Choroby weneryczne. Rośnie liczba zarażeń
10 stycznia 2023„Bezpieczny seks” był niemal oczywistością w latach 80-tych XX wieku, gdy odkryto śmiertelny wówczas wirus HIV. Atmosfera tamtych lat wydaje się już daleką przeszłością. Młodzi ludzie nigdy nie doświadczyli paniki, którą wywołały pierwsze zbadane przypadki HIV. Ogromny brak wiedzy dotyczy również innych chorób przenoszonych drogą płciową.
Jakie są symptomy syfilisu?
Nie wszystkie zakażone osoby mają takie same objawy. Zazwyczaj wrzód rozwija się w miejscu, gdzie wnikają bakterie krętka bladego. Czasami wielkością przypomina pryszcz, ale może też osiągnąć rozmiary jednego centymetra.
U mężczyzn występuje na członku, u kobiet – wewnątrz pochwy lub na wargach sromowych. Może też tworzyć się w okolicy odbytu lub w innych częściach ciała.
– U niektórych wrzód pojawia się na wargach lub na języku. Ale bakteria może też pojawić się na palcu. To pierwsze stadium syfilisu – w rozmowie z DW wyjaśnia prof. Norbert Brockmeyer, specjalista w zakresie chorób zakaźnych.
Pierwsze objawy są często mylnie oceniane
Wiele osób dotkniętych chorobą początkowo nie traktuje objawów wystarczająco poważnie. Można wręcz pomyśleć „szybko przyszło, szybko przejdzie”. Tylko, że problem sam nie ustąpi, nawet jeśli na początku może się tak wydawać, ponieważ po ok. trzech tygodniach w większości przypadków wrzód się goi.
– Po jakimś czasie, który nie jest jasno określony, rozwija się wysypka skórna, ponieważ patogeny rozprzestrzeniają się razem z krwią po całym organizmie – wyjaśnia Norbert Brockmeyer.
– To oznacza, że pojawiają się zmiany skórne na całym ciele. Niektóre mają wypukły kształt, niektóre mają skłonność do łuszczenia, inne są czerwonawe – mówi lekarz.
Wysypki typowe dla syfilisu występują zwykle na stopach lub na dłoniach. – Nie swędzą i dlatego można je dość łatwo odróżnić od alergicznej wysypki skórnej – tłumaczy Norbert Brockmeyer. Faza ta jest drugim etapem choroby.
W trzeciej fazie skutki choroby stają się bardzo poważne. Wówczas uszkodzeniu ulegają nie tylko narządy wewnętrzne, drogi oddechowe, żołądek i wątroba, ale także mięśnie i kości. Naprawdę źle się dzieje, gdy na aorcie tworzy się tzw. węzeł syfiliczny. Może to w konsekwencji doprowadzić do powstania tętniaka, który stanowi zagrożenie dla życia.
Ryzyko przewlekłych infekcji wtórnych
Syfilis jest tzw. chorobą układową i w czwartej fazie może mieć nieodwracalne skutki. Często charakteryzują się zapaleniem serca i oznakami paraliżu, zmieniają wartości wątroby, uszkodzeniu może ulec również mózg.
U około 25 proc. chorych rozwija się przewlekłe zapalenie mózgu. Co więcej, choroba może dotknąć także oczu. – Dochodzi do zaburzeń w funkcjonowaniu dróg nerwowych, jak i samych komórek. U wielu znanych osobistości syfilis zaatakował zdolności umysłowe – mówi profesor Brockmeyer. Do tych osób należą na przykład takie sławy jak Ludwig van Beethoven, Friedrich Nietzsche, a według różnych źródeł również Katarzyna Wielka najwyraźniej cierpiałą na tę chorobę.
Syfilis był kiedyś nazywany „małpą wszystkich chorób”, bo potrafi małpować wiele objawów. Dlatego uważano go również za „kameleona medycyny”. Słynny kanadyjski lekarz i pionier współczesnej medycyny, sir William Osler, sformułował pod koniec XIX w. zdanie, że „ten, kto zna się na syfilisie, ten zna się na medycynie”.
