Dobra oferta [KOMENTARZ DW]
20 lutego 2016Inne rządy państw UE poszły wobec Londynu na poważne ustępstwa. Musiały przy tym przełknąć niejedną żabę, ale w sumie postąpiły słusznie. Brytyjska gospodarka potrzebuje UE, a UE potrzebuje Wielkiej Brytanii. Ten kraj daje jej właściwą pozycję gospodarczą, finansową, polityczną, dyplomatyczną i militarną. Zwłaszcza Niemcy byłyby bez Wielkiej Brytanii osamotnione wobec niechętnych reformom innych państw unijnych, które jednak nie zaniedbują własnych interesów, a przede wszystkim mają stały apetyt na dotacje z unijnej kasy.
Głównym punktem spornym były ograniczenia w korzystaniu z systemu socjalnego przez obywateli innych państw UE, którzy znaleźli pracę w Zjednoczonym Królestwie. Uzgodniono, że do pełnego wymiaru świadczeń będą dochodzić przez cztery lata. Inna rzecz, że nadużywanie przez nich brytyjskiego systemu opieki społecznej było przez Londyn świadomie wyolbrzymiane. W rzeczywistości imigranci z innych państw unijnych więcej do niego wpłacają, niż z niego pobierają.
Okazało się, że inne państwa UE też są zainteresowane wprowadzeniem zmian. Kanclerz Merkel gorąco poparła na przykład propozycję wypłacania zasiłków na dzieci żyjących w kraju pochodzenia tej grupy imigrantów, w takiej wysokości, w jakiej obowiązuje on w danym kraju, a nie w Wielkiej Brytanii czy, w tym przypadku, w Niemczech. Premier Danii Rasmussen twierdził nawet, że to był jego pomysł, a nie brytyjski! Świadczy to wymownie o obecnej sytuacji w UE i obarczaniu innych winą za własne grzechy, bo przecież gromy z tego tytułu zebrał premier Cameron, a jego koledzy z innych państw skorzystają na wprowadzeniu zasiłków zindeksowanych do warunków kraju zamieszkania dziecka.
Cameron musi teraz to "sprzedać"
Z brytyjskiego punktu widzenia największy problem nie dotyczył wcale konkretnych spraw omawianych na szczycie w Brukseli, takich jak ta, tylko przezwyciężenia czysto psychologicznego zjawiska pewnego osamotnienia Wielkiej Brytanii i obcości w UE. Nawet jeśli wszyscy przyznają po cichu, że dziś żadne państwo nie jest w pełni suwerenne, i że solidarna postawa 28 członków UE zapewnia każdemu z nich silniejszą pozycję na arenie międzynarodowej niż działanie w pojedynkę, to Cameron będzie teraz musiał przekonać do tego swoich rodaków. To trudne zadanie, bo eurosceptyków nie brakuje ani w jego gabinecie, ani - tym bardziej - w brytyjskim społeczeństwie, a prasa aż do referendum o pozostaniu Wielkiej Brytanii w UE też nie będzie przecież milczała...
Wypracowany z trudem w Brukseli kompromis można uznać za sukces, ale będzie on bezużyteczny, jeśli nie zostanie poparty przez samych Brytyjczyków. Najgorszym z możliwych scenariuszy byłby ten, w którym Europejczycy przekonaliby się, że na nic nie zdały się ich ustępstwa wobec wyspiarzy, bo ci w referendum zdecydowali się ostatecznie na rozwód z UE. Wtedy wszystko nagle stałoby się możliwe. W ślady Brytyjczyków mogliby pójść inni i zacząć grozić wystąpieniem z UE, a przynajmniej starać się przeforsować własne, specjalne życzenia. W rezultacie z Unii Europejskiej nie pozostałoby wtedy wiele poza samą nazwą, ale byłaby to Unia bez unii, czyli wewnętrznej jedności i poczucia wspólnoty.
Groźny czynnik: kryzys migracyjny
Fatalnym zrządzeniem losu spór z Wielką Brytanią przypada na apogeum kryzysu migracyjnego. Brytyjczycy, ale także inne narody widzą, że UE sobie z nim nie radzi. Wielu ludzi dochodzi do wniosku, że w tej sytuacji jedynym rozwiązaniem jest działanie w pojedynkę i twarda obrona narodowych interesów. Brytyjczycy mają przy tym pewien szczególny powód, żeby nie darzyć zachwytem polityki otwartych drzwi kanclerz Merkel. Nawet gdyby okazało się, że Niemcom udało się za parę lat zintegrować milionową rzeszę przybyszów i uczynić z nich świadomych obywateli UE, to mieliby oni wtedy także prawo osiedlić się w Wielkiej Brytanii, co Brytyjczykom wcale nie jest na rękę. Brytyjscy politycy zwracają na to uwagę i mówią o tym, jako "migracji z opóźnionym zapłonem przez boczną furtkę" i wskazuję, że właśnie z tego powodu stale zyskują na znaczeniu najrozmaitsi przeciwnicy europejskiej integracji i samej UE.
Letnie referendum w Wielkiej Brytanii w sprawie jej pozostania w UE w chwili, kiedy każdego dnia wlewać się może do niej wielotysięczny, niekontrolowany strumień uchodźców i migrantów, łatwo może skończyć się sukcesem zwolenników wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej. Byłoby lepiej, gdyby odbyło się ono w późniejszym terminie kiedy, miejmy nadzieję, UE zacznie sobie trochę lepiej radzić z kryzysem migracyjnym.
Christoph Hasselbach / Andrzej Pawlak