„Die Welt”: Długie śledztwo przeciw „sekretarce Holokaustu”
14 stycznia 2021Niemiecki dziennik opisuje w czwartek (14.1.2021) sprawę Irmgard Dirksen, która 1 czerwca 1943 roku jako 18-latka została sekretarką i stenotypistką w niemieckim obozie koncentracyjnym Stutthof pod Gdańskiem. Podlegała jako pracownik cywilny wieloletniemu komendantowi obozu Paulowi Wernerowi Hoppe. „Przez moje ręce przechodziła cała korespondencja z Głównym Urzędem Gospodarki i Administracji SS” – zeznawała już po wojnie, w 1954 roku jako świadek w Lubece. Jak zauważa „Die Welt”, w słowach tych wyczuć można „nieskrywana dumę z jej pracy na górze hierarchii obozowej”. Hoppe dyktował jej listy, telegramy i radiotelegramy. „Jeżeli to prawda, to przez jej biurko przechodziły też meldunki o liczbie zgonów w obozie i listy transportowe pociągów, które wiozły więźniów do Auschwitz” – dodaje „Die Welt” i pyta: „Czy zatem młoda sekretarka była pomocnicą w Holokauście? Czy swoją pracą biurową pomagała w napędzaniu morderczej machiny? Między 1939 a 1945 rokiem Niemcy zamordowali w obozie zagłady Stutthof ponad 65 tysięcy ludzi, wykorzystując do zabijania także komorę gazową”.
Nie jest jasne, co sprawia trudności
Według niemieckiej gazety prokuratura w Itzehoe w landzie Szlezwik-Holsztyn bada, czy może postawić kobiecie zarzut pomocy w zabójstwie. To jedyny czyn, który nie ulega przedawnieniu. „Ale urząd nie śpieszy się z tym badaniem. Prokuratorzy prowadzą postępowanie już od 2016 roku, na razie bez rezultatu” – pisze „Die Welt”. Dodaje, że kobieta, która teraz nazywa się Furchner, ma już 96 lat. Przedstawiciel oskarżycieli posiłkowych nalega na przyśpieszenie sprawy i zarzuca prokuraturze brak wystarczającego zaangażowania. Z kolei rzecznik prokuratury Peter Mueller-Rakow podkreśla, że „wszystko ma swoją kolej”, a nad śledztwem czuwają także landowe Ministerstwo Sprawiedliwości oraz tamtejsza Prokuratura Generalna.
„Pomimo to niewiele się dzieje i nie jest jasne, co sprawia takie trudności w postępowaniu” – pisze „Die Welt”. Według gazety dopiero na początku 2020 roku odpowiedzialna za sprawę prokurator poprosiła historyka o opinię w sprawie roli sekretarek w systemie obozów koncentracyjnych. Ekspertyza ma być gotowa jeszcze na początku 2021 roku. Według rzecznika prokuratury wcześniej próbowano uzyskać informacje na temat funkcji obwinionej w KZ Stutthof w drodze przesłuchań świadków w kraju i za granicą oraz na podstawie materiałów z archiwów. Dopiero potem uznano, że potrzebna jest opinia historyka. Jak podkreśla „Die Welt”, historia i systematyka obozów koncentracyjnych, w tym rola cywilnych pracowników, należy tymczasem do najlepiej zbadanych przez historyków obszarów.
„Biologiczne rozwiązanie”
„Śledczy w Szlezwiku-Holsztynie nie wydają się wykazywać szczególnego pośpiechu, jeśli chodzi o ściganie ostatnich sprawców nazistowskich” – ocenia „Die Welt”. Przypomina, że w marcu ub. roku prokuratura w Lubece musiała umorzyć jedno postępowanie, bo 98-letnia obwiniona zmarła. Ellen S. także służyła jako sekretarka w obozie Stutthof, a po wojnie była nauczycielką. Śledztwo przeciwko niej trwało cztery lata i nie wystąpiono nawet o opinię historyka. Jak pisze gazeta, także w innych miejscach śledztwa i postępowania sądowe w sprawie nazistowskich sprawców mogą mieć „biologiczne rozwiązanie”. W Wuppertalu sąd krajowy bada, czy były wartownik SS ze Stutthofu Harry S. jest zdolny stanąć przed sądem. Został on oskarżony 6 listopada 2017 roku przez prokuraturę w Dortmundzie, razem z innym byłym wartownikiem tego obozu Johannem R. Z kolei w Hamburgu od lat trwa „spektakl” wokół sprawy 98-letniej byłej wartowniczki SS Hilde Michni, która miała nadzorować marsz śmierci z Gross Rosen do Bergen-Belsen. Śledztwo umorzono najpierw w 2016 roku z braku wystarczających dowodów, że Michnia brała udział w nadzorowaniu marszu śmierci. Rok później sąd nakazał je wznowić, po czym prokuratura ponownie je umorzyła. Również druga decyzja o umorzeniu została zaskarżona.
„Obawiam się, że prokuratura pozwoli tej sprawie zasnąć na wieki” – ocenia adwokatka ocalałych z marszu śmierci Christine Siegrot. Jej zdaniem postępowanie prowadzone jest „nadzwyczaj opieszale”.
Nie tak banalna rola
Jak ocenia „Die Welt”, także w przypadku Irmgard Furchner może nie starczyć czasu na postępowanie karne. Przy czym o jej czasie w obozie Stutthof wiadomo dosyć dużo, bo w latach 50. i 60. ubiegłego wieku sama o tym informowała, zeznając jako świadek w postępowaniu przeciwko swemu dawnemu przełożonemu, komendantowi Hoppe.
„Praca Irmgard Furchner w komendanturze obozu zagłady nie była wcale tak banalna, jak mogłoby się wydawać. Ale tego nie dowiedziała się prokuratura, lecz adwokat ocalałego Itzaka Osherowitza” – pisze „Die Welt”. 93-letni Osherowitz mieszka dziś w Izraelu. Jest oskarżycielem posiłkowym w sprawie Furchner. W lipcu 1944 razem z rodzeństwem i matką został deportowany do Stutthofu i oddzielony od rodziny. Jak ustalił dopiero niedawno jego adwokat, matka i dwie siostry zostały deportowane w 1944 roku do Auschwitz i tam zamordowane.