Dylemat polskich lekarzy w Niemczech. Rodzina czy pacjenci?
9 kwietnia 2020Andrzej Żebrowski po raz pierwszy spędzi Wielkanoc bez swojej rodziny. Kiedy pod koniec marca wprowadzono w Polsce dwutygodniową kwarantannę dla przyjeżdżających z zagranicy, polski chirurg ze szpitala w Prenzlau w Brandenburgii, stanął przed trudnym wyborem: wrócić do rodziny w Polsce albo czekać w Niemczech, aż obostrzenia związane z pandemią koronawirusa zostaną złagodzone. Żebrowski zdecydował się zostać w Niemczech – z solidarności ze swoimi pacjentami i personelem szpitala.
– Zadaniem wszystkich lekarzy jest profesjonalnie i starannie opiekować się chorymi – mówi. Poza tym, nie chciał w tym decydującym momencie zostawiać koleżanek i kolegów lekarzy na lodzie. – Wszyscy współpracownicy na moim oddziale pochodzą z Polski i wszyscy zostali w Prenzlau – dodaje. Oczywiście rozłąka z rodziną nie jest łatwa, ale jak mówi, żona i syn zrozumieli jego decyzję. Wszyscy są świadomi jak niezwykły to moment – podkreśla.
Bez Polaków ani rusz
Niecała godzina jazdy samochodem dzieli Żebrowskiego od rodzinnego Szczecina. Jest on jednym z 300 tys. Polaków pracujących w niemieckich szpitalach, ośrodkach opieki czy domach prywatnych. Kryzys wywołany koronawirusem boleśnie