Chiny kontrolują swoich studentów w Niemczech. „Obsesja”
8 marca 2023Studia za granicą kojarzą się z wolnością. O wyjeździe daleko od domu marzą studenci na całym świecie. Często taki wyjazd jest możliwy tylko dzięki państwowemu stypendium.
Chiny i Niemcy w linii prostej dzieli ok. 7 tys. kilometrów. A mimo to, jak wynika ze wspólnego śledztwa Deutsche Welle i kolektywu CORRECTIV, chińscy studenci w Niemczech znajdują się pod ścisłą kontrolą chińskiego państwa. Dotyczy to zwłaszcza młodych naukowców, którzy wyjeżdżają do Niemiec na stypendium Chińskiej Rady Stypendialnej (CSC).
Każdy gotowy do wyjazdu musi podpisać umowę w której zobowiązuje się m.in., że nie będzie uczestniczyć w działaniach godzących w bezpieczeństwo Chin. Dodatkowo zgadza się na regularne wizyty w chińskiej ambasadzie w celu składania sprawozdań. Osobom, które nie przestrzegają zapisów umowy, grożą liczne kary.
Bliskie kontakty uczelni z Berlina i Monachium z CSC
Stypendyści CSC mają możliwość studiowania na przynajmniej 30 niemieckich uczelniach. Niektóre uniwersytety utrzymują nawet oficjalne partnerstwo z Radą, która podlega chińskiemu Ministerstwu Edukacji i jest jedną z najważniejszych krajowych agencji stypendialnych.
Uniwersytet Monachijski (LMU) podpisał porozumienie z CSC w sprawie programu doktoranckiego już w 2005 r. Do końca 2022 r. w programie wzięło udział 492 stypendystów. Każdego roku przyjeżdża ok. 40 nowych.
„CSC jest dotąd jednym z najważniejszych chińskich partnerów akademickich Uniwersytetu Monachijskiego” – uczelnia napisała w odpowiedzi na pytania redakcji. W jubileuszowym filmie z okazji 15-lecia współpracy urzędnicy uniwersytetu nazywają współpracę z CSC „jednym z kamieni węgielnych w stosunkach międzynarodowych” i przekazują „szczere podziękowania”.
Z kolei 487 doktorantów CSC zostało przyjętych od 2009 r. na Wolny Uniwersytet Berliński. Sama uczelnia szczyci się „uprzywilejowanym partnerstwem” i faktem, że jest „uważana za preferowaną instytucję przyjmującą stypendystów CSC”.
Nie odnotowano prób zastraszania
Z informacji przekazanych przez uczelnie wynika, że współpraca z CSC nie była do tej pory kwestionowana.
„Nie wiedzieliśmy o żadnych umowach między chińskimi stypendystami a chińskim rządem” – wyjaśnia uczelnia w Monachium. Nigdy też nie odnotowano prób zastraszania chińskich stypendystów. „Dla LMU wolność akademicka i wolność poglądów to podstawowe wartości, które przekazujemy również zagranicznym studentom”.
Berliński uniwersytet przekazał, że nie jest świadomy żadnych indywidualnych przypadków dotyczących takich umów. „Wiadomo jednak, że stypendyści muszą wrócić do Chin po zakończeniu okresu finansowania lub w przeciwnym razie muszą najwyraźniej spłacić stypendium”. Berlińska uczelnia podkreśla, że „broni wolności akademickiej swoich członków przed zagraniczną ingerencją”.
Najważniejsza lojalność wobec państwa
CORRECTIV i DW weszły w posiadanie kilku umów stypendialnych CSC z różnych lat i dotyczących wyjazdów do różnych państw. Najnowsza pochodzi z 2021 r. i dotyczy pobytu doktoranta na niemieckiej uczelni. Dokument ma dziewięć stron i został sporządzony w języku chińskim. Na potrzeby śledztwa został przetłumaczony i porównany z innymi umowami. Różnice w treści są minimalne.
Najważniejszą klauzulą jest zobowiązanie się do absolutnej lojalności wobec państwa. Stypendysta CSC zobowiązuje się „rozwijać poczucie odpowiedzialności za misję, wrócić do Chin i służyć krajowi”. Podpisuje się też pod stwierdzeniem, że „nie będzie angażował się w działania szkodliwe dla interesów i bezpieczeństwa ojczyzny”. Stypendysta musi także „świadomie chronić honor ojczyzny i stosować się do instrukcji ambasad (konsulatów) za granicą.”
Umowa dokładnie określa, że doktorant musi się zgłosić do chińskiej ambasady lub najbliższego chińskiego konsulatu nie później niż 10 dni po przyjeździe do Niemiec i utrzymywać „częste kontakty”.
Jest on zobowiązany do regularnego dokumentowania ambasadzie lub konsulatowi swoich postępów w nauce, co najwyraźniej obejmuje również uzyskiwanie informacji za pośrednictwem osób trzecich. Stypendysta musi więc także „niezwłocznie aktualizować” informacje o swoich mentorach akademickich.
Po powrocie stypendysta jest zobowiązany do mieszkania w Chinach przez co najmniej dwa lata, aby „służyć” państwu. Dopiero wtedy umowa, która obejmuje również krewnych i przyjaciół, wygasa.
Rodzinna odpowiedzialność zbiorowa
Dla każdego stypendysty CSC z góry wyznacza się dwóch poręczycieli, którzy w trakcie trwania stypendium mają zakaz opuszczania Chin na okres dłuższy niż trzy miesiące. W przypadku naruszenia zapisów umowy poręczyciele są pociągani do odpowiedzialności zarówno osobistej, jak i finansowej.
