Czubek góry lodowej. Ciąg dalszy afery z koniną
18 lutego 2013W aferę z koniną jest uwikłanych tak wiele firm w całej Europie, że trudno jest jeszcze zorientować się w gąszczu powiązań i dróg transportu i przetwórstwa mięsa.
- Na jaw wychodzą oszustwa o coraz większym zasięgu i wyraźna jest w nich kryminalna energia - przyznała niemiecka minister rolnictwa i ochrony konsumenta Ilse Aigner (CSU) w wywiadzie dla "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung". Jeżeli potwierdzą się wszystkie przypuszczenia, to ujawni się oszustwo z błędnie etykietowanym mięsem w wielkim stylu. Jego rozmiarów nie sposób jest ogarnąć - przyznała chadecka polityk.
Domaga się ona szybkiego wyjaśnienia afery. "Unia Europejska ma surowe przepisy dotyczące żywności. Ale przepisy mają tylko wtedy sens, kiedy są konsekwentnie wdrażane i egzekwowane", pisze minister Aigner w artykule na łamach "Bild am Sonntag". Jej zdaniem trzeba kompletnie prześwietlić cały łańcuch dostawczy.
Były już ostrzeżenia
Tymczasem "Times" donosi, że brytyjski rząd już w 2011 r. musiał wiedzieć o nielegalnych praktykach z błędnie deklarowaną koniną.
Brytyjska gazeta powołuje się na Johna Younga, byłego pracownika urzędu kontroli żywności FSA. W kwietniu 2011 r. pomagał on w sformułowaniu listu wielkiego eksportera koniny High Peak Meat Exports do wówczas urzędującego ministra. Firma zwracała uwagę ministra na to, że świadectwa stosowane przy hodowli koni, mające zaświadczać o stosowaniu lub nie fenylobutazolu, są nieskuteczne i fatalne. Fenylobutazol aplikowany koniom sportowym został niedawno odkryty także w mięsie koni, które były hodowane na ubój i tą drogą dostał się także do produktów spożywczych. Fenylobutazol kumulujący się w organizmie jest szkodliwy dla zdrowia.
Świadectwa te można było jednak bez większych problemów manipulować, ponieważ były wystawiane przez 75 różnych placówek.
John Young, jak pisze Times, w maju 2011 r. napisał także list do FSA załączając kopię sfałszowanego świadectwa konia i ostrzegał, że mięso takich koni może trafić do handlu. Lecz brytyjski rząd w ogóle nie zareagował na te informacje. Ówczesny minister ochrony środowiska i wyżywienia Jim Paice twierdzi, że nie przypomina sobie żadnych ostrzeżeń.
Utrata zaufania konsumentów
W poniedziałek (18.02) ministrowie rolnictwa niemieckich landów i federacji będą się naradzać nad konsekwencjami afery z koniną i nad następnymi krokami. Dodatkowo do katalogu działań ustalonego przez Unię Europejską, niemieckie władze chcą wprowadzić wewnętrzny, niemiecki program kontroli łącznie z dodatkowymi testami. - Tylko w ten sposób możemy ogarnąć rozmiary tego skandalu - zaznaczyła minister Aigner.
Szefowa ministerstwa rolnictwa Brandenburgii Anita Tack (Partia Lewicy) uważa, że właściwe byłoby podawanie pochodzenia mięsa używanego w półproduktach.
Jak zaznacza "Spiegel" takie oznaczenie mogłoby funkcjonować już od dawna, gdyby nie opierali się temu niemieccy politycy. Zgodnie z europejskim rozporządzeniem nt. informacji o środkach spożywczych opublikowanym w 2011 r., obowiązkiem ma być oznakowanie nie tylko wołowiny w produktach spożywczych, lecz od roku 2014 ma ono obowiązywać także w przypadku wieprzowiny, baraniny, mięsa koziego i drobiowego. Regulacja ta nie obowiązuje jednak, jeżeli mięso jest tylko jednym ze składników produktu, tak jak np. w przypadku mrożonek, półproduktów i konserw.
- Afera z koniną niszczy reputację całej branży produkcji żywności w Niemczech i Europie. Trudno będzie odzyskać utracone zaufanie - zaznacza minister Aigner, dodając, że jak najbardziej rozumie złość konsumentów.
Setki ton żywności znika z półek sklepowych
W aferę zamieszanych jest cały szereg niemieckich firm. Federalne ministerstwo ochrony konsumenta potwierdziło, że do RFN dostarczono 188 tys. opakowań lasagnie, zawierających koninę. Według informacji "Spiegla" z Luksemburga importowano do RFN 144 tony półproduktów zawierających koninę. Wynika to ze specyfikacji, jakimi dysponuje Komisja Europejska. Z ogółem 1596 ton luksemburskich półproduktów ok. 10 proc. dotarło do Niemiec pomiędzy listopadem 2012 i styczniem 2013 r. Kontrolerzy odkryli, że blisko 2,8 mln opakowań lasagne, canneloni czy moussaki wyrobu firmy Tavola zawierało nie tylko wołowinę, jak podawano na opakowaniu, lecz także niedeklarowaną koninę.
W Niemczech wszystkie sieci supermarketów i dyskonterów usunęły z półek sklepowych produkty, zawierające wedle deklaracji wołowinę. Są to konserwy z ravioli, mrożone chili con carne, sos bolognese czy gulasz.
Wysłannicy telewizji RTL, którzy pobrali próbki mięsa z 20 kebabów w Lipsku i Berlinie, donieśli, że w jednej próbce stwierdzono zawartość koniny. W trzech próbkach stwierdzono natomiast obecność mięsa wieprzowego. Problematyczne jest to znalezisko dla wierzących muzułmanów, gdyż islam surowo zabrania spożycia "nieczystego" mięsa wieprzowego. Kebaby z reguły robione są z mięsa wołowego, baraniny i drobiu.
dpa, tagesschau.de / Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik