Dużo uczniów, mało nauczycieli. Problem niemieckich szkół
6 grudnia 2023Rebecca jest nauczycielką od ponad trzydziestu lat. Uczy angielskiego i historii w liceum w pobliżu Hamburga. Coraz częściej tylko angielskiego, bo nie ma innych nauczycieli tego przedmiotu. Angielski ma priorytet w stosunku do historii, której lekcje trzeba wtedy odwoływać – niekiedy na wiele miesięcy.
– Cały czas mamy za mało pedagogów. Z rynku pracy zniknęli nauczyciele pomocniczy – mówi Rebecca, która właściwie ma na imię inaczej, ale chce zachować anonimowość. – Dyrekcja nie znajduje personelu na wolne etaty, a koleżanki i koledzy są często całymi tygodniami lub miesiącami na zwolnieniach lekarskich, ponieważ przeciążenie pracą doprowadziło ich do wypalenia zawodowego – dodaje.
Skutki: niektóre przedmioty całkowicie wypadają z programu; pierwsze szkoły wprowadzają dla uczniów czterodniowy tydzień nauczania. W całej RFN brakuje dziesiątków tysięcy nauczycieli. Dokładnych danych jednak nikt nie zna. W federalnych Niemczech edukacja należy do kompetencji 16 krajów związkowych. Jest nieco różnic, także w odniesieniu do pensum nauczycieli. Trudno więc o jednolite statystyki.
Oto przykład: w liceum w Dolnej Saksonii pełny etat obejmuje 23,5 godziny nauczania, a w sąsiednim Szlezwiku-Holsztynie 25 godzin. W szkołach podstawowych pensum jest znacznie wyższe niż w różnego rodzaju szkołach ponadpodstawowych, w tym liceach, gdzie przygotowywanie i utrwalanie materiału jest bardziej pracochłonne.
Sprzeczne obliczenia
Konferencja Ministrów Edukacji, czyli gremium konsultacyjne szefów resortów oświaty z poszczególnych landów, szacuje w tej chwili liczbę wakatów na 14 tysięcy. Od 2025 roku przez mniej więcej 10 lat potrzebnych byłoby 21 tysięcy nowych nauczycieli rocznie.
Ekonomiści, naukowcy zajmujący się edukacją, ale również Związek Zawodowy Oświaty i Nauki (GEW) uważają to za zbyt optymistyczne. – Luka między zapotrzebowaniem na nauczycieli a ich podażą zwiększy się do 2035 roku do ponad 56 tysięcy pełnych etatów – oblicza w rozmowie z DW działaczka związku Anja Bensinger-Stolze.
Według Federalnego Urzędu Statystycznego w 2023 poszło do szkoły 830 600 pierwszoklasistów, czyli najwięcej od 20 lat. W ciągu nadchodzących dziesięciu lat liczba uczniów w Niemczech ma wzrosnąć z jedenastu do dwunastu milionów.
Ten wzrost wynika po części z większej liczby urodzeń, ale przede wszystkim ze zwiększonej imigracji do Niemiec. Na koniec 2022 roku w całej RFN dzieci w wieku od pięciu do siedmiu lat było o ponad cztery procent więcej niż rok wcześniej. Dzieci niemieckich w tej grupie wiekowej prawie nie przybyło – ale liczba dzieci z obywatelstwem zagranicznym wzrosła o ponad 20 procent.
Więcej uczniów, prawo do całodziennej opieki, ale mniej nauczycieli
Sytuacja zaostrzy się z tego powodu, że uczniowie szkół podstawowych będą mieć od 2026 roku prawo do opieki całodziennej. Według obliczeń GEW liczba nieobsadzonych etatów w szkołach niemieckich może do 2035 roku wzrosnąć do pół miliona.