Powodem do nałożenia kar może być sytuacja, w której stypendysta nie osiąga wyników w nauce lub gdy stypendium zostanie przedwcześnie przerwane bez uzasadnionej przyczyny. W takim przypadku do kwoty dofinansowania dodawana jest opłata karna. A samo stypendium trwające cztery lata to koszt ok. 75 tys. euro.
Chińska „obsesja kontroli”
Mareike Ohlberg, ekspertka ds. Chin pracuje w programie azjatyckim German Marshall Fund. Jej zdaniem ujawnione umowy stypendialne wskazują przede wszystkim na „obsesję kontroli” Komunistycznej Partii Chin, ale są też wyraźnym wezwaniem do mobilizacji: – Ludzie są aktywnie zachęcani do interweniowania, jeśli dzieje się coś, co może nie być w interesie kraju – tłumaczy.
Za najgorsze naruszenie umowy uważa się szkodzenie interesom narodowym Chin. – To stoi nawet wyżej niż ewentualna działalność przestępcza, czyli jest praktycznie gorsze od morderstwa. W ten sposób Chiny zdecydowanie wskazują na swoje priorytety – analizuje Ohlberg.
To, co podpada pod działania szkodzące chińskim interesom, celowo pozostawiono otwarte, podobnie jak możliwe konsekwencje. – Nawet za granicą Chińczycy nie są wolni i pozostają pod partyjnym nadzorem – uważa ekspertka. Efektem jest klimat strachu, który prowadzi do autocenzury.
Chiński student, który sam podpisał umowę z CSC, opowiada CORRECTIV o swoim strachu. O tym, że w Niemczech nigdy nie poszedł, by demonstrować, ponieważ ambasada reaguje „bardzo surowo”. I opowiada o sennym koszmarze, w którym zaraz po powrocie jest przesłuchiwany na lotnisku: – Pytają mnie, czy znam tę czy inną osobę. Zawsze odpowiadam, że tak, ale że nie wiem, co zrobili – opowiada. Rozmowy z pięcioma innymi chińskimi studentami, którzy nie są jednak związani umową z CSC, wskazują na to samo poczucie strachu przed chińskim aparatem kontroli.
Zgodnie z linią partii
Sekretarz generalny CSC Sheng Jianxue informował, że w ciągu ostatnich pięciu lat wysłano za granicę 124 tys. stypendystów. „Przede wszystkim musimy nalegać, żeby na nowe czasy uzbroić nasze umysły w ideologię socjalistyczną chińskich wzorców Xi Jinpinga” – Sheng mówił zaledwie rok temu. Zgodnie z jego słowami centralnym zadaniem jest zabezpieczenie i wzmocnienie rządów Partii Komunistycznej.
DW i CORRECTIV wielokrotnie kontaktowały się z biurem Chińskiej Rady Stypendialnej w Pekinie i Ambasadą Chin w Berlinie. Wszystkie zapytania pozostały bez odpowiedzi.
Niezgodne z ustawą zasadniczą
Wg Kaia Gehringa, przewodniczącego Komisji Edukacji i Badań Naukowych w niemieckim parlamencie, umowy stypendialne CSC są „niezgodne z ustawą zasadniczą”, która gwarantuje wolność nauki. – Lojalność narzucana wobec systemu jednopartyjnego i uczuć patriotycznych, jak również odpowiedzialność zbiorowa za rzekome naruszenie umowy, uniemożliwiają wspólną, niezależną pracę badawczą charakteryzującą się dociekliwością, wolnym duchem i kreatywnością – podsumował Gehring.
Niemieckie Ministerstwo Edukacji i Badań Naukowych (BMBF), w odpowiedzi na pytania redakcji napisało, że jest świadome, „że Chińska Rada Stypendialna wymaga ideologicznej zgodności od swoich stypendystów”.
Niemiecka Centrala Wymiany Akademickiej (DAAD), która również przyznaje stypendia i od wielu lat współpracuje z CSC, w odpowiedzi na pytania poinformowała, że treść umów stypendialnych odzwierciedla rzeczywistość Chin, „w której uniwersytety od kilku lat muszą w coraz większym stopniu spełniać wymogi ideologiczne”. DAAD nie zna jednak konkretnych treści umów.
Pierwsze przypadki zerwania współpracy
W Niemczech ustawa zasadnicza chroni naukę przed wpływami politycznymi. Z tego powodu niemiecki resort edukacji wskazuje na potrzebę podjęcia odpowiednich kroków przez uczelnie. „Ważne jest, aby instytucje przyjmujące w Niemczech były świadome możliwych ograniczeń, jakim mogą podlegać stypendyści CSC, i zapewniły, że wolność poglądów i wolność akademicka zapisana w ustawie zasadniczej mogą być swobodnie rozwijane również w przypadku tej grupy osób” – brzmi fragment odpowiedzi resortu.
Uczelnie z Monachium i w Berlinie oświadczyły, że tak właśnie postępują. Natomiast poszczególni niemieccy profesorowie informują, że ich chińscy studenci obawiają się denuncjacji i inwigilacji. Według informacji DW, niemieckie organy bezpieczeństwa obserwują również „siłowe wiązanie” chińskich studentów z państwem, szczególnie poprzez kontrolę stypendystów CSC.
W Szwecji, Danii i Norwegii, gdzie początkiem bieżącego roku również pojawiły się doniesienia o problematycznych zapisach umów CSC, pierwsze uniwersytety zawiesiły już współpracę z chińskim partnerem.