech.
361 procent więcej paszportów
Wielu Brytyjczyków żyjących i pracujących w Niemczech zdecydowało się już na ten krok, nawet bez dobrej rady Pani Kanclerz, widząc najwyraźniej w niemieckim paszporcie rodzaj ubezpieczenia na przyszłość. Nie chodzi przy tym tylko o prawo pobytu w Niemczech, ale cały pakiet praw, z których korzystają jako obywatele UE. Niemiecki urząd statystyczny opublikował w czerwcu br. dane potwierdzające „nadzwyczajny wzrost” liczby Brytyjczyków, którzy otrzymali w 2016 r. niemiecki paszport.
Liczba wszystkich przyznanych obywatelstw wzrosła w 2016 o 2,9 procent w porównaniu z rokiem 2015. Ale liczba Brytyjczyków, którzy uzyskali niemiecki paszport, skoczyła w 2016 o 361 procent do 2865 przypadków. Urząd statystyczny nie ustala wprawdzie, dlaczego ktoś ubiega się o obywatelstwo, ale sugerował, że tak nagły wzrost liczby składanych wniosków wyraźnie związany jest z Brexitem.
Dla osób, które osiedliły się już w Niemczech, staranie się o obywatelstwo jest aktem czysto formalnym. Wymagania nie są zbyt uciążliwe: o obywatelstwo Niemiec może wystąpić osoba, która żyje w tym kraju od ośmiu lat (lub siedmiu, jeżeli zaliczyła niemieckojęzyczny test integracyjny) albo od trzech lat, w ciągu których dwa lata żyje w małżeńskim związku z Niemcem lub Niemką. Dalszymi warunkami jest wykazanie się znajomością języka, niezależność finansowa, niekaralność i uiszczenie opłaty w wysokości 255 euro.
Dla 36-letniego Duncana Ballantyne-Waya, wydawcy magazynu sztuki, który żyje z niemiecką żoną i dziećmi w Berlinie, wymagania te nie były problemem. Ale wątpi, że starałby się o niemiecki paszport, gdyby nie było Brexitu. – Możliwość ubiegania się o prawo do stałego pobytu lub o paszport istniała już wcześniej. Ale dlaczego pokonywać całą tę biurokratyczną drogę, jeżeli nie było to konieczne? Brexit przyspieszył ten proces, bo wielu ludzi chce mieć pewność, że nie zostanie im odcięta droga, że nie zauważą, kiedy stracą swoje dotychczasowe prawa – argumentuje Ballantyne-Way.
Czas nagli
Także Nick Wolfe (29 lat), prawnik z Monachium, potwierdza, że tylko ze względu na Brexit złożył niedawno wniosek o niemiecki paszport. – Jeżeli chce się uzyskać niemieckie obywatelstwo, trzeba zrezygnować z dotychczasowego. Chyba, że jest się obywatelem UE. Kompetentne w tej sprawie urzędy w Niemczech twierdzą, że jeżeli otrzyma się niemieckie obywatelstwo przed marcem 2019, nie ma problemu. Ale jeżeli zostanie ono przyznane później, trzeba zrezygnować z brytyjskiego, żeby dostać niemieckie – tłumaczy Wolfe.
Gdyby miało się stać tak w jego przypadku, Wolfe nie jest pewien, czy oddałby brytyjski paszport. – Istnieje bardzo emocjonalny związek. Dlatego najlepiej, jeżeli można zatrzymać obydwa obywatelstwa – podkreśla.
Czas rzeczywiście nagli. W Monachium w pierwszym półroczu 2017 wpłynęło 271 wniosków o niemieckie obywatelstwo, wydano 88 paszportów. Ale każdy lokalny urząd pracuje inaczej, dlaczego wymagania i czas załatwienia wniosku mogą się od siebie znacznie różnić. W niektórych urzędach wnioskodawcy czekają dziewięć miesięcy tylko na pierwszy termin, w którym mogą złożyć papiery. Kolejne sześć lub dwanaście miesięcy trwa rozpatrywanie wniosku. Można więc nie zdążyć ze sfinalizowaniem sprawy przed marcem 2019, kiedy Wielka Brytania definitywnie ma opuścić UE. Tym samym można się pożegnać z podwójnym obywatelstwem.
