Chiński dysydent krytykuje dwulicowość zachodu
13 października 2012Na Międzynarodowych Targach Książki we Frankfurcie nad Menem Liao Yiwu powiedział, że starań o dobre kontakty gospodarcze nie wolno przedkładać ponad życie ciemiężonych ludzi.
Liao Yiwu w ubiegłym roku przedostał się do Niemiec i od tego czasu żyje w Berlinie. W ostatnim dniu frankfurckich Targów, w niedzielę (14.10) na uroczystości w kościele pod wezwaniem św. Pawła chińskiemu pisarzowi-dysydentowi wręczona zostanie Pokojowa Nagroda Niemieckich Księgarzy, dotowana sumą 25 tys. euro.
Myślenie o pieniądzach
Liao Yiwu skrytykował m.in. byłego kanclerza Helmuta Schmidta (SPD), który w ubiegłym miesiącu określił krwawe stłumienie demonstracji na Placu Niebiańskiego Spokoju w Pekinie w 1989 r. mianem samoobrony żołnierzy. - Ludzi się nie zabija, tego się po prostu nie robi - zaznaczył autor, podkreślając, że masakra na placu Tiananmen była cezurą w jego życiu. - Byłem zrozpaczony. Wcześniej kochałem mój kraj i dążyłem do demokracji. Potem wszyscy zaczęli już tylko myśleć o pieniądzach - powiedział.
Lecz pamięć o tragedii z 1989 roku pozostała w świadomości narodu, nawet jeżeli oficjalne media na ten temat milczą. W bieżącym roku w Hongkongu odbyła się rocznicowa uroczystość w dniu 4 czerwca i protestacyjna manifestacja po tym, jak jeden z naocznych świadków masakry udzielił prasie wywiadu i krótko po tym został zabity.
- Tej masakry nie można zapomnieć - powiedział Liao Yiwu. On sam tuż po tych wydarzeniach trafił na cztery lata do więzienia za "szerzenie kontrrewolucyjnej propagandy".
Nowa ojczyzna
Jego zdaniem Niemcy i Chiny łączy szczególny związek poprzez narodowe zrywy w 1989 r. w walce o demokrację. - Bieg wydarzeń w Niemczech obrał jednak zupełnie inny kierunek niż w Chinach - podkreśla Liao Yiwu - ponieważ Niemcy dokonują otwartego obrachunku ze swoją historią i mają wolność słowa. Dlatego dobrze czuję się w Niemczech. Niemcy są moją duchową ojczyzną.
epd / Małgorzata Matzke
red.odp.: Tomasz Kujawiński