SPD, Zieloni i FDP spierają się o pieniądze
1 marca 2023W połowie marca federalny minister finansów Christian Lindner musi przedstawić główne założenia budżetu państwa na 2024 rok. Budżet ma być spełnieniem jednej z najważniejszych obietnic wyborczych Lindnera.
Szef FDP chce przywrócić realizację konstytucyjnej zasady ograniczającej wysokość zadłużenia, czyli wydawać tylko tyle pieniędzy, ile wynoszą przychody państwa. Od początku pandemii koronawirusa ustawicznie zawieszano obowiązywanie hamulca zadłużenia. Jest to dozwolone, jeśli państwo znajduje się w trudnej sytuacji finansowej.
Wszyscy powinni oszczędzać
Od miesięcy Lindner prowadzi twarde negocjacje budżetowe ze swoimi kolegami z rządu. Zasady ograniczenia zadłużenia można bowiem przestrzegać tylko pod warunkiem, że rząd będzie na wielką skalę oszczędzać.
Kiedy Rosja napadła Ukrainę, Lindner musiał – poza uzgodnionym wcześniej zaciągnięciem specjalnego długu w wysokości 60 miliardów euro – uciec się do kolejnych kredytów. 100 miliardów euro na dozbrojenie Bundeswehry i 200 miliardów euro pomocy finansowej dla obywateli na zrekompensowanie wysokich kosztów energii.
Kredyty te dołączyły do rekordowych długów zaciągniętych podczas pandemii i do starych – z lat wcześniejszych. Jeśli wszystko podliczyć, to Niemcy siedzą na górze długów przekraczających 2,5 biliona euro. Minister finansów musi płacić od nich odsetki, które wyraźnie wzrosły wskutek inflacji i podwyżek stóp procentowych. O ile w 2021 roku wynosiły one jeszcze 4 miliardy euro, to obecnie już około 40 miliardów. „To pieniądze, których brakuje gdzie indziej” – podkreśla minister finansów.
Budżet 2024. Niemcy mają problemy
Pieniądze, których dodatkowo brakuje, trzeba dodać. Bowiem prognozowane na rok 2024 przychody z podatków i tak nie wystarczą nawet na sfinansowanie status quo. Po latach pandemii kasy chorych potrzebują miliardów na pokrycie swoich deficytów, a z powodu starzenia się społeczeństwa system ubezpieczeń społecznych znajduje się pod taką presją, że trzeba go zreformować.
W ubiegłym roku do Niemiec przybył ponad milion uchodźców i ten napływ trwa. Zakwaterowanie i zaopatrzenie kosztują kolejne miliardy. Landy i samorządy od miesięcy skarżą się, że przyznane im pieniądze na pewno nie wystarczą.
Co ważniejsze: bezpieczeństwo czy sprawy socjalne?
Dochodzi do tego Bundeswehra. Minister obrony Boris Pistorius chce więcej pieniędzy niż przewidziano w przeznaczonym dla niej specjalnym funduszu. Polityk SPD uważa za konieczne 10 miliardów euro rocznie. To sprawa sporna nawet w jego własnej partii. 100 miliardów euro „niewątpliwie wystarczy na następne lata” – mówi szef frakcji SPD w Bundestagu Rolf Muetzenich.
Jego zdaniem w budżecie trzeba uwzględnić też inne wydatkie. W polityce międzynarodowej nie wolno zaniedbywać ani pomocy humanitarnej, ani polityki rozwojowej. „W tej sprawie potrzebujemy zgodności” – mówi, popierając w ten sposób stanowisko swojej koleżanki partyjnej, minister rozwoju Svenji Schulze. Przestrzega ona, że kraje rozwijające się mają duże obawy, iż z powodu wojny w Ukrainie Niemcy mogą zapomnieć o pomocy dla nich.
Ubogie dzieci, brak mieszkań i zdezelowane szyny
Nie tylko w SPD szerzy się obawa, że wojna i jej skutki ogromnie ograniczą pole manewru koalicji. Co będzie z umową koalicyjną i wieloma kosztownymi zamierzeniami politycznymi?
Lista jest długa: od podstawowego zasiłku na dziecko, który ma służyć zwalczaniu ubóstwa dzieci, przez 100 tysięcy dotowanych z budżetu mieszkań rocznie po inwestycje w ochronę klimatu, infrastrukturę cyfrową i transport. Tylko na uruchomienie programu emerytur opartych na akcjach na konto Niemieckiego Funduszu Ubezpieczeń Emerytalnych ma trafić 10 miliardów euro na finansowanie emerytur z rynku kapitałowego. Gdyby to zależało od FDP, byłoby to znacznie więcej niż 10 miliardów.
Habeck kontra Lindner
Ponieważ w umowie koalicyjnej nie ustalono kolejności priorytetów, każda partia uważa, że to jej polityczne zamierzenia mają pierwszeństwo. A że pieniędzy brakuje, w koalicji wybuchają konflikty, które przepowiadano jej już w chwili objęcia władzy. SPD i Zieloni to dwie partie lewicowe, dla których ważna jest sprawiedliwość społeczna i ekologia i które opowiadają się za silnym państwem. FDP propaguje pod wieloma względami postawę przeciwną. Jak najmniej regulacji, niskie podatki i możliwie mało wydatków na cele socjalne.
Kto jednak ma ustąpić, kto musi wstrzymać się z realizacją swoich celów, a w najgorszym razie z nich zrezygnować? W lutym ujawniono list, który minister gospodarki Robert Habeck napisał w imieniu wszystkich ministerstw kierowanych przez Zielonych do ministra finansów z FDP. Habeck podkreślił w nim, że Zieloni wprawdzie nie kwestionują przestrzegania zasady ograniczania zadłużenia, ale też nie są gotowi poświęcić w imię tego swoich projektów.
Budżet 2024: jak go zwiększyć?
Habeck powiedział planom oszczędnościowym Lindnera „nie” i zaproponował w zamian zwiększenie przychodów państwa. Napotkał jednak zdecydowany opór ministra finansów. Podwyżki podatków ani likwidacja ulg podatkowych np. dla posiadaczy samochodów służbowych nie wchodzą dla liberałów w grę.
Zamiast tego nawet w obecnej sytuacji chętnie obniżyliby oni podatki dla przedsiębiorstw i wprowadzili ulgi podatkowe dla najlepiej zarabiających. W pierwszej kolejności zlikwidowaliby podatek solidarnościowy, który płacą już tylko najbogatsi. Jednak samo to kosztowałoby około 11 miliardów euro.
W sporze między Habeckiem a Lindnerem zdążył już podobno zabrać głos kanclerz. „Der Spiegel” poinformował o spotkaniu tych trzech polityków w urzędzie kanclerskim, podczas którego Olaf Scholz stanął po stronie Lindnera, opowiadając się przeciwko podwyższeniu podatków. FDP przegrała z kretesem pięć ostatnich wyborów do landtagów, co i tak nadwątliło pozycję szefa partii. Scholz nie chce wywierać dodatkowej presji na Lindnera.
Zamknięte posiedzenie rządu
5 i 6 marca rząd chce się spotkać na posiedzeniu wyjazdowym w pałacu Meseberg. Jeśli tam nie dojdzie do porozumienia, Lindner będzie musiał pozostawić w swoich głównych założeniach budżetu jakby puste miejsce. Określa się to mianem globalnych oszczędności, a oznacza to, że trzeba będzie jeszcze podać ich dokładne źródło. Rząd musi to zrobić do czerwca. Do tego czasu trzeba przygotować dokładny projekt budżetu, bo następnie musi on już trafić do parlamentu.