Davos: Więcej pytań niż odpowiedzi
31 stycznia 2011W szwajcarskim Davos końca dobiegło kolejne spotkanie polityków, przedstawicieli biznesu i działaczy społecznych. Przez pięć dni dyskutowano i stawiano ciekawe pytania, na które zabrakło jak zwykle odpowiedzi - stwierdza relacjonujący z Davos dziennikarz Deutsche Welle Henrik Boehme.
Zatem i tegoroczne Forum nie wpłynie na zmianę świata, co zresztą i poprzednim się nie udało.
Na przykład Azim Premji z Indii, miliarder, który zbił krocie na nowych technologiach, zapytał, czy to możliwe, żeby miliard ludzi w państwach uprzemysłowionych sprzedawał drogie produkty trzem miliardom ludzi w państwach dynamicznie rozwijających się, ale kupował tam tylko tanie produkty?
Z kolei Zhu Min, najwyższy rangą Chińczyk w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, pozwolił sobie zakwestionować cały zachodni model gospodarczy.
Fakty są od dawna znane
Z odpowiedziami na zadane pytania samozwańcza światowa elita miała jednak w Davos trudności. "Powinno się, można by, trzeba by - na więcej zebranych nie było stać" - uważa Henrik Boehme.
A przecież to, co planował gospodarz Forum, Klaus Schwab, miało ręce i nogi: chodziło o to, by szukać globalnych rozwiązań problemów. W końcu fakty były już od dawna znane jak choćby ten, że obecnie 16 procent ludności świata zużywa prawie 80 procent światowych zasobów i że popyt na wodę, żywność i energię wzrośnie w następnych latach o 30-50 procent.
A co się stanie, gdy rosnące ceny i niepewność jutra zmuszą ludzi do wyjścia na ulice, czego dobitnym przykładem jest dziś Afryka Północna? - zastanawia się Boehme.
Co jest dla nas ważne
Tylko wyrównany, trwały wzrost gospodarczy będzie w stanie pomnożyć dobrobyt miliardów ludzi. Dla państw rozwiniętych oznacza to, że powinny rozstać się z częścią dobrobytu na korzyść biedniejszych. Tego w Davos nikt jednak jednoznacznie nie zwerbalizował - podkreśla Boehme. Dobrze, że przynajmniej po kryzysie wzrosło przekonanie, iż "nie da się dalej żyć na kredyt".
W tym kontekście kanclerz Angela Merkel mówiła o "odpowiedzialności globalnej". Według Boehme są to na razie tylko słowa - wdrożenie ich w życie wymaga radykalnych zmian "naszego dzisiejszego sposobu myślenia", ponieważ po dziś dzień "posługujemy się tak w polityce jak i gospodarce przestarzałymi wzorcami myślowymi".
Zatem, czego chcemy - krótkofalowego pomnażania zysków, czy też trwałego dobrobytu dla wszystkich? W przekonaniu Henrika Boehme to właśnie pytanie dominować będzie w debatach następnych lat. Davos było zatem jedynie impulsem do przemyśleń.
Iwona D. Metzner
Red. odp.: Bartosz Dudek