– Jest to rzeczywiście skomplikowane i nikt w urzędach nie jest w stanie wiążąco podać daty rozpatrzenia wniosku o obywatelstwo. Praktycznie człowiek jest skazany na łaskę tych urzędów – skarży się Nick Wolfe.
Nadzieja, że zwycięży rozsądek
A co z ludźmi, którzy nie spełniają jeszcze warunków do uzyskania obywatelstwa? W dniu Brexitu 50-letni handlowiec Adrian Robinson z Birmingham, będzie żył w Niemczech dopiero sześć lat i dziewięć miesięcy. Do ośmiu lat pobytu, potrzebnych do starania się o niemieckie obywatelstwo, zabraknie mu ponad roku. Ze względu na swoją pracę Robinson musi dużo jeździć. Już dziś martwi się, czy w przyszłości będzie mógł poruszać się po Europie równie swobodnie jak dzisiaj. – Niezależnie od tego, że pani Merkel mówi, iż będą gwarantowane prawa tych, którzy chcą zostać w Niemczech, nie wiadomo, jak będzie to funkcjonowało w innych krajach UE – zastanawia się biznesmen.
Brytyjski handlowiec jest też zszokowany wyobrażeniem, że gdyby chciał ubiegać się o niemiecki paszport dopiero po Brexicie, musiałby zrezygnować z brytyjskiego obywatelstwa. – Naprawdę oburza mnie, że w ten sposób zostaniemy do tego zmuszani. Mogę mieć tylko nadzieję, że zwycięży rozsądek i nie będziemy pionkami w politycznych gierkach – mówi Robinson.
„Pozbawieni praw”
Ingrid Taylor prowadzi bawarski oddział kampanii „Brytyjczycy w Niemczech”, która razem z kampanią „Brytyjczycy w Europie” reprezentuje interesy Wyspiarzy w UE. Sama czeka na decyzję w sprawie swojego wniosku o naturalizację. Złożyła go w listopadzie ub. roku.
Taylor nadzwyczaj ostro krytykuje brak wsparcia ze strony rządu w Londynie. – Ponieważ jesteśmy pozbawieni praw, nikt o nas nie dba – mówi. Odnosi się to do obowiązujących przepisów, zgodnie z którymi po 15 latach przebywania za granicą Brytyjczycy tracą prawo wyborcze.
Zdaniem Jane Golding, szefowej „Brytyjczyków w Europie”, szybka naturalizacja nie może być jedynym rozwiązaniem. – Obywatelstwo, paszport nie są receptą na wszystkie problemy. Jako obywatele Unii Europejskiej mamy kompleksowy pakiet praw: prawo do swobody przemieszczania się i osiedlania w Europie, do traktowania wszystkich w jednakowy sposób, do pracy i uznania naszych kwalifikacji zawodowych, do emerytury i opieki zdrowotnej. Te wszystkie prawa są potrzebne, żeby móc pracować i normalnie żyć w innym kraju unijnym – wyjaśnia Golding.
Jej zdaniem, najwyższy czas, by Brytyjczycy żyjący w innych krajach w UE przestali być traktowani jak „zastaw”. Ich prawa muszą być zagwarantowane. – Jesteśmy ograniczoną grupą ludzi, którzy w dobrej wierze i z legalnymi oczekiwaniami sądzili, że mają prawa na całe życie. Domagamy się, żeby nasze prawa, ten kompeksowy pakiet praw został po prostu zagwarantowany – mówi szefowa „Brytyjczyków w Europie”.
Jako, że negocjacje ws. Brexitu są o wiele bardziej mozolne niż przypuszczano, Golding i inni domagają się, by na czas trwania rozmów prawa obywateli były chronione. – Chodzi przecież o nasze życie. Cały czas żyjemy w niepewności – argumentuje Jane Golding.
Sarah Bradbury / Elżbieta Stasik