Czy syfilis jest uleczalny?
Jak wszystkie choroby weneryczne, syfilis jest objęty wielkim tabu. Gdy okazało się, że jest przenoszony drogą płciową, nabrał gorszącego i moralnego wydźwięku i tak jest w zasadzie do dziś.
Nawet HIV jest obecnie bardziej akceptowany w społeczeństwie niż syfilis. – Gdy pytam osoby zakażone HIV, czy przyjdą do telewizji na panel dyskusyjny, wiele z nich mówi, że „tak”. Gdy pytam o to samo ludzi, którzy są zarażeni syfilisem, prawie 100 proc. odpowiada „nie” – opisuje Norbert Brockmeyer. Osoby chore na syfilis często muszą walczyć z chorobą, ale i z utartymi stereotypami.
Początkowo chorobę leczono głównie salwarsanem, czyli związkiem arsenu, który pojawił się na rynku w 1910 roku. Następnie, w roku 1943 zaczęto stosować penicylinę, która do dziś pozostaje głównym środkiem w walce z chorobą. – Inne antybiotyki stają się już coraz mniej skuteczne – przestrzega profesor.
– Jeśli patogen wytworzy odporność na penicylinę, będziemy mieli problem, który da się rozwiązać tylko przy bardzo dużym nakładzie sił. Dlatego już teraz jest czas na opracowanie i przetestowanie antybiotyków rezerwowych – uważa ekspert.
Syfilis jako broń wojenna
Istnieje wiele teorii na temat tego, jak syfilis dostał się do Europy. Jedną z nich jest to, że sprowadził ją Krzysztof Kolumb i jego załoga, gdy wracali do Hiszpanii pod odkryciu Ameryki w 1492 roku. Następnie infekcja rozprzestrzeniała się na terytorium Włoch i Francji, aż przerodziła się w epidemię, która zbierała żniwo na całym kontynencie. Nazywana również „chorobą francuską” z Europy trafiła także do Azji.
Dość szybko wysnuto wnioski, że syfilis jest chorobą zakaźną. Tzw. markietanki – kobiety, które towarzyszyły wojsku w trakcie wojen – służyły również jako prostytutki. – Jeśli było wiadomo, że niektóre markietanki są zarażeno syfilisem, często wysyłano je wrogim armiom – opowiada Norbert Brockmeyer.
Syfilis potrafił więc decydować o losach całych wojen. Wielu żołnierzy zarażało się chorobą weneryczną, która dziesiątkowała całe oddziały.– Zatem nawet wiele wieków temu prowadzono już wojny biologiczne – dodaje ekspert.
Brakuje środków na edukację i terapię
Syfilis został dziś nieco zapomniany. Właśnie to sprawia, że jest chorobą niebezpieczną, bo przecież nigdy nie zniknęła. Edukacja, doradztwo, diagnostyka i terapia to najważniejsze działania mające na celu jej lepsze opanowanie.
Najlepszą profilaktyką nadal jest prezerwatywa, ponieważ może chronić przed chorobami przenoszonymi drogą płciową. Ale wciąż ważna jest też edukacja. W Centrum Medycyny i Zdrowia Seksualnego w Bochum, które prowadzi prof. Norbert Brockmeyer, na pierwszym miejsce znajduje się informowanie i doradztwo, ale ekspert apeluje o zwiększenie wysiłków.
A na to potrzebne są pieniądze. – Po prostu brakuje długoterminowej perspektywy. Potrzebujemy pieniędzy teraz, abyśmy mogli zobaczyć sukcesy za pięć lat. Musimy korzystać z możliwości ochrony przed różnymi infekcjami przenoszonymi drogą płciową: szczepienia przeciwko wirusom brodawczaka ludzkiego, tabletki przeciwko infekcji HIV, badania profilaktyczne – wymienia profesor Brockmeyer. Wtedy zmniejszyłaby się nie tylko liczba zakażeń syfilisem, ale i innymi chorobami przenoszonymi drogą płciową.