Brukselska zasadzka dla Nord Stream 2
7 listopada 2017Chodzi o reguły antymonopolowego trzeciego pakietu energetycznego UE, które nie pozwalają dostawcom gazu (w tym wypadku chodzi o Gazprom) na jednoczesne pełnienie roli operatora rurociągu. Gazprom po zastosowaniu trzeciego pakietu do projektowanego Nord Stream 2 (z Rosji przez Bałtyk do Niemiec) musiałby dopuścić do tej rury inne firmy zainteresowane transportem, choć rosyjskie prawo daje mu monopol. Ponadto sprawy przesyłu podlegałaby niezależnemu regulatorowi. Podporządkowanie Nord Stream 2 prawu UE uczyniłoby tę inwestycję znacznie mniej atrakcyjną dla Gazpromu. Ale obrońcy Nord Stream 2 – zgodnie z opinią Berlina, a wbrew stanowisku Warszawy – przekonują, że trzeci pakiet nie stosuje się do bałtyckiego odcinka Nord Stream 2, bo to nie jest teren UE.
Dlatego Komisja Europejska chce bardzo szybkiej nowelizacji dyrektywy gazowej, by przepisami UE objąć w sposób klarowny również morski odcinek Nord Stream 2 (poprzez włączenie go do kategorii interkonektorów). Czterostronicowy projekt tej nowelizacji, który udało nam się poznać, powinien być przyjęty przez Komisję Europejską już w tę środę (08.11.2017). – Dzięki zastosowaniu szybkiej ścieżki legislacyjnej nowelizacja mogłaby być zatwierdzona przez Radę UE (ministrowie krajów Unii – red.) i europarlament przed końcem 2018 r. Miałaby zatem zastosowanie do Nord Stream 2, bo ten ma być gotowy do eksploatacji dopiero w 2019 r. – tłumaczy nasz rozmówca w instytucjach UE.
Jednak wyniki proponowanego przez Komisję Europejską wyścigu z czasem są bardzo niepewne. W Parlamencie Europejskim jest bardzo wielu europosłów, którzy zapewne będą sprzyjać propozycji Komisji Europejskiej – przeciwnikiem Nord Stream 2 jest m.in. niemiecki chadek Manfred Weber kierujący największą, centroprawicową frakcją Europejskiej Partii Ludowej. Jednak tak szybkie tempo prac Rady UE wymagałoby determinacji rotacyjnych prezydencji w 2018 r. (Bułgaria i Austria). A co najważniejsze, zebranie większości wymaganej do zatwierdzenia reformy (55 proc. krajów obejmujących 65 proc. ludności Unii) stoi pod wielkim znakiem zapytania.
Mandat negocjacyjny do zawetowania
To już kolejne podejście Komisji Europejskiej do uregulowania sprawy Nord Stream 2 (choć nowelizacja jest skrojona pod wszystkie przyszłe rurociągi z odcinkiem morskim). Jej prawnicy przed kilku miesiącami uznali – tę opinię znamy tylko z omówień – że planowany morski odcinek Nord Stream 2 znajduje się w swoistej luce prawnej. I dlatego Komisja Europejska poprosiła kraje Unii o mandat do wynegocjowania z Rosją warunków eksploatacji nowego gazociągu, by zachować antymonopolowego ducha reguł UE.
Władze Polski uważają, że w sprawie Nord Stream 2 należy po prostu stosować trzeci pakiet energetyczny, ale mimo to Polska była wśród około 13 krajów, które poparły pomysł mandatu negocjacyjnego dla Komisji. Podczas lipcowych obrad Rady UE na ten temat ministrowie z Niemiec, Francji, Austrii (przeciwnicy mandatu) nawet nie zabrali głosu.
Kanclerz Angela Merkel publicznie deklarowała, że żaden mandat negocjacyjny nie jest potrzebny. Podobną opinię przedstawili we wrześniu prawnicy Rady UE. Uznali, że w sprawie Nord Stream 2 nie ma luki prawnej, bo do morskiego odcinka nie stosuje się prawo UE, lecz ogólne prawo międzynarodowe. Ponadto uznali, że ewentualne negocjacje z Rosją wykraczałyby poza obecne kompetencje UE, a zatem kraje Unii musiałaby przyjąć mandat negocjacyjny nie większością głosów, lecz jednomyślnie. Wprawdzie Rada UE jeszcze nie ogłosiła, jaką zastosuje interpretację, ale Berlin stanowczo broni zasady jednomyślności, a zatem prawa swego weta w sprawie mandatu negocjacyjnego. Ostateczną instancją rozstrzygającą spory interpretacyjne w kwestii prawa UE jest Trybunał Sprawiedliwości UE w Luksemburgu.
Jak stworzyć spór prawny na Bałtyku
Proponowana przez Komisję Europejską nowelizacja dyrektywy gazowej stworzyłaby na Bałtyku konflikt prawa Rosji (monopol Gazpromu) z antymonopolowym prawem UE, a zatem – chyba taki jest doraźny cel – wymusiłaby negocjacje UE z Rosją bądź co najmniej Niemiec z Rosją co do warunków użytkowania gazociągu. – Taka umowa międzyrządowa między Berlinem i Moskwą musiałaby być uzgodniona z antymonopolowymi regułami UE – tłumaczy nasz rozmówca w instytucjach UE.
Krytycy Nord Stream 2, w tym Polska, zarzucają temu projektowi zwiększenie uzależnienia Unii od rosyjskiego dostawcy (sprzeczne z ideami „unii energetycznej”), a także uderzanie w pozycję Ukrainy jako kraju tranzytowego dla rosyjskiego gazu. Jednak rząd Niemiec (wspierany m.in. przez Francję) popiera budowę Nord Stream 2, przekonując, że ma on charakter biznesowy, a nie polityczny. Obecnie do dyplomatów z innych krajów UE trafiają sygnały z Berlina, że nowa koalicja rządowa nie odstąpi od poparcia dla Nord Stream 2.
W finansowaniu gazociągu uczestniczą niemieckie koncerny Uniper i Wintershall oraz francuski Engie, austriacki OMV i brytyjsko-holenderski Royal Dutch Shell. Zagraniczne koncerny zamierzają pokryć połowę szacowanych na 9,5 mld euro kosztów projektu.
Tomasz Bielecki, Bruksela