Za kształcenie nauczycieli odpowiedzialne są kraje związkowe, które finansują miejsca na studiach w swoich uczelniach. Dyplomy są jednak uznawane w całych Niemczech. Politykom otworzyło to możliwości oszczędzania – ocenia Anja Bensinger-Stolze. – Prawie wszystkie kraje związkowe kształcą od lat mniej nauczycieli, niż same będą ich zgodnie z przewidywaniami potrzebować. Wszyscy zdają się na innych.
W tej przymusowej sytuacji do pracy w szkołach przyjmuje się coraz więcej osób bez wykształcenia nauczycielskiego. Jednocześnie z powodów demograficznych spada liczba studentów kierunków nauczycielskich. Inną przyczyną jest to, że ten zawód wydaje się coraz mniej atrakcyjny.
Atrakcyjność dzięki wydłużeniu czasu pracy?
Ta sytuacja może się jeszcze zaostrzyć za sprawą propozycji Konferencji Ministrów Edukacji, które mają służyć walce z niedoborem nauczycieli. Zmierzają one do tego, żeby nauczyciele pracowali w przyszłości przede wszystkim więcej i dłużej – za sprawą podwyższenia pensum, późniejszego przechodzenia na emeryturę i likwidacji pracy w niepełnym wymiarze godzin.
Obecnie swój wymiar czasu pracy zmniejszyło ok. 40 procent nauczycieli. Również nauczycielka Rebecca ma tylko 23,5 zamiast standardowych 25 lekcji tygodniowo. – Zajęcia lekcyjne, przygotowywanie i utrwalanie materiału, sprawdzanie klasówek i sprawdzianów – to zajmuje mi więcej niż 40 godzin tygodniowo – podsumowuje. Dochodzą do tego zadania organizacyjne. – Kiedy przygotowuję wycieczkę klasową, zdarza mi się stać przez godzinę w centrum obsługi pasażerów na dworcu, żeby kupić bilety.
Migracja źródłem wyzwań
W sumie jej zdaniem w minionych latach warunki pracy się znacznie pogorszyły. Klasy są większe, nauczanie bardziej pracochłonne. – Mamy więcej uczniów pochodzenia migracyjnego, którym trzeba intensywniej pomagać w nauce, bo z domu nie mogą dostać tak wiele wsparcia.
Według związku zawodowego przybywa nauczycieli, którzy mają wątpliwości co do wybranego zawodu i wyciągają z tego konsekwencje. Wcześniej bowiem nie było zapotrzebowania na konsultacje dotyczące „strategii odejścia z zawodu”.
Jak uatrakcyjnić zawód
Związek GEW przedstawił 15-punktowy plan, który ma przywrócić zawodowi nauczyciela atrakcyjność. Czyta się go jako kontrprojekt wobec propozycji Konferencji Ministrów Edukacji. Nacisk położono na skrócenie czasu pracy, tworzenie mniejszych klas, zwiększenie liczby godzin wyrównawczych, lepszą ochronę zdrowia i systemy odciążania nauczycieli.
Przez te ostatnie należy rozumieć zespoły, w których nauczyciele współpracują między innymi z pedagogami społecznymi, wychowawcami i psychologami, ale również tłumaczami i nauczycielami posługującymi się językiem pochodzenia uczniów.
Imigracja do zawodu nauczyciela
– Od dawna postulujemy poprawę i przyspieszenie procesu uznawania dyplomów nauczycielskich zdobytych za granicą – mówi Anja Bensinger-Stolze, mając na myśli także uchodźców z Ukrainy, którzy dotychczas raczej nie mieli szans, by wykonywać ten zawód w niemieckich szkołach. – Jeśli nauczyciele uczą tylko jednego przedmiotu – a tak jest z reguły za granicą – nie może to być kryterium wykluczenia.
Związkowcy mają w sumie niewielką nadzieję, że w krótkiej perspektywie uda się zmienić obecny stan rzeczy w szkołach. Ich zdaniem odpowiedzialni za tę sytuację politycy po prostu zbyt długo ją bagatelizowali.
Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW (link do oryginału).