Dlaczego Łotwa zamknęła rosyjską telewizję Dożd
8 grudnia 2022Od 8 grudnia niezależny rosyjski kanał telewizyjny Dożd (pl. Deszcz - red.), zwany także z angielska TV Rain, ma obowiązek zaprzestać nadawania z Łotwy po tym, jak cofnięto mu zezwolenie na nadawanie. Powodem jest „zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego i porządku publicznego", jak twierdzi szef Narodowej Rady Mediów Elektronicznych Łotwy (NEPLP) Ivars Abolins.
Kilka dni wcześniej prezenter Aleksiej Korostelow powiedział w transmisji na żywo, że ma nadzieję, iż kanałowi Dożd udało się poprawić sytuację zmobilizowanych Rosjan na froncie. Kilka godzin później Korostelow został zwolniony, a łotewska Państwowa Służba Bezpieczeństwa wszczęła śledztwo w sprawie podejrzenia o pomoc „rosyjskim siłom okupacyjnym". Politolodzy, z którymi rozmawiała DW, uważają, że podłożem tej pozornie zaskakującej empatii wobec rosyjskich żołnierzy może być fakt, iż Dożd stara się przypodobać pewnym grupom widzów w Rosji, którzy w przeciwnym razie nie włączyliby antyrządowego kanału.
Protest i solidarność
Kilka godzin po relacji na żywo Aleksieja Korostelowa, w której wezwał on ludzi do zgłaszania problemów, z jakimi borykają się rosyjscy żołnierze podczas mobilizacji, kanał telewizyjny zaprzestał współpracy z dziennikarzem. Poinformowała o tym prezenterka Ekaterina Kotrikadze. Podkreśliła, że decyzja była „trudna, ale jedyna możliwa". Na znak protestu i solidarności z Korostelowem część jego kolegów również odeszła z Dożd.
Tymczasem minister obrony Łotwy Artis Pabriks wezwał na portalach społecznościowych do anulowania wiz dziennikarzy tej stacji. Oświadczył, że łotewskie władze są „u kresu cierpliwości". Minister spraw zagranicznych Łotwy Edgars Rinkevics dodał w wywiadzie dla lokalnej gazety „Neatkariga": „Nawet jeśli ktoś mówi, że moralnie pomaga zmobilizowanym, to jest to również wspieranie wojny. Istnieje granica między wolnością słowa a poparciem dla wojny".
Nie pierwsza kara
Jak wiele innych niezależnych mediów w Rosji, Dożd został zablokowany krótko po rozpoczęciu agresji Rosji na Ukrainę i musiał zaprzestać nadawania. W lipcu osoby odpowiedzialne zapowiedziały, że rozpoczną pracę na Łotwie po przyznaniu licencji przez władze łotewskie.
Choć kanał wielokrotnie dawał do zrozumienia, że odrzuca wojnę Rosji z Ukrainą, część łotewskich obserwatorów wezwała Dożd do zajęcia jednoznacznego stanowiska w sprawie doniesień o zmobilizowanych Rosjanach i warunkach panujących w rosyjskiej armii. Zastrzeżenia władz łotewskich nie ograniczają się zatem do jednego wystąpienia Korostelowa.
Kilka dni wcześniej Dożd został ukarany grzywną w wysokości 10 tys. euro za określenie w audycji rosyjskiej armii jako „naszej". Ponadto pokazano mapę Federacji Rosyjskiej z uwzględnieniem anektowanego przez Ukrainę półwyspu Krym. Wcześniej, według łotewskich władz, Dożd otrzymał już pierwsze ostrzeżenie, ponieważ programy emitowano bez napisów w języku łotewskim.
Wezwania do zamknięcia
Wezwania do zamknięcia Dożd pojawiły się po tym, jak prezenterka Ekaterina Kotrikadze poruszyła w rozmowie z burmistrzem Rygi Martinsem Stakisem kwestię niszczenia pomników z czasów sowieckich na Łotwie. Sam Stakis określił jednak ten wywiad jako „poprawny". Ale obserwatorzy są zgodni, że niezadowolenie w Rydze z Dożd zaczęło się właśnie od tego wywiadu. Brakowało jednak formalnych podstaw do złożenia skargi.
Łotewski politolog Kristians Rozenvalds mówi, że część łotewskiego społeczeństwa obawia się, że kanał może ingerować w łotewską politykę. Z kolei inny łotewski politolog Filip Rajewski zwraca uwagę, że kultura dziennikarska w Rosji i na Łotwie zasadniczo się różnią. – Nie możemy nikogo winić za to, że kanał działa inaczej niż my. Oczywiście Dożd jest bardziej agresywny niż tutejsze media. To jest kwestia gustu i tradycji. To raczej ci, którzy słabo rozumieją, jak pracują dziennikarze, uznali rozmowę z burmistrzem za bolesną – uważa Rajewski.
Gunta Sloga z Baltic Center for Media Excellence powiedziała DW, że zakaz nadawania Dożd porusza szerszą kwestię, a mianowicie wolność słowa na Łotwie. – Dożd popełnił błędy, ale szokuje mnie to, jak łatwo odebrano mu licencję. I że organ może po prostu podjąć decyzję bez wcześniejszej rozmowy z mediami, jak w przypadku Dożd. Jutro może to uderzyć w łotewskie media – mówi Sloga, stwierdzając, że nękanie tej stacji trwało kilka miesięcy, co nie jest normalne w demokratycznym kraju.
Wojna budzi silne emocje
Wkrótce po inwazji Rosji na Ukrainę i uchwaleniu w Federacji Rosyjskiej ustawy przewidującej odpowiedzialność prawną za „fałszywe doniesienia" o rosyjskiej armii, dostęp do strony internetowej Dożd został zablokowany przez władze rosyjskie na wniosek Prokuratury Generalnej. Ze względu na zagrożenie postępowaniem karnym redakcja musiała opuścić Rosję.
W czerwcu okazało się, że Dożd otrzymał licencję na nadawanie na Łotwie, po czym stacja stała się legalnie łotewską spółką medialną podlegającą miejscowemu prawu. – Łotewski nadawca nie może nazywać rosyjskiej armii „naszą” i wyrażać sympatii dla najeźdźców zaangażowanych w ludobójstwo ludności cywilnej – wyjaśnia Rajewski. Łotewski parlament zakwalifikował wojnę z Ukrainą jako ludobójstwo.
Zdaniem Rajewskiego, oprócz przepisów krajowych należy zwrócić uwagę na historyczne uwarunkowania Łotwy, a także emocjonalne podejście krajów bałtyckich do wojny w Ukrainie. Podkreśla, że powszechna jest obawa, iż wszyscy Rosjanie, w tym opozycyjni dziennikarze, mogą być agentami Putina. Zdaniem politologa, łotewska opinia publiczna widzi w cierpieniach Ukraińców paralele historyczne. – Naród łotewski przeżył coś podobnego. Tak było w 1940 roku, kiedy Armia Czerwona zajęła Łotwę, i w 1949 roku, kiedy Łotysze byli masowo deportowani na Syberię – wyjaśnia.
Narzędzie w walce z Putinem?
Politolog Abbas Galljamow tłumaczy rozkład akcentów w relacjach stacji Dożd na temat mobilizacji w Rosji. Jego zdaniem chodzi o to, że rosyjska opozycja „nie będzie w stanie pokonać reżimu, dopóki nie zdobędzie krytycznej masy głosów wahających się wyborców".
Aby pozyskać tych ludzi, należy zatem brać pod uwagę ich nastroje, podkreśla Galljamow. Narracja Dożda o zmobilizowanych Rosjanach to zatem próba znalezienia nowej publiczności. – Strategicznie kanał telewizyjny odpowiada interesom rosyjskiego ruchu liberalnego, który chce końca reżimu Putina i wojny na Ukrainie – uważa ekspert.
Filip Rajewski jest zdania, że rząd Łotwy zdaje sobie sprawę z politycznego znaczenia alternatywnej informacji, jaką Dożd oferuje rosyjskiej publiczności. – Ale na Łotwie panuje opinia, że nie uda się osłabić reżimu Putina empatycznym podejściem do armii, która zabija cywilów na Ukrainie – mówi Rajewski.