Bruksela chce utrudnić naciąganie na zamianie walut
28 marca 2018Polak, który przykładowo jako turysta wyjeżdża do Niemiec albo Francji z kartą płatniczą wydaną w polskim banku, jest często stawiany przy zakupach wobec pytania, czy płacić w euro czy w złotych. Taki wybór wyświetlają terminale płatnicze w sklepach, w restauracjach, a nawet czasem tę opcję sugerują kelnerzy. Ponadto niektóre bankomaty przy wyciąganiu euro za pomocą polskiej karty z polskiego konta pytają, czy zrobić to z zamianą czy nie, czyli zwykle po angielsku wyświetlają się opcje „continue with convertion” i „continue without convertion”. Chodzi o to, czy zamianę bierze na siebie firma obsługująca bankomat czy też macierzysty bank klienta obsługujący jego kartę – w tym przypadku bank w Polsce.
Dokonany przez Polaka wybór płatności wykazanej w złotych (zamiast w euro) w sklepie w Niemczech lub Francji, który jest możliwy dzięki systemowi „dynamicznej zamiany” waluty, kusi tym, że Polak od razu wie, ile jego bank w Polsce ściągnie mu z konta w złotych. Ale organizacje konsumenckie nie wahają się nazywać tego „naciąganiem”, a nawet „oszustwem”, bo wskutek niekorzystnych kursów walutowych i prowizji „dynamiczna zamiana” czasem zawyża ostateczną cenę zakupów lub wakacyjnego obiadu w restauracji nawet do 10 proc.!
Bezpieczniej jest płacić w lokalnej walucie
Teoretycznie „dynamiczna zamiana” może być korzystna dla klienta, gdy jego macierzy bank (np. bank Polaka w Polsce) w rozliczeniach kart płatniczych stosuje bardzo niekorzystny kurs złotego do euro. Ale zwykle jest na odwrót. Europejska Organizacja Konsumentów (BEUC) przytacza dane, według których traci ponad 90 proc. klientów wybierających zagranicą (lecz jednocześnie w UE) płatności za pomocą „dynamicznej zamiany” - m.in. Polaków wybierających płatności w złotych (zamiast w euro) w Niemczech lub Francji oraz Niemców bądź Francuzów wybierających płatności w euro w Polsce (zamiast w złotych), na Węgrzech (zamiast w forintach) i w innych krajach Unii spoza strefy euro. Eksperci BEUC już w 2017 r. uznali, że najlepszym rozwiązaniem byłoby po prostu zakazanie w Unii Europejskiej sytemu „dynamicznej zamiany”.
Komisja Europejska już w 2015 r. zapowiadała, że zajmie się tym problemem, ale jeszcze kilka miesięcy temu nie było pewne, czy podejmie się w tej kwestii inicjatywy prawodawczej. Jednak według nieoficjalnych informacji komisarze UE zamierzają dziś zatwierdzić projekt przepisów, które nie zakazują, ale wprowadzają - dla sprzedawców i operatorów bankomatów - obowiązek jasnego wykazania przed transakcją, jaka jest ostateczna różnica między płatnościami za zamianą przez macierzysty bank (np. płatność polską kartą w euro w Niemczech) oraz „dynamiczną zamianą” walut (np. płatność polską kartą w złotych w Niemczech).
Sęk w tym, że do tej zmiany trzeba będzie długiego okresu przejściowego m.in. na techniczne zmiany w terminalach płatniczych, więc nowe przepisy – po zatwierdzeniu w przez Parlament Europejski i unijnych ministrów w Radzie UE – zapewne zaczęłyby obowiązywać dopiero w 2022 r. A co robić do tego czasu? Organizacje konsumenckie doradzają tym klientom, którzy nie są wdrożeni w tabele kursów i prowizji, by na wszelki wypadek unikali „dynamicznej zamiany”. – Płać swoja kartą w lokalnej walucie! Na Węgrzech w forintach. W strefie euro w euro! – doradzają eksperci BEUC.
Przeczytaj także:Uwaga na ukryte prowizje w bankomatach. "Oczywiste kłamstwa"
Tańsze przelewy?
Komisja Europejska weźmie też dziś na widelec koszty ponadgranicznych przelewów bankowych w UE. Ten problem jest od dawna uporządkowany w strefie euro – poszczególne banki muszą stosować takie same prowizje od przelewów w euro w kraju (z Niemiec do Niemiec) oraz między różnym państwami strefy euro (z Niemiec do Francji). Jednak przy przelewach w euro między krajami UE, które należą i nie należą do strefy euro, czasem odbywa się wolna amerykanka. Według danych BEUC prowizje za przelewy w euro do tysiąca euro z Bułgarii do np. Portugalii wynoszą 15 euro i więcej. W Polsce jest znacznie lepiej – ale i tak prowizje za takie przelewy wynoszą grubo ponad 1 euro, podczas gdy przelewy w złotych wewnątrz Polki często bywają bezprowizyjne.
Tylko Szwecja, choć nie przyjęła euro, narzuciła swym bankom zakaz różnicowanie prowizji. A teraz Komisja Europejska – wedle nieoficjalnych zapowiedzi - proponuje nowe przepisy, które nakazywałby bankom utrzymywać takie same prowizje od przelewów zagranicznych w euro (między krajami UE) oraz od przelewów krajowych w walucie miejscowej (np. w złotych w Polsce). Ta obniżka objęłaby np. przelewy w euro od Polaka pracującego w Niemczech na – należący do jego rodziny - rachunek w euro w Polsce. Te przepisy, przy zgodzie europarlamentu i Rady UE, miałby szanse wejść w życie już w 2019 roku.
Tomasz Bielecki, Bruksela