Co z polskim KPO? Bruksela milczy i obserwuje
5 stycznia 2023Polski Krajowy Plan Odbudowy (KPO) to 22,5 mld euro dotacji oraz 12,1 mld euro tanich pożyczek, które są rozpisane do końca 2026 roku na transze wypłacane zasadniczo dwa razy w roku i uzależnione od spełnienia przypisanych do nich warunków. Polski KPO, czyli szczegółowy harmonogram reform i inwestycji, został zatwierdzony przez Brukselę w czerwcu 2022 roku. Ale jakiekolwiek wypłaty będą możliwe dopiero po spełnieniu warunków praworządnościowych, które nie w pełni zapewniała przyjęta latem zeszłego roku ustawa oparta na projekcie prezydenta Andrzeja Dudy. Z punktu widzenia instytucji UE pogorszyły ją jeszcze poprawki pod presją ministra Zbigniewa Ziobry.
– Ta ustawa nie zapewnia sędziom możliwości kwestionowania statusu innego sędziego bez ryzyka potraktowania tego jako przewinienia dyscyplinarnego. To są kwestie, które muszą być rozwiązane, by wypełnić zobowiązania (Polski), a więc odblokować pierwszą płatność – zadeklarowała Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej, już na początku lipca zeszłego roku. Rząd Mateusza Morawieckiego najpierw przekonywał, że te zastrzeżenia to efekt mylnej interpretacji KPO albo – co miało szczególnie zrazić von der Leyen – złej woli i manipulacji. Ale w listopadzie zeszłego roku minister Szymon Szynkowski vel Sęk wreszcie zadeklarował w Brukseli gotowość do nowych zmian ustawowych skrojonych pod KPO.
Projekt uzgodniony z Brukselą
Tym razem Komisja Europejska przedstawiła polskim negocjatorom dziewięć punktów, w których precyzyjnie rozpisała praworządnościowe wymogi KPO, a polska strona w odpowiedzi napisała projekt ustawy korygowany potem dwa-trzy razy po informacjach z Brukseli o jego mankamentach w świetle wspomnianych dziewięciu punktów. Ostatecznie Komisja Europejska dała 13 grudnia zielone światło, czyli potwierdzenie, że projekt – po jego przyjęciu i wejściu w życie – będzie uznany za wystarczający w świetle praworządnościowych warunków („kamieni milowych”) z KPO. Kilka godzin później ten dokument – formalnie jako inicjatywa grupy posłów PiS – został ujawniony i złożony w Sejmie.
Polski projekt przed jego ogłoszeniem był wnikliwie oceniany przez ekspertów z służby prawnej Komisji Europejskiej, z Dyrekcji Generalnej ds. Sprawiedliwości i Konsumentów (JUST), a na poziomie politycznym przez grupę komisarzy, którym von der Leyen ostatniej jesieni powierzyła praworządnościowe kwestie z polskiego KPO. Ta grupa to trzej główni wiceszefowie Komisji (Frans Timmermans, Margrethe Vestager, Valdis Dombrovskis), a także wiceprzewodnicząca Vera Jourova oraz Didier Reynders.
To komisarz Reynders na grudniowym posiedzeniu Komisji poinformował o stanie rozmów z Polską, czyli – takie było jego przesłanie – o projekcie sądowym, który wedle wstępnych ocen pozwoliłby na wypełnienie warunków z KPO. Jednak chodzi tu o polityczny sygnał czy też o zobowiązanie Komisji wobec władz Polski, bo z formalnego punktu widzenia Bruksela ani nie podjęła, ani – z prawnego punktu widzenia – nie mogła podjąć żadnej wiążącej decyzji co do zaledwie projektu, a nie już uchwalonej ustawy.
