Kosslick: Bardzo cieszę się, że pokażemy „Pokot“
27 stycznia 2017Kto był już w Berlinie w lutym wie, że wtedy stolica Niemiec zamienia się w światową stolicę filmu. Nie sposób wówczas przejść obojętnie obok czerwonego dywanu na placu Poczdamskim. Zresztą już tygodnie wcześniej uwagę przechodniów przykuwają festiwalowe plakaty z festiwalowym niedźwiedziem w różnych pozach i w różnych miejscach.
Na tegorocznym festiwalu o najważniejsze trofeum Złotego Niedźwiedzia powalczy „Pokot” Agnieszki Holland. – To bardzo niezwykły film. Jego akcja rozgrywa się na polskiej prowincji. Widać wszystko, nawet to, czego widzieć się nie powinno – mówi dyrektor festiwalu Dieter Kosslick.
Film Agnieszki Holland opowiada historię emerytowanej inżynierki mieszkającej na sudeckiej wsi, która znajdując zwłoki sąsiada postanawia sama rozwikłać tajemniczą śmierć. Film powstał na kanwie książki Olgi Tokarczuk.
Polska tradycja na Berlinale
Jak zaznacza Dieter Kosslick, polski film na berlińskim festiwalu ma długą i bogatą tradycję. – Cieszymy się, że Polskę reprezentuje Agnieszka Holland. Chętnie pokazalibyśmy również najnowszy film Andrzeja Wajdy i jeszcze raz byśmy go tu uhonorowali – przyznaje dyrektor. Jednocześnie podkreśla, że "obecność po raz kolejny polskich filmów na Berlinale, pokazuje jak różnorodna jest polska kinematografia i jak bardzo w Niemczech ceniona".- Szczególnie często gościmy u nas polskie reżyserki. Małgorzata Szumowska była już, jeśli się nie mylę, trzy razy – wspomina Kosslick.
Festiwal otworzy „Django”. Film ten jest muzycznym portretem legendarnego jazzowego gitarzysty Django Reinhardta. – Nawet, jeżeli nie każdy zna to nazwisko, proszę mi wierzyć, że każdy zna jego muzykę i na pewno kiedyś już ją słyszał – zaznacza ekspert. Francuska produkcja jest reżyserskim debiutem Etienne Comarsa i jednym z 18 filmów, które powalczą o Złotego i Srebrnego Niedźwiedzia.
"Gdybym chciał pokazać wszystkie nadesłane filmy, zajęłoby to 15 lat"
Spośród 6000 nadesłanych filmów jury festiwalu wybrało 400, które zostaną pokazane na tegorocznym Berlinale. Na pytanie, co decyduje o tym, czy film zostanie zakwalifikowany do festiwalu, Dieter Kosslick odpowiada: - Nie chodzi wyłącznie o to, by film się podobał. Musi również „pasować” do tego wydarzenia. Jesteśmy zmuszeni do selekcji, bo gdybyśmy chcieli pokazać wszystkie filmy, zajęłoby to 15 lat.
Na tegorocznym festiwalu nie zabraknie, jak co roku, gwiazd światowego kina. Jak podkreślił z dumą dyrektor Berlinale, żaden z filmowców nie odmówił i wszyscy zaproszeni goście przybędą w lutym do stolicy Niemiec. W tym m.in. Richard Gere czy Robert Pattinson, znany m.in. z „Harry'ego Pottera i Czary Ognia” czy roli Edwarda Cullena z filmowej adaptacji powieści „Zmierzch” Stephenie Meyer. – Na jego widok w Berlinie pewnie wybuchną największe okrzyki radości – przypuszcza szef festiwalu.
Dieter Kossalick podkreśla, że choć na Berlinale pokazanych zostanie wiele trudnych i niekoniecznie komediowych filmów, to w każdym z nich tli się płomyk nadziei. – Wiele z nich mówi o niebezpiecznych tendencjach we współczesnym świecie, ale wszystkie albo dobrze się kończą, albo zawierają przynajmniej momenty pełne nadziei, albo czasem elementy humorystyczne. W tym roku powracać będzie tematyka rodziny i problem ludzkiego wyzysku.
Luty miesiącem kina
Pytany o szczególne środki bezpieczeństwa, Kosslick zaznacza, że owszem "będą, tak jak w ubiegłym roku, kontrole, ale chcemy, by był to festiwal filmowy, i by ludzie nie czuli się jak na lotnisku".
Oprócz filmu Agnieszki Holland na Berlinale zostanie pokazanych 6 filmów, których Polska jest koproducentem. Oprócz tego w ramach retrospektywy będzie można zobaczyć 3 inne polskie filmy, w tym „Na srebrnym globie” Andrzeja Żuławskiego.
Luty jest miesiącem kina – nie ma co do tego wątpliwości. Dokładnie tydzień po zakończeniu Berlinale w Los Angeles zostaną rozdane Oskary.
Magdalena Gwóźdź