Czechy i Niemcy solidarne w sprawie gazu
12 lipca 2022„Doskonale zdajemy sobie sprawę, że solidarność będzie kluczową zasadą, którą należy się kierować w razie wstrzymania dostaw gazu” – napisali we „Wspólnym oświadczeniu w sprawie bezpieczeństwa energetycznego” ministrowie gospodarki Niemiec i Czech, Robert Habeck i Joseph Síkela. Dlatego rządy obu sąsiadujących ze sobą państw zamierzają jeszcze „przed rozpoczęciem nadchodzącego sezonu zimowego” sfinalizować umowę w sprawie działań solidarnościowych mających zapewnić bezpieczeństwo dostaw gazu między oboma krajami.
Żaden kraj nie może zostać bez gazu
– Podpisaliśmy ramową umowę o solidarności i będziemy pracować nad konkretnymi krokami tej współpracy. Ona jest w tej chwili najważniejsza – powiedział Habeck na konferencji prasowej w Pradze w poniedziałek (11.07.2022).
Także Síkela uważa współpracę z Niemcami, która przynosi korzyści obu krajom, za zasadniczą. – Mamy też taki sam pogląd na to, jak stawiać czoła rosyjskiej wojnie energetycznej i jak z nią postępować. Trzeba zachować jedność Unii Europejskiej. Nie może dojść do tego, żeby którykolwiek unijny kraj został całkowicie bez gazu – podkreślił czeski minister.
Niemcy chcą mieć porozumienia o solidarności ze wszystkimi swoimi sąsiadami. Jak dotąd zawarli je z Austrią i z Danią – poinformował portal czeskiej gazety „Deník N”.
Uzależnienie od Rosji
Umowa, którą zapowiedzieli Habeck i Síkela, z całą pewnością będzie szczególnie ważna dla Czech, zdolnych z własnych źródeł pokryć jedynie dwa procent zapotrzebowania na gaz, które w ubiegłym roku wynosiło 9,4 miliardów metrów sześciennych. Dla porównania: w Polsce były to 23,2 miliardy, w Niemczech zaś 90,5 miliardów metrów sześciennych.
Resztę Czesi muszą importować. Do tej pory były to praktycznie wyłącznie dostawy gazu rosyjskiego, dostarczanego do Czech przez Niemcy za pośrednictwem Nord Streamu i jego lądowego przedłużenia Opal. – Przez Ukrainę płynie do nas niewiele gazu, a zamknięcie gazociągu Nord Stream 1 jeszcze bardziej zwiększa ryzyko ograniczeń dostaw. Jeśli Niemcy nie przyślą nam solidarnie trochę gazu, istnieje realne ryzyko, że go (u nas) nie będzie – powiedział dziennikowi „Hospodárzské noviny” Daniel Urban, szef Unii Stalowej, czyli stowarzyszenia czeskich i słowackich producentów i przetwórców stali.
W takiej sytuacji to właśnie energochłonny przemysł odczuje skutki braku gazu jako pierwszy.
Cel nr 1: Niezależność
Według portalu statystycznego Statista.com Niemcy są uzależnione od gazu z Rosji w 49 procentach. Jednak w liczbach absolutnych jest to niemal pięć razy więcej od tego, co importują Czechy.
W tej chwili najważniejszym celem – zarówno czeskim, jak i niemieckim – jest więc uniezależnienie się od gazu z Rosji, które może zostać przymusowo przyspieszone, jeżeli Putin zdecyduje się definitywnie zakręcić kurek na Nord Streamie. Pierwszym krokiem, który ma pomóc zapobiec katastrofie energetycznej w zimie, jest napełnianie magazynów gazu przed jej nadejściem, za co zabrały się wszystkie kraje unijne.
Według AGSI (Aggregate Gas Storage Inventory) w Czechach udało się je wypełnić w około 75 procentach, co odpowiada ponad jednej trzeciej rocznego zapotrzebowania. W Polsce magazyny są wypełnione w niemal stu procentach, w Niemczech w 60 procentach. W Polsce oznacza to jedną siódmą, w Niemczech – niespełna jedną szóstą rocznego zapotrzebowania.
Kolejne zadanie, to zapewnienie dostaw z innych kierunków. Czeski koncern energetyczny CEZ zarezerwował już 3 miliardów metrów sześciennych gazu z nowego terminala LNG (ciekłego gazu naturalnego) w Holandii. To by była jedna trzecia rocznego zapotrzebowania Czech. CEZ jednak jak na razie ani nie ma tego gazu, ani nie wie, jak miałby go dostarczyć do kraju.
Co się dzieje w głowie Putina
Ani Habeck, ani Síkela, nie wyjaśnili na konferencji prasowej w Pradze, na czym konkretnie miałaby polegać wzajemna solidarność Niemiec i Czech w sytuacji gazowego kryzysu, wywołanego definitywnym wstrzymaniem dostaw przez Nord Stream. Żaden z nich nie potrafił też powiedzieć, czy do tego dojdzie. To zależy od Władimira Putina, który – jak napisały „Hospodárzské noviny” – prowadzi nie tylko wojnę z Ukrainą, ale i energetyczną wojnę z państwami Unii Europejskiej, które potępiły jego agresję.
Czeski minister uważa, że musimy wierzyć w to najlepsze, ale być przygotowani na to najgorsze. – Ze strony człowieka, który bez ustanku kłamie, musimy jednak spodziewać się raczej tego najgorszego – dodał Síkela pod adresem prezydenta Rosji. Habeck stwierdził zaś, że nikt nie widzi, co się dzieje w głowie Putina. – A być może nawet nie chcemy tam spoglądać – dorzucił.