Dylemat francuskich firm: Wyjść z Rosji czy zostać?
30 marca 2022Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w ostatnich tygodniach wykorzystał wirtualną podróż po parlamentach USA, Wielkiej Brytanii i Niemiec, głównie po to, by propagować większe dostawy broni i wsparcie w obliczu rosyjskiej inwazji na jego kraj. Ale w swoim przemówieniu do francuskiego parlamentu, wygłoszonym w ubiegłą środę 23 marca, położył szczególny nacisk na francuską gospodarkę.
„Francuskie firmy powinny opuścić Rosję” - domagał się 44-letni przywódca Ukrainy, ubrany jak zawsze w koszulkę khaki, z żółto-niebieską flagą ukraińską w tle. − Renault, sieć supermarketów Auchan i sieć marketów budowanych Leroy Merlin muszą przestać być sponsorami rosyjskiej machiny wojennej. Wartości są ważniejsze od zysków − powiedział Zełenski. Następnie wezwał do ogólnoświatowego bojkotu firmy motoryzacyjnej Renault. Już wieczorem producent ten ogłosił, że zaprzestaje działalności w swoim jedynym zakładzie w Rosji. Firma planuje również „ponownie rozważyć” swój 68-procentowy udział w rosyjskim producencie Avtovaz - właścicielu tradycyjnej marki Lada.
Jednak zamknięcie zakładów w Rosji nie jest łatwą decyzją, a nawet może przynieść Zachodowi skutki odwrotne do zamierzonych - twierdzą nie tylko same firmy, ale także francuscy ekonomiści.
Francuskie przedsiębiorstwa największym zagranicznym pracodawcą
− Od początku inwazji obserwowaliśmy sytuację, ale teraz po prostu nie było już uzasadnienia dla utrzymywania naszej działalności w tym kraju w niezmienionej formie. Również dlatego, że wojna prawdopodobnie będzie trwała jeszcze przez długi czas − powiedział DW rzecznik Renault.
Decyzja ta ma dla producenta daleko idące konsekwencje. Grupa, która w 15 procentach należy do skarbu państwa, obniżyła prognozę zysku na ten rok z czterech do trzech procent. Niepewny jest teraz także los 45 tys. lokalnych pracowników firmy, chociaż Renault będzie nadal wypłacać im pensje.
Przy podejmowaniu decyzji o podjęciu lub niepodjęciu działalności wiele firm francuskich działających w Rosji będzie musiało brać pod uwagę czynnik zasobów ludzkich. W końcu, jak podaje francuskie ministerstwo gospodarki, francuskie firmy są tam największym zagranicznym pracodawcą. Mają 500 oddziałów w takich sektorach jak energetyka, handel hurtowy czy nawet przemysł spożywczy i zatrudniają łącznie 160 tys. pracowników.
− Francuskie firmy, w przeciwieństwie do niemieckich czy włoskich, często działają w sektorze usług wymagających dużego zatrudnienia − mówi DW Julien Vercueil, ekonomista specjalizujący się w problematyce rosyjskiej i wiceprezes Narodowego Instytutu Języków i Cywilizacji Orientalnych w Paryżu.
Wywłaszczenie byłoby korzystne dla Rosji
Dotyczy to również sieci marketów budowlanych Leroy Merlin, która posiada w Rosji około 100 placówek i zatrudnia około 45 tys. pracowników. Ponieważ firma nie wstrzymała działalności, spotyka się z ostrą krytyką nie tylko ze strony Zełenskiego. We Francji i w Polsce odbyły się demonstracje. Nawet sami pracownicy firmy na Ukrainie, po tym jak w ataku bombowym na oddział w Kijowie, zginęło osiem osób, zażądali w petycji internetowej natychmiastowego wycofania Leroy Merlin z Rosji.
Jednak firma macierzysta Adéo w komunikacie prasowym odpiera zarzuty: „Jesteśmy odpowiedzialni wobec naszych pracowników i ich rodzin”. Jak twierdzi, zamknięcie rosyjskich sklepów przyniosłoby efekt wręcz odwrotny do zamierzonego.„Byłoby to z góry zaplanowane bankructwo, które doprowadziłoby do wywłaszczenia, co byłoby korzystne dla finansów Rosji”.
Wycofanie ogromnym prezentem dla oligarchów
Podobnie argumentuje działający w Rosji koncern energetyczny TotalEnergies, choć nie został wymieniony w przemówieniu ukraińskiego prezydenta. − Gdybyśmy opuścili kraj, byłby to ogromny prezent dla oligarchów − przekonuje koncern w rozmowie z DW. Od końca 2022 roku TotalEnergies nie będzie już kupować ropy naftowej z Rosji. Jednak z powodu braku alternatywy nadal chce kupować rosyjski gaz. 17 procent to dla TotalEnergies największy udział w globalnych zakupach. Gigant energetyczny chce również utrzymać swoje udziały o wartości 13 mld USD w około pół tuzinie rosyjskich firm. Nawet jeśli nie dokona żadnych dodatkowych inwestycji.
Stanowisko to zostało potępione m.in. przez Yannicka Jadota, kandydata francuskiej Partii Zielonych w wyborach prezydenckich, które odbędą się za kilka tygodni. Oskarżył on TotalEnergies o bycie „wspólnikiem Putina i jego bombardowań ludności cywilnej”.
Słowa te sprawiły, że dyrektor generalny grupy, Patrick Pouyanné, w wywiadzie dla francuskiej stacji radiowej RTL nie wytrzymał: „Jestem wściekły” - powiedział. Jego zdaniem zarzuty Jadota były „niezwykle poważne” i były „zniewagą”. Grupa pozwała polityka Zielonych o zniesławienie.
Jak dotąd, firmy europejskie nie są zobowiązane sankcjami nałożonymi przez społeczność międzynarodową do opuszczenia rynku rosyjskiego. A rząd francuski nie chce bezpośrednio ingerować w ich decyzje. „Poinformowałem firmy działające w sektorach, w których obowiązują sankcje, aby stosowały się do decyzji Francji. Moje stanowisko jest jednak takie, by pozwolić firmom samodzielnie decydować o tym, czy chcą kontynuować działalność w Rosji” - powiedział prezydent Francji Emmanuel Macron podczas niedawnego spotkania NATO i G7 w Brukseli.
Cena wartości europejskich
Specjalista ds. Rosji Vercueil rozumie, jak drażliwa jest ta kwestia. −Jeśli firmy, które zatrudniają lokalnie wielu ludzi, wycofają się z Rosji, istnieje ryzyko, że prezydent Rosji Władimir Putin wykorzysta to do swojej propagandy i powie: „Patrzcie, chcą was ukarać, bo Zachód jest wrogo nastawiony do Rosji” – uważa ekspert. Mogłoby to nawet bardziej zbliżyć ludność do szefa Kremla.
Edouard Simon, dyrektor ds. badań nad bezpieczeństwem i obroną europejską w paryskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych i Strategicznych, dodaje, że europejscy i międzynarodowi sojusznicy muszą skrupulatnie rozważać skuteczność sankcji. Jego zdaniem, to „to cienka granica”. – Sankcje muszą zaszkodzić Rosji bardziej niż Europie i Francji. Dlatego na przykład embargo na energię jest tak trudnym zagadnieniem – wyjaśnia Simon. I jak dodaje: „Miałoby to daleko idące konsekwencje gospodarcze dla Europy. A tego właśnie chcą uniknąć rządy, zwłaszcza francuski, w okresie prezydenckiej kampanii wyborczej”.
Z kolei Olivier Marty, wykładowca ekonomii europejskiej na Uniwersytecie Sciences Po w Paryżu, uważa jednak, że Zachód musi być przygotowany na zapłacenie takiej ceny. Wskazuje przy tym na pakiet środków wyrównawczych przyjętych niedawno przez rząd francuski. Obejmują one dotacje na zakup energii i pracę w niepełnym wymiarze godzin. – Jeśli to konieczne, inne państwa europejskie również muszą podjąć takie działania – mówi Marty w wywiadzie dla DW. – Chodzi przecież o obronę wartości europejskich.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>