Czy nacjonaliści rozsadzą Unię Europejską? Ważna rola PiS-u
18 maja 2019Liderka francuskich populistów Marine Le Pen ma nadzieję, że ta sobota w Mediolanie będzie „historycznym momentem”. Lider niemieckich populistów z AfD Jörg Meuthen liczy na „rzeczywisty impuls” na ostatniej prostej przed wyborami do Europarlamentu.
Przywódca włoskich populistów Matteo Salvini zaprosił do Mediolanu prawicowych populistów z całej Europy, aby świętować utworzenie międzynarodowego sojuszu nacjonalistów. Ta osobliwa międzynarodówka deklaruje, że chciałaby unicestwić Unię Europejską w jej obecnej formie. Alternatywa dla Niemiec, austriacka FPÖ, francuski Rassemblement National i inni antyeuropejczycy planują w nowym Parlamencie Europejskim utworzenie prawicowej super frakcji pod nazwą Europejski Sojusz Ludów i Narodów.
Czy będą największą frakcją?
Jeżeli dołączyliby do nich dalsi partnerzy, jak np. partia węgierskiego premiera Viktora Orbana czy polski PiS, zdaniem ekspertów Sojusz mógłby stać się drugą co do wielkości czy wręcz największą frakcją.
Proeuropejskie partie centrowe ostrzegają przed powstaniem blokującej siły, która mogłaby zniszczyć UE. Lecz jeszcze nie wiadomo do końca, jak silny będzie ten sojusz populistów i co mógłby on zdziałać.
Czołowy kandydat Alternatywy dla Niemiec Jörg Meuthen w wywiadzie dla niemieckiej agencji prasowej DPA stwierdził, że nie liczy na to, by w najbliższym czasie partia Jarosława Kaczyńskiegpo przyłączyła się do sojuszu. To oznacza mniejszą jego masę – stwierdził, przyznając, że cele europejskich nacjonalistów są jednak bardzo różne. – Rozbieżności występują np. w polityce budżetowej, ale to jest normalne – przyznał. Łączy ich jedno: negacja europejskiego super państwa i dlatego postulują uszczuplenie kompetencji Unii Europejskiej. – Zobaczymy, gdzie uda nam się stworzyć ‘blokującą mniejszość' i gdzie będziemy mogli zapobiec pewnym rzeczom, które uważamy za bezsensowne – wyjaśniał niemiecki polityk.
Zaznaczył przy tym, że nikt nie będzie się do niczego zmuszał ani naginał, szukając większości, by osiągnąć zamierzony cel ograniczenia władzy UE. Nadzieje pokłada on raczej w przyszłości. – Jeżeli wszystko będzie tak szło dalej, wtedy w następnych wyborach na pewno będziemy mieli gwarantowaną większość.
Populiści rosną w siłę
Gołym okiem widać, że prawicowi populiści w obecnych europejskich wyborach przede wszystkim we Włoszech będą dużo silniejsi niż w roku 2014. Salvini od czasu utworzenia populistycznego rządu w Rzymie jesienią ub. roku ma rosnące poparcie. W wyborach parlamentarnych w roku 2018 jego Liga uzyskała 17 proc.; dziś w sondażach ma notowania na poziomie 30 proc. We Francji Marine Le Pen może uzyskać około 24 proc. poparcia. W sondażach jej partia wyprzedza partię LREM prezydenta Emmanuela Macrona. AfD, która po licznych perturbacjach ostatnio miała już tylko jeden mandat w Europarlamencie, obecnie może uzyskać nawet 12 proc. poparcia i 11 mandatów.
Są jednak lekkie oznaki, że to pasmo sukcesów nie będzie trwało wiecznie. W sondażach niemiecka AfD ma notowania nieco gorsze niż wynik w wyborach powszechnych. Liga Salviniego ostatnio straciła także kilka punktów procentowych, a na wiecach wyborczych pojawiają się tymczasem także Włosi oponujący wobec restrykcyjnej polityki antyimigracyjnej szefa włoskiego MSW. Ogólnie problem migracji w kampanii wyborczej zszedł na drugi plan. Niektórzy obserwatorzy uznają to za pewien trend.
– Salvini przypomina mi słodycze marshmellows: nie można przestać jeść, a potem człowiekowi jest niedobrze – powiedział ostatnio w Rzymie politolog Beppe Severgnini.
– Myślę, że w przypadku Salviniegoe nastąpi też taki moment przesytu.
W kampanii przed wyborami europejskimi partie proeuropejskie jak nigdy dotąd dają odpór prawicowym trendom. Na niedzielę zapowiedziane są w całej Europie demonstracje antynacjonalistyczne. Czyżby więc tak mrocznie wizje były przesadzone?
Niepewna sytuacja
Sytuacja w przyszłym Parlamencie Europejskim jest bardzo nieprzejrzysta, ponieważ zasiadające tam do tej pory eurokrytyczne frakcje przetasują się. Wedle sondaży nowy sojusz Salviniego może uzyskać przypuszczalnie tylko 72 z 751 mandatów. Ale niektórych nowych partii nie można jeszcze jednoznacznie przyporządkować, jak np. nowej brexitowej partii Nigela Farage'a, któremu w Wielkiej Brytanii przepowiada się wyborcze zwycięstwo. Do tego dochodzi jeszcze przypadek Orbana, którego Fidesz jest wciąż w szeregach Europejskiej Partii Ludowej, ale ze względu na ciągłe ataki na Brukselę ze strony węgierskiego premiera, członkostwo tej partii zostało zawieszone, a jej relacje z frakcją są zamrożone. Orban publicznie zdystansował się od czołowego kandydata trakcji EPL Manfreda Webera i wyraźnie sympatyzuje z Salvinim. Orban powiedział, że jego celem jest, aby EPL kooperowała z prawicowym sojuszem Salviniego, co jednak frakcja ta kategorycznie odrzuca.
Dlatego coraz bardziej prawdopodobne jest, że po wyborach Orban opuści EPL i przyłączy się do sojuszu włoskiego populisty. Jeżeli tak by się faktycznie stało, to Fidesz zasiliłby nową prawicową frakcję 13 czy nawet 14 mandatami. Jeszcze większą wagę miałby PiS, któremu wróży się zdobycie 23 mandatów i do którego Salvini najwyraźniej puszcza oko.
Zdaniem Jörga Meuthena w obecnej chwili co prawda prezesowi PiS zależy na tym, by utrzymać się we własnej frakcji Konserwatystów i Reformatorów, ale przypuszcza on, że z czasem to się zmieni i nawet już za tej kadencji.
Badacze partyjnych krajobrazów są jednak sceptyczni, czy faktycznie powstanie tak szeroki sojusz. Szanse nie są wielkie, ale nie są one też równe zeru – powiedział holenderski ekspert ds. populizmu Cas Mudde w rozmowie z DPA. Nicolai von Ondarza z fundacji Nauka i Polityka jest podobnego zdania. Twierdzi on także, że taka pozbierana frakcja miałaby niewielką siłę kształtowania politycznej rzeczywistości, ale nie wolno nie doceniać jej działania jako sygnału – podkreśla von Ondarza.
dpa/ma