Dlaczego populiści nie cierpią NGO FELIETON
15 grudnia 2019„Norwegowie, wynoście się! Nasze dzieci nie są na sprzedaż”. W ubiegłych miesiącach można było zobaczyć w Sofii rozsierdzonych ludzi z plakatami z takim właśnie tekstem – byli wśród nich nacjonaliści, religijni fundamentaliści i zagorzali przeciwnicy projektu nowej ustawy o świadczeniach socjalnych w Bułgarii. Podobne wzburzenie wywołała planowana „strategia na rzecz dziecka”, kompleksowy pakiet przedsięwzięć na rzecz lepszej ochrony dzieci, a przedtem jeszcze Konwencja Stambulska ws. zwalczania przemocy wobec kobiet. Tę konwencję wielu Bułgarów uważa za furtkę do legalizacji małżeństw jednopłciowych i „trzeciej płci”. Także teraz rodzi się podejrzenie, że państwo planuje zniszczenie „tradycyjnej bułgarskiej rodziny”.
Ale co mają z tym wspólnego Norwegowie? Kilka organizacji pozarządowych, które uczestniczyły w tych trzech projektach otrzymały granty od UE i Norwegii („EEA and Norway Grants”). Ze względu na to bułgarska prasa bulwarowa serwuje społeczeństwu szokujące opowieści o tym, jak to norweska rada ochrony dzieci (Barnevernet) odbiera je rodzinom.
Bułgaria: mobilizacja na rzecz narodowej suwerenności
Takie przykłady się mnożą. Nowy populizm potrzebuje wrogów i oskarża wiele organizacji pozarządowych, że działają na szkodę narodowej jedności, realizują egoistyczne interesy i prywatyzują publiczne programy. Przy czym chodzi tu nie o wszystkie organizacje pozarządowe, ponieważ także rodzice, patrioci, ewangelikalni i tradycjonaliści sami częstokroć mają swoje NGO. Wrogo podchodzi się do organizacji, które sponsorowane są przez zagranicę. Dla tych „zdrajców” w Bułgarii ukuto nawet nowe, obraźliwe pojęcia jak „sorosoid”, dla kogoś, kto przyjmuje pieniądze od fundacji Sorosa, stając się jego „sługą”, czy „grantadija”, czyli ktoś, kto żebrze o granty.
W Bułgarii partie nacjonalistyczne już od roku 2017 walczą o ustawę, która zabraniałaby zrzeszeniom sędziów przyjmowania pieniędzy z zagranicy. Przedłożony w roku 2019 projekt ustawy przewiduje, że finansowanie spoza Unii Europejskiej, np. przez amerykańskich sponsorów, miałoby stać się nielegalne. Skrajnie prawicowa i prorosyjska partia „Ataka” chce nawet zakazu tworzenia takich zrzeszeń. Nietrudno jest w tej nowej mobilizacji na rzecz ochrony narodowej suwerenności dosłyszeć echo walki z tzw. ”imperialistycznymi zwodniczymi manewrami” z czasów komunistycznej dyktatury.
W roku 2012 Putin podpisał ustawę, by NGO finansowane przez Zachód uznawane zostały za „zagranicznych agentów”. Było to wycelowane nie tylko w organizację o charakterze politycznym, lecz także działające na polu pomocy humanitarnej i wspierające działania społeczeństwa obywatelskiego. Nie tylko NGO opozycyjnego polityka Aleksieja Nawalnego uznawana jest za „zagranicznego agenta”, ale także rosyjska organizacja praw człowieka "Memoriał", strzegąca pamięci ofiar komunizmu.
Węgry: demonizacja Sorosa
Na Węgrzech premierowi Viktorowi Orbanowi udało się zdemonizować działalność fundacji George'a Sorosa w Europie Wschodniej i wykorzystać to do swoich celów. Wydając ustawę o transparencji organizacji finansowanych z zagranicy (2017) i wprowadzając specjalny 25-procentowy podatek dla NGO, których działalność wiąże się z migracją, dał on doskonały przykład autorytarnemu władcy Turcji i populistycznemu rządowi Włoch. Krytyka ze strony Komisji Europejskiej nie miała do tej pory żadnych konsekwencji.
Oczywiście że jest to problematyczne, kiedy NGO tworzą równoległe struktury do publicznych instytucji i prywatyzują placówki socjalne, czy kiedy ludzie, którzy nie zostali wybrani na jakiś urząd, przygotowują projekty nowych ustaw, organizują protesty czy zabiegają o edukację szczególnie pokrzywdzonych grup społeczeństwa. Lecz powstawanie NGO w Europie Wschodniej po upadku komunizmu, w trudnym okresie przejściowym lat 90. ubiegłego wieku było częstokroć dlatego takim szokiem, ponieważ upadały wtedy państwowe instytucje i cały szereg publicznych działań przejęły organizacje pozarządowe. Dla niektórych intelektualistów organizacje takie były w ogóle sposobem zarobkowania na życie. W teorii jest nawet tak do dziś, ale tymczasem już zarobki w prywatnym i państwowym sektorze przewyższają sumy, które zarabia się w tzw. „sektorze trzecim”. Pomimo tego temat pieniędzy pozostawił swego rodzaju traumę, ponieważ przeciętny obywatel z zazdrością spogląda na ludzi pracujących dla NGO, mówiących po angielsku i mających powiązania z Zachodem. Ich życie zdaje się im być mniej mozolne.
Trzeba ustalić wspólne wartości
Powinien jednak obowiązywać konsensus co do tego, jakie działania wspierają globalni sponsorzy. Do tego powinna się zaliczać np. praworządność. Gdyby porozumieć się co do wspólnych wartości, nie byłoby już tak ważne, skąd pochodzą pieniądze, szczególnie w Unii Europejskiej i obszarze euroatlantyckim. Lecz prawicowi ekstremiści atakują właśnie te wartości liberalnej demokracji.
Kiedy obywatele zrzeszają się w organizacjach pozarządowych, stają się oni zawadą dla autorytarnych polityków, nie tylko ze względu na to, co konkretnie robią, ale także dlatego, że mobilizują opinię publiczną za granicą przeciwko lokalnym autokratom. Najważniejszym celem jest trzymanie władzy w szachu. Także z tego względu „importowano” międzynarodowe organizacje pozarządowe w ten region Europy. W latach 90. sądzono, że będzie można połączyć zagraniczne wsparcie z działaniami narodowymi i stopniowo te ostatnie będą uzyskiwać przewagę. Niestety także dziś jeszcze w Bułgarii czy Rumunii ze świecą szukać krajowych biznesmenów, którzy np. wspieraliby NGO działające na rzecz mniejszości. Oni wolą sponsorować kluby piłkarskie czy festiwale folkloru.
Dlaczego więc taką solą w oku populistów jest finansowe wsparcie z zagranicy dla NGO, jeżeli w ten sposób kompensowany jest brak pieniędzy w kraju? Oni nie chcą, żeby obywatele się organizowali. Filozofka Hanna Arendt napisała, że totalitarna władza jest możliwa tylko wtedy, kiedy naród składać będzie się z odosobnionych, zrezygnowanych i nieufnych jednostek. To odnosi się także do krajów rządzonych przez populistów.
Ivaylo Ditchew jest profesorem antropologii kultury na uniwersytecie w Sofii. Wykładał między innymi w Niemczech, Francji i Stanach Zjednoczonych.