Bruksela przyspiesza z budową „wojskowego Schengen”
28 marca 2018Po zakończeniu zimnej wojny europejskie kraje NATO znosiły kontrole graniczne w obrocie towarów, usług, kapitału oraz ruchu pracowników na wspólnym rynku UE, ale jednocześnie – uśpione wskutek osłabienia poradzieckiej Rosji - zaniedbały problemy związane z przemieszczaniem się armii w ramach ćwiczeń wojskowych, a w czarnym scenariuszu – w przypadku wojny. Ilość wąskich gardeł jeszcze bardziej zwiększyło rozszerzenie Unii i Sojuszu Północnoatlantyckiego o kraje Europy Środkowej. Obecnie na granicach między krajami UE (22 z 28 należy jednocześnie do NATO) wymagane są zatem zezwolenia na przewóz materiałów niebezpiecznych (np. bomb), czasem deklaracje celne. Broń jest w zasadzie wyjęta spod reguł wspólnego rynku, a żołnierze – legitymowani.
Jednak jeszcze gorsze kłopoty wojskowych wiążą się z infrastrukturą transportowa, którą przez wiele lat budowano w Unii wyłącznie na potrzeby cywilne. – Kiedyś drogi projektowano pod potrzeby armii. Potem nastały czasy, gdy budowali je cywile, myśląc tylko o potrzebach cywilnych. Tak się stało za sprawą długiego pokoju, z którego trzeba się cieszyć. Jednak teraz naszym celem jest lepsze wykorzystanie unijnej sieci transportowej dla podwójnego celu – cywilnego, ale z lepszym uwzględnieniem potrzeb wojskowych – powiedziała w środę komisarz UE ds. transportu Violeta Bulc. Bulc woli nie używać, popularnego od kilkunastu miesięcy, pojęcia „wojskowego Schengen”, bo tą reformą mają być objęte wszystkie kraje Unii, także te nienależące do obszaru ruchu bez kontroli granicznych, czyli cywilnej strefy Schengen.
Budżet Unii dołoży do dróg dla czołgów
Komisja Europejska chce, by kraje UE do połowy tego roku określiły szczegółowe wymagania co do „mobilności wojskowej” na swym terenie. A w 2019 r. sporządzi priorytetową listę projektów infrastrukturalnych (np. zwiększenia nośności mostów z myślą o czołgach, poszerzenia dróg w kluczowych węzłach), które zyskałyby dofinansowanie z budżetu UE. Ponadto unijni komisarze deklarują, że drogowe bądź kolejowe projekty „podwójnego użytku” (cywilnego i wojskowego) mogą zostać wpisane do projektu przyszłej budżetowej siedmiolatki 2021-27. – Oszacujemy te koszty. Ponadto zobaczymy, na co zgodzą się kraje członkowskie – powiedziała Bulc.
Ponadto Komisja Europejska zamierza przedstawić w tym roku projekt uproszczeń administracyjnych (celnych, paszportowych, dotyczących przerzutu „materiałów niebezpiecznych”), które przyspieszyłyby procedury związane z przemieszczaniem się między krajami Unii wojsk europejskich, ale też amerykańskich i kanadyjskich. – Nareszcie. Jestem pod wrażeniem, że Komisja Europejska skupia się zarówno na infrastrukturze, jak i na kwestiach regulacyjnych – skomentował ten projekt reformy Daniel Fiott z unijnego Instytutu Badań nad Bezpieczeństwem w Paryżu.
Unia obronna łamie tabu
Budowa „unii obronnej”, której częścią jest „wojskowe Schengen”, łamie wieloletnie tabu nakazujące UE trzymać się z daleka od spraw wojskowych. To zmieniło się wskutek powrotu poczucia zagrożenia ze strony Rosji, nacisku USA na większe obronnościowe inwestycje Europejczyków oraz wyzwań dla bezpieczeństwa od strony Afryki (m.in. zagrożenia terrorystycznego). Pomimo to nadal nie ma w Brukseli prostych odpowiedzi, jak w unijnym finansowaniu modernizacji dróg pod potrzeby wojska ma odnaleźć się np. Austria nienależąca do NATO i podkreślająca swą neutralność militarną.
„Wojskowe Schengen” jest jedynym projektem, pod którym już w 2017 r. podpisały się wszystkie kraje Unii zawiązujące wówczas wzmocnioną współpracę obronną (PESCO), do której nie przystąpiła tylko Wlk. Brytania, Dania i Irlandia. Głównym konkretem PESCO w najbliższych latach może okazać się zwiększenie współpracy przemysłów obronnych w UE, co ma być wspomagane przez budżet UE po 2020 r. Po oczekiwanym znacznym zmniejszeniu funduszy spójności (m.in. dla Polski), nowych pieniędzy unijnych będzie można szukać w funduszach obronnych. Ale Polska na razie włączyła się tylko do jednego projektu PESCO poza „wojskowym Schengen” – to rozwijanie wojskowej łączności radiowej ESSOR (krajem wiodącym tego projektu jest Francja).
Unijne PESCO nie jest – wbrew obawom niektórych eurosceptyków – tworzeniem „unijnej armii”. Przeciwnie, Paryż coraz mocniej sygnalizuje, że promowana przez prezydenta Emmanuela Macrona budowa „europejskich sił interwencyjnych” może dokonać się w węższej grupie krajów poza strukturami PESCO, ale niewykluczone, że – pomimo brexitu - wspólnie z Wlk. Brytanią. Dwustronne, francusko-brytyjskie traktaty z Lancaster House związały Francuzów i Brytyjczyków już z 2010 r. silną współpracą wojskową nawet w sprawie badań nad bronią nuklearną.
Tomasz Bielecki, Bruksela