Były żandarm PI przed sądem w Düsseldorfie
20 stycznia 201625-letni Nils D. pochodzi z Dinslaken-Lohberg w Zagłębiu Ruhry. Zanim wyjechał na „świętą wojnę” do Syrii, należał do grupy salafitów tzw. „Lohberger Brigade”.
Dawna górnicza dzielnica Lohberg, licząca około 6 tys. mieszkańców, uchodzi dzisiaj za centrum niemieckiego dżihadyzmu. W latach 2011 - 2013 uformowała się tam, praktycznie pod bokiem miejscowego pełnomocnika ds. integracji, grupa islamistów licząca 25 członków. Połowa z nich wyjechała do Syrii. Pięciu wróciło, pięciu innych zginęło w działaniach zbrojnych.
Nils D. na ławie oskarżonych
Nils D. powrócił do Niemiec cały i zdrowy i w grudniu 2014 i zeznawał przed sądami krajowymi w Düsseldorfie i w Celle jako świadek w procesie przeciwko innym, powracającym do Niemiec, dżihadystom. Od środy (20.01) siedzi na ławie oskarżonych w procesie, który rozpoczął się w Düsseldorfie. Prokuratura generalna zarzuca Nilsowi D. nie tylko członkostwo w oddziałach Państwa Islamskiego, lecz także udział „w przygotowaniu ciężkich, zagrażających państwu, czynów przestępczych”.
W tej chwili toczy się w Niemczech kilka takich procesów. Nic dziwnego. Państwo Islamskie, będące próbą ustanowienia współczesnego kalifatu, rozwinęło niebezpieczną siłę przyciągania. Federalna policja kryminalna szacuje, że z Niemiec do Syrii i Iraku wyjechało 800 dżihadystów. Około stu powróciło. Przed sądem każdy z nich zazwyczaj milczy. Nils D. zdecydował się jednak złożyć zeznania.
Dzień powszedni zagranicznych bojowników
Zeznania dżihadystów pozwalają przyjrzeć się bliżej strukturom PI, przebiegowi dnia oraz zadaniom cudzoziemskich ochotników. Oddają mechanizmy powstawania na terytorium PI rodzaju terrorystycznej siatki międzynarodowej.
Jak zeznał Nils D., niemieccy i belgijscy dżihadyści mieszkali w jednym domu. Niemcy walczyli pod dowództwem Belgów. Nils D. już w sierpniu 2015 r. rozpoznał na zdjęciu terrorystę Abdelhamida Abaaouda, który trzy miesiące później został sprawcą krwawego zamachu w Paryżu. Dla prowadzących dochodzenie przypadek gotowego do zeznań Nilsa D. to szczęśliwy przypadek. Jak powiedział telewizji ARD rzecznik policji w Essen „możemy teraz lepiej wniknąć w ten zamknięty świat".
W centrum terroru
Nils D. przebywał od października 2013 r. w Państwie Islamskim. Ten duży, silny mężczyzna o rudych włosach i przezwisku „gruby” nazywał się tam Abu Ibrahim i służył w jednostce specjalnej, zwanej szturmową, która zajmowała się chwytaniem dezerterów i osób nieprawomyślnych. Analiza 40 przesłuchań, prowadzona wspólnie przez telewizję NDR, WDR oraz dziennik „Süddeutsche Zeitung“, oddała przerażający obraz tortur, egzekucji i okrucieństwa. Jednostka stacjonowała w miasteczku Manbidż około 40 km od Aleppo. W miejscowym więzieniu IS przesiadywało 300 więźniów. Ich krzyki słychać było aż na sąsiednich ulicach. Prawie codziennie miały miejsce publiczne rozstrzeliwania i ścięcia skazanych. Nils D. twierdził, że raz był też świadkiem ukrzyżowania. Jak zeznał, był obecny przy 10 do 15 aresztowań. Jednak zawsze siedział tylko w samochodzie pilnując dezerterów i odszczepieńców. Zaprzecza też, jakoby sam brał udział w egzekucjach. Jednak śledczy znaleźli na jego komórce m.in. zdjęcie, na którym przystawiał jednemu z więźniów broń do głowy. Jak poinformowały media dopiero po konfrontacji ze zdjęciem Nils D. zaczął zeznawać.
Nie wszystkiemu winna jest przeszłość
Nils D., jako uczeń szkoły głównej w Dinslaken- Lohberger był często ofiarą kpin i szyderstw. Wcześnie został ojcem, miał problemy z narkotykami i stracił miejsce nauki zawodu.
W opinii eksperta ds. terroryzmu Marwana Abou Taamy, współpracownika policji kryminalnej Nadrenii-Palatynatu, wśród niemieckich dżihadystów można się zetknąć z różnymi biografiami. Są wśród nich absolwenci szkół wyższych i tacy, którzy wcześnie przerwali naukę. Jak zauważył w rozmowie z Deutsche Welle, niektórzy „żyjąc na marginesie społecznym czy będąc w kryzysie” są bardziej podatni na wpływy islamskich agitatorów. Ekspert jest przekonany, że obecnie Nils D. może odegrać istotną rolę w procesie zapobiegania takim działaniom. Jego wypowiedzi na temat realiów funkcjonowania Państwa Islamskiego mogłyby pełnić funkcję odtrutki na zwodniczą propagandę PI. Byłoby to prawdziwe szczęście, bo przecież większość powracających z Syrii po prostu milczy.