"Die Welt": Polska marnuje szanse na znaczącą rolę w UE
19 października 2020Korespondent gazety Philipp Fritz analizuje w poniedziałek (19.10.2020) rolę Polski w zagranicznej polityce UE. Przypomina, że jeszcze w 2014 roku, w trakcie protestów na Ukrainie przeciwko ówczesnemu prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi, polska dyplomacja odniosła sukces i wpłynęła na odpowiedź UE na wydarzenia na Ukrainie. Według autora ówczesny szef dyplomacji Radosław Sikorski „usunął w cień” swoich kolegów z Francji i Niemiec.
„Kiedyś faktycznie wydawało się, że tzw. motor francusko-niemiecki może zostać poszerzony o Polskę jako konstruktywnego, wspierającego integrację partnera. Trójkąt Weimarski, luźny format trzech krajów, po raz pierwszy skutecznie zadziałał w polityce zagranicznej. Z pewnością strona polska miała nadzieję na więcej. Warszawa ciągle nie weszła na równy poziom, co «wielka dwójka», a format normandzki zorganizował się bez Polski. Sikorski został wyhamowany. Niemcy i Francja spotykały się od tamtego czasu w gronie czworga, z Rosją i Ukrainą” – przypomina dziennik. Zastrzega, że mimo to pierwsze miesiące roku 2014 mogą być uważane za czas największych polskich wpływów w UE i na politykę sąsiadów.
„Mało kto dostrzega starania Polski”
Philipp Fritz zauważa, że dziś Polska znów jest konfrontowana z kryzysem we wschodnim sąsiedztwie, na Białorusi. „I ponownie Warszawa jak mało kto wspiera dążenia opozycji, której grożą aresztowania i tortury” – podkreśla. Dodaje, że w Polsce przebywają czołowi białoruscy opozycjoniści, Polska wspiera opozycję na Białorusi finansowo i jest jednym z najgorętszych zwolenników ostrzejszych sankcji przeciwko Łukaszence i jego ludziom.
Według niemieckiej gazety, zasadniczą różnicą między rolą Polski aktualnie a tą w kryzysowych miesiącach 2014 roku jest to, że „Warszawie nie udaje się przekuć swojego zaangażowania na wpływ w UE”. „Mało kto w ogóle dostrzega starania Polski. Za to mała Litwa ze swym hiperaktywnym ministrem spraw zagranicznych Linasem Linkeviciusem, uważana jest w Berlinie i Brukseli za partnera do rozmowy w sprawach Białorusi” – pisze Philipp Fritz.
„To nie wszystko. Chwalebne starania Warszawy w sprawie Białorusi negatywnie oddziałują na całą UE. Polska podkopuje europejską politykę zagraniczną, bo szkodzi jej wizerunkowi” – ocenia dziennikarz. I wyjaśnia dalej, że ma to związek z krytyką stanu rządów prawa w samej Polsce.
Europa staje się niewiarygodna
Zdaniem Fritza opublikowane dzień przed sierpniowymi wyborami prezydenckimi na Białorusi wspólnemu oświadczeniu Trójkąta Weimarskiego, w którym szefowie MSZ Polski, Francji i Niemiec zaapelowali m.in. o wolne i uczciwe głosowanie oraz umożliwienie ich monitoringu, „brakowało wiarygodności”. „Powód: OBWE, a dokładniej biuro ds. praw człowieka, skrytykowała latem także kampanię wyborczą w Polsce. Warszawa od lat jest w sporze z Komisją Europejską z powodu przebudowy sądownictwa. Prawa mniejszości, wolność prasy, niezawisłość sądów; Polska we wszystkich tych dziedzinach cofnęła się od czasu przejęcia władzy przez narodowo konserwatywną partię PiS w 2015 roku. Gdy w Mińsku demonstrowano, w Warszawie aktywiści LGBT starli się z siłami bezpieczeństwa. W Polsce ogłasza się w międzyczasie powstawanie «stref wolnych od ideologii LGBT»” – pisze niemiecki dziennikarz.
„Obserwatorzy coraz częściej zadają sobie pytanie, jak UE z takim krajem członkowskim w swoich szeregach może autentycznie promować demokrację i praworządność? Europa staje się niewiarygodna jako klub demokratów” – dodaje Philipp Fritz.
„Zaledwie w ubiegłym tygodniu kandydat amerykańskich Demokratów na prezydenta Joe Biden podczas wystąpienia w kampanii wymienił Polskę jednym tchem obok Białorusi – ale nie tak, jak by sobie tego życzono w Warszawie. Biden mówił o «wzroście totalitarnych reżimów»” – pisze.
Nieporównanie większe ambicje
Dziennikarz „Die Welt” ocenia, że ambicje Polski są dziś nieporównanie większe niż w 2014 roku. „Kraj ten chce być średnim mocarstwem w regionie” – zauważa Philipp Fritz, przypominając o istniejących formatach współpracy, jak Grupa Wyszehradzka, Inicjatywa Trójmorza i czy Trójkąt Lubelski.
Według niemieckiego dziennikarza 40-milionowa Polska ma potencjał do tego, by odgrywać wiodącą rolę w Europie. „Już autor horrorów Stephen King wiedział, że ambicja to ostatni azyl porażki. Tak dziś należy scharakteryzować politykę zagraniczną Polski, nawet jeśli we własnym mniemaniu jest to wreszcie suwerenna polityka odcięcia się od «liberalnie zdegenerowanej» zachodniej Europy” – uważa Philipp Fritz.
Dodaje, że przez tak zwaną reformę sądownictwa, nagonkę na mniejszości seksualne, postępowanie z mediami czy niezdarną dyplomację, Polska uniemożliwia sobie odgrywanie decydującej roli w Europie, jaką mogłaby pełnić zwłaszcza po Brexicie. „Dopóki jednak Polska dalej będzie odwracać się od państwa prawa, nie będzie konstruktywną, a destrukcyjną siłą także poza swymi granicami, czy tego chce czy nie” – ocenia niemiecki dziennikarz.