Dlaczego Bruksela milczy
Nieformalny charakter ugody z Komisją Europejską sprawia, że jej przedstawiciele publicznie milczą na temat uzgodnionego projektu. Ponadto Bruksela, jak tłumaczy jeden z naszych rozmówców w instytucjach UE, zapewne nie chce teraz swymi wypowiedziami wchodzić w środek gorących wewnątrzpolskich sporów o ten projekt. Ustawa zgodnie z wymogami KPO ma rozszerzyć test niezależności sędziego, a także przenieść sprawy dyscyplinarne sędziów do Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA).
Rozwiązanie z NSA było wysuniętym przez polskich negocjatorów pomysłem na zapewnienie – na potrzeby postępowań dyscyplinarnych – „niezawisłego i bezstronnego sądu ustanowionego uprzednio na mocy ustawy”, a w praktyce takiego, wobec którego zastrzeżeń dotychczas nie sformułował ani TSUE, ani Trybunał Strasburski. Wedle naszych informacji wybuchłe w Polsce spory o konstytucyjność pomysłu z NSA nie były na żadnym etapie tematem rozmów między Warszawą i Komisją, której takie zastrzeżenia po prostu nie były znane. A od momentu ogłoszenia projektu Bruksela nie wchodzi w tę sprawę, bo – jak przekonuje jeden z naszych rozmówców – Komisja nie jest od oceny konstytucyjności projektu.
Komisja Europejska już przed rokiem publicznie zadeklarowała, że w ramach KPO nie zamierza bezpośrednio zajmować się problemem upolitycznienia Krajowej Rady Sądownictwa, odpuszczając sprawę systemowego rozwiązania kwestii „neosędziów”.
Dwa miesiące na ocenę
Wśród warunków powiązanych z pierwszą transzą KPO dla Polski (około 2,9 mld euro) jest wdrożenie systemu Arachne, czyli narzędzia informatycznego pomagającego w zwalczaniu nadużyć finansowych. Natomiast zgodnie z zapisami KPO dopiero pod koniec 2023 roku Komisja Europejska zweryfikuje przebieg oraz efekty postępowań odwoławczych przysługujących sędziom dotkniętym decyzjami już zlikwidowanej Izby Dyscyplinarnej. Wymóg zmian w regulaminach Sejmu, Senatu i rządu, by poprawić proces stanowienia prawa, jest powiązany dopiero z drugą transzą z KPO.
Ponadto już przy pierwszej transzy jest szereg „zwykłych” warunków związanych z cyfryzacją i zieloną transformacją, czyli także ustawą wiatrakową. Komisja Europejska ma do dwóch miesięcy czasu na ocenę wniosków krajów Unii o wypłaty kolejnych transz, czyli realizacji powiązanych z nimi celów i warunków. O ile zobowiązania z praworządnościowych kamieni milowych muszą być wypełnione całkowicie, to tylko częściowe spełnienie „zwykłych” warunków pozwala Brukseli na wypłatę krajom Unii tylko części raty z żądaniem poprawy w ciągu sześciu miesięcy (pod groźbą przepadnięcia części pieniędzy). W razie odwrotu od reform przeprowadzonych wcześniej w ramach KPO, Bruksela może zażądać zwrotu pieniędzy z wcześniej wypłaconych rat.
Z powodu sporów praworządnościowych Polska nie złożyła jeszcze żadnego wniosku o ratę z KPO, więc na razie jedynym terminem końcowym jest grudzień 2026 roku, po którym wypłaty z KPO nie będą możliwe. Wprawdzie przepisy o Funduszu Odbudowy przewidują utratę pieniędzy „w przypadku niepoczynienia przez dane państwo UE wymiernych postępów w realizacji żadnego z kamieni milowych i wartości docelowych w ciągu 18 miesięcy” od zatwierdzenia KPO, ale to obecnie nie jest przypadek Polski. Rząd Morawieckiego nie zdołał wynegocjować KPO przed końcem 2021 roku i dlatego Polska straciła prawo do zaliczkowej wypłaty 13 proc. KPO. Jednak pieniądze te nie przepadły, lecz są w puli do wypłacenie w ratach do 2026 roku.