Die Welt: europejski chaos zbrojeniowy
9 stycznia 2024Niemiecki dziennik „Die Welt” pisze we wtorek (9.01.2024) o chaotycznych europejskich zbrojeniach. Jak zauważa warszawski korespondent gazety Philipp Fritz, niemieckie koncerny zbrojeniowe, jak Rheinmetall, KMW czy Diehl Defence, mają pełne księgi zamówień. „Ale boom nie oznacza, że Niemcy i Europa są lepiej zaopatrzone” – pisze.
Posiadanie własnego potężnego uzbrojenia byłoby istotną częścią tego, co prezydent Francji Emmanuel Macron nazywa ‚strategiczną autonomią’ Europy. Czołgi o jednolitym standardzie lub samoloty wykorzystywane przez wiele lub wszystkie kraje w Europie – to byłby idealny scenariusz. Rzeczywistość jest jednak inna. Przemysł obronny jest rozproszony, a główni producenci pracują dla siebie. Jednocześnie w Europie pojawia się coraz więcej dostawców z innych kontynentów, którzy oferują coraz więcej broni i wchodzą do sektorów, w których wcześniej dominowały firmy europejskie” – dodaje autor.
Niepokój Francuzów
Jak wskazuje, zgodnie z ideą autonomii strategicznej UE powinna być zdolna prowadzić politykę zagraniczną i obrony w swoim sąsiedztwie bez pomocy USA, móc bronić się przed potencjalnym zagrożeniem ze strony Rosji czy odgrywać stabilizująca rolę w regionie Morza Śródziemnego. „Ale autonomia bez niezależnego przemysłu zbrojeniowego to iluzja” – pisze Fritz. Według niego współpraca zbrojeniowa krajów europejskich z partnerami spoza kontynentu wywołuje niepokój szczególnie w Paryżu. Dotyczy to zainicjowanego przez Niemcy projektu europejskiej obrony antyrakietowej –European Sky Shield Initiative (ESSI). Oprócz niemieckich systemów Iris-T SLM zakupione mają zostać amerykańskie Patrioty i izraelskie systemy Arrow 3. „Francja postrzega to jako osłabienie europejskiego przemysłu w średnim okresie i sama zostaje z pustymi rękami. Do ESSI przystąpiło już 19 krajów. Francja i Polska, dwie militarne potęgi w Europie, nie dołączyły” – pisze niemiecki dziennikarz.
I dodaje, że coraz więcej państw pozwala na lokalizację amerykańskich, ale także południowokoreańskich fabryk w Europie, co powiązane jest z decyzjami o zakupie broni z tych krajów. „Na przykład Polska kupuje południowokoreańskie czołgi K2, których specjalna polska wersja ma być produkowana w Polsce – wraz z transferem technologii” – pisze Philipp Fritz.
Z kolei niemiecki Rheinmetall od 2025 roku będzie produkować centralne części kadłuba dla amerykańskiego odrzutowca F-35 na lotnisku Weeze w Nadrenii Północnej-Westfalii. Bundeswehra ma otrzymać 35 ultranowoczesnych samolotów za około 8,3 mld euro. To irytuje Francuzów – pisze „Die Welt”. Bowiem wspólny francusko-niemiecki projekt myśliwca FCAS utknął w martwym punkcie, jego realizacja będzie tym mniej prawdopodobna, im więcej krajów europejskich będzie korzystać z F-35.
Polska zbroi się na potęgę
Doskonałym przykładem dalszej fragmentacji europejskiego systemu zamówień zbrojeniowych są – zdaniem Fritza – czołgi. Wprawdzie Niemcy sprzedadzą na przykład 54 czołgi Leopard 2 Norwegii, a 18 kolejnych ma uzupełnić zasoby Bundeswehry. Ale jednocześnie niemiecki przemysł zbrojeniowy stracił ważnego odbiorcę – Polskę, która kupuje tyle sprzętu wojskowego, co żaden inny kraj w Europie.
„Die Welt” cytuje Marka Świerczyńskiego z think tanku Polityka Insight. „Musimy zdać sobie sprawę ze skali – mówi. – Polska kupuje więcej czołgów niż reszta Europejczyków razem wzięta”. Według eksperta Polska będzie miała ponad 1500 czołgów oraz armię większą niż Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Włochy razem.
Według gazety problemem niemieckich koncernów jest to, że nie produkują odpowiednich ilości broni wystarczająco szybko. W średnim okresie na ich sytuację wpłynąć też mogą wysokie ceny energii. „Krążą pogłoski, że Rheinmetall buduje zakłady produkcyjne na Węgrzech również z tego powodu – kraj ten nadal otrzymuje bowiem tani gaz z Rosji” – zauważa niemiecki dziennik.