Co drugi Niemiec nie interesuje się eurowyborami
24 maja 2024„Polityka & popcorn” – czytamy na plakacie kampanii wyborczej, na którym SPD zapraszała w połowie maja do kina w Eberswalde. Katharina Barley zatrzymuje się w małym miasteczku w Brandenburgii, na północ od Berlina. Jest wiceprzewodniczącą Parlamentu Europejskiego i po raz kolejny czołową kandydatką SPD w wyborach europejskich.
Wspiera ją Marie Glißmann, socjaldemokratka z Brandenburgii, która także kandyduje do Parlamentu Europejskiego. Obie chcą rozmawiać z Niemcami o polityce UE i wyjaśnić im, jak ważne są wybory europejskie dla ludności na wsiach.
Większość miejsc pozostaje pusta
Obie polityczki wystąpią w Eberswalde. Rozdano 2500 ulotek z zaproszeniami, rozwieszono w całym mieście 39 plakatów, wynajęto salę w kinie Movie Magic i zamówiono popcorn w kinowym barze. „Prawdopodobnie nie przyjdzie wiele osób” – powiedział lokalny przewodniczący SPD Kurt Fischer, z góry tłumiąc oczekiwania. Pogoda jest przecież taka ładna.
Gdy jednak w ciągu wieczoru zaledwie 20 osób tonęło w długich rzędach krzeseł, tekże Fischer był wyraźnie zawiedziony. 24-latek liczył na trochę większe zainteresowanie. „Wybory federalne, w których masz poczucie, że masz wpływ na to, kto zostanie kanclerzem, są po prostu bardziej atrakcyjne” – zauważa.
Spór we wschodnich Niemczech: Ukraina
Ludzi przyciągają także politycy, którzy polaryzują. Na początku maja w Eberswalde wystąpiła posłanka do Bundestagu Marie-Agnes Strack-Zimmermann, główna kandydatka FDP w wyborach europejskich. Jak podaje Fischer, na wydarzenie przybyło 150 osób: „I 150 kontrdemonstrantów”.
Strack-Zimmermann jest kontrowersyjna i chce większych dostaw broni do Ukrainy. Odrzuca to co drugi mieszkaniec wschodnich landów.
Również Katharina Barley mówi w Eberswalde o Ukrainie i o wysiłkach Putina, by dzielić UE, także przy pomocy premiera Węgier Viktora Orbana. W interesie Kremla leży, aby w Unii i w europarlamencie było więcej nacjonalistów i prawicowych populistów. Nie chcą zjednoczonej Europy, a to osłabi UE.
O pociągach i wilkach
Wzmocnienie demokracji w UE to dla Barley ważny temat. Swoimi pytaniami wyborcy pokazują jednak, że znacznie bardziej zajmują ich inne sprawy, np. rozwój lokalnego transportu publicznego na obszarach wiejskich. Podróż ze stolicy Brandenburgii, Poczdamu, do Eberswalde zajmuje kilka godzin – skarży się jedna z kobiet.
Problemem są tu też wilki – gatunek ściśle chroniony w UE. W Brandenburgii rozmnożyły się tak bardzo, że występuje tu obecnie największe zagęszczenie wilków na świecie. Szczególnie rolnicy są oburzeni, że nie wolno im do wilków strzelać. W Brandenburgii hoduje się ponad 25 tys. owiec, a wilki regularnie atakują stada.
Co druga osoba nie zagłosuje
Dla Marie Glißmann to okazja do wypowiedzi. Odkłada swój popcorn i zaczyna: obawy rolników i ludności wiejskiej są jej bliskie i zamierza je poruszyć w Brukseli. Jak mówi, jest postęp w kwestii wilków i są też fundusze UE na rozbudowę sieci kolejowej.
Widzowie kiwają głowami, ale entuzjazmu nie widać. Lokalny polityk SPD Kurt Fischer ocenia, że polityka europejska jest dla wielu tematycznie zbyt odległa. Znajduje to odzwierciedlenie również we frekwencji wyborczej, która w ostatnich eurowyborach w 2019 r. wyniosła w Eberswalde zaledwie 45 proc.
Entuzjazmu brakuje od dekad
Fischer ma nadzieję, że tym razem zagłosuje więcej, zwłaszcza że w Brandenburgii – podobnie jak w ośmiu innych krajach związkowych – 9 czerwca również zostaną ponownie wybrane rady powiatów. „Ludzie chętniej wybierają się na wybory samorządowe, podczas których głosują na twarze, które znają w mieście. A wtedy jednocześnie zagłosują w wyborach europejskich” – liczy polityk.
Frekwencja w wyborach europejskich w Niemczech zawsze była niższa niż w wyborach krajowych. Prawdziwy kryzys nastąpił pomiędzy 1999 a 2014 rokiem, kiedy w całym kraju nie oddał głosu nawet co drugi mieszkaniec kraju. Dopiero w 2019 roku frekwencja w eurrowyborach ponownie wzrosła do nieco ponad 60 proc.
Niezadowolenie z SPD, Zielonych i FDP
W sondażu Deutschlandtrend przeprowadzonym dla ARD przez instytut badania opinii publicznej Infratest-Dimap, 48 procent osób stwierdziło, że nie są zainteresowani eurowyborami zaplanowanymi lub są nimi zainteresowani w niewielkim stopniu.
Ankieterzy pytali także o preferencje wyborcze w wyborach europejskich i federalnych. Różnice są marginalne. Prowadzi CDU/CSU będące dziś w opozycji. Trzy partie sprawujące władzę w Niemczech – SPD, Zieloni i FDP – mają stosunkowo słabe notowania w sondażach z powodu wysokiego poziomu niezadowolenia z rządu.
Problem nr 1 dla Niemców: imigracja
Na sondaże przed wyborami europejskimi wpłynęły także nastroje w Niemczech – podkreślał premier Bawarii i przewodniczący CSU Markus Söder na konferencji chadeków na początku maja. „Oczywiście są to również wybory krajowe, więc musimy przemyśleć obie rzeczy łącznie”.
Oznacza to, że unijni politycy i kandyaci w euorwyborach powinni w równym stopniu odnosić się do kwestii europejskich i niemieckich.
To uproszczenie, ponieważ najważniejsze tematy i tak są wspólne. W sondażu dla ARD z początku maja jako największy problem w UE Niemcy podali kwestię azylu i imigracji, a w dalszej kolejności – konflikty i zagrożenia geopolityczne. W kwietniu tak samo odpowiadano na pytanie o największe problemy w Niemczech.
AfD: „Przede wszystkim nasz kraj!”
CDU na konferencji partyjnej zdecydowała, że chce znacząco zaostrzyć politykę azylową. Kryje się za tym także nadzieja na odebranie części głosów AfD. Ta skrajnie prawicowa partia prowadzi kampanię przed wyborami europejskimi pod hasłem: „Przede wszystkim nasz kraj!”. UE chce sprowadzić do wspólnoty gospodarczej i interesów. Jeden z liderów AfD Björn Höcke chce nawet, aby UE wygasła.
Sprzeciw wobec antyeuropejskich postaw widać nie tylko w polityce, ale także w gospodarce. Ponad 30 dużych niemieckich korporacji połączyło siły w inicjatywie „Stawiamy na wartości”. W nagraniach apelują do ponad 1,7 miliona pracowników w samych Niemczech, aby w wyborach europejskich przeciwstawili się nienawiści, populizmowi i ekstremizmowi. Otwartość i różnorodność są podstawą niemieckiego dobrobytu.
Niemcy przyzwyczaili się do korzyści z UE
Szef CSU obawia się, że dla wielu Niemców korzyści z bycia w UE stały się tak oczywiste, że mało kto już o nich myśli. Oprócz dobrobytu gospodarczego, otwartych granic i swobody podróżowania UE przede wszystkim przyniosła Niemcom pokój: „Dopiero dzisiaj zdajemy sobie sprawę, jak cenny jest to atut w świetle tego, co dzieje się poza UE”.
Wg Södera wyborom europejskim poświęca się zdecydowanie za mało uwagi. „Wyobraźmy sobie, że mielibyśmy teraz wybory federalne lub jeden z tych dni, gdy jednocześnie odbywają się dwa lub trzy głosowania w wyborach landowych. Co to byłoby za napiecie w powietrzu: co drugi dzień sondaże i każdego dnia jakaś debata” – mówi premier Bawarii.
Nasiliły się ataki i wyzwiska
Nawet w małym miasteczku Eberswalde w Brandenburgii wybory samorządowe cieszą się znacznie większym zainteresowanie niż europejskie. Widać to po liczbie bannerów wyborczych. Dużo więcej z nich dotyczy kwestii lokalnych, takich jak niedobór lekarzy na obszarach wiejskich.
Jednak w jednym punkcie te opinie się pokrywają: i w kampanii przed wyborami europejskimi, i samorządowymi postawy wobec polityków nigdy nie były tak agresywne jak obecnie.
Kurt Fischer donosi o zrywanych i niszczonych plakatach wyborczych, słownych atakach i obelgach. częstoze strony skrajnej prawicy: „Słyszy się słowo „podżegacze wojenni”, a także: Kto nas zdradził – socjaldemokraci” (Wer hat uns verraten - Sozialdemokraten). Zdanie to pochodzi od nazistów z 1930 roku”.
Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW.
Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>