Wulff Rede
4 października 2010Christian Wulff dotrzymał słowa. W swoim 30-minutowym przemówieniu więcej uwagi poświęcił integracji i imigracji niż zjednoczeniu Niemiec wczoraj i dziś. W dniu takim, jak 3 października, to nie jest oczywiste. Liczyło się rozłożenie akcentów! W Niemczech od tygodni toczy się werbalny spór na temat imigrantów, którzy nie wykazują woli integracji w niemieckim społeczeństwie. Krytycy zarzucają tej części imigrantów, że żyją w RFN, ale nie chcą uczyć się niemieckiego języka, nie respektują konstytucyjnych zasad państwa prawa i utrzymują się z garnuszka pomocy socjalnej. Wolff nazwał problemy po imieniu, ale nie drążył skrajnych przykładów bezskutecznej polityki integracyjnej „made in Germany”. Nauka niemieckiego to obowiązek wszystkich imigrantów, a niemieckie prawo obowiązuje wszystkich - tylko tyle, to oczywiste. O wiele bardziej przełomowa było stwierdzenie Wulffa, że chrześcijaństwo i judaizm należą wprawdzie do historii i współczesności Niemiec, „ale w międzyczasie - również islam”. Tak otwarcie o roli islamu w niemieckim społeczeństwie nie mówił jeszcze nikt z przedstawicieli niemieckiej klasy politycznej. Zaprzeczanie temu faktowi to „fałszywe argumentowanie”, które już kiedyś słyszeliśmy, powiedział Wulff. Ale i o tym mówił w niedzielę, 3 października nikt inny jak najwyższy przedstawiciel władzy państwowej - prezydent Niemiec słusznie skrytykował fantazje o społeczeństwie wielokulturowym, które raczej tworzą iluzję niż rozwiązują problemy. To policzek przede wszystkim przeciwko niemieckiej lewicy. Ale Niemcy już dawno są krajem imigracyjnym, podkreślił Wulff - to opinia, której nie podzielają jeszcze wszyscy w obozie chadecko-konserwatywnym.
Teraz pozostaje z zaciekawieniem czekać, jak i kiedy politycy zareagują na słowa prezydenta, które były także apelem o szukanie konstruktywnych rozwiązań deficytów polityki integracyjnej. Oferty kursów językowych dla całej rodziny - to jedna z konkretnych propozycji prezydenta. Co z tego, że Ali rano w szkole mówi po niemiecku, a po południu w domu - tylko po turecku, bo jego mama nie posługuje się innym językiem. Albo hasło lekcji islamu w niemieckich szkołach - tak, bardzo chętnie, ale tylko po niemiecku i tylko prowadzone przez niemieckich pedagogów, powiedział Wulff.
Wulffowi zręcznie udało się stworzyć klamrę między tematem dnia - zjednoczeniem Niemiec - a tematem jego prezydenckiej kadencji. Naczelne motto Niemców ze wschodu z 1989 roku - „Jesteśmy jednym narodem” - prezydent rozszerzył. Dziś to hasło musiałoby głosić, że wszyscy, żyjący w Niemczech, są zjednoczeni.
Niemiecka konstytucja nie daje prezydentowi wiele politycznej władzy. Ale daje mu władzę nad słowem - choć i to niezbyt często. Urząd prezydencki żyje głównie z możliwości wpływania na duchowy klimat Republiki Federalnej. Tym większą wagę miało pierwsze programowe przemówienie Christiana Wulffa. Rocznica zjednoczenia Niemiec - a tym bardziej 20. rocznica – zapewniła jemu i jego przesłaniu najwyższą uwagę i - być może - także siłę oddziaływania. Zważając na kontrowersje wokół toczącej się w Niemczech debaty integracyjnej prezydent wykorzystał swoją szansę, aby określić przynajmniej ogólny kierunek współczesnej niemieckiej polityki.
Volker Wagener
Tłumaczenie: Magdalena Szaniawska-Schwabe
red. odp. Bartosz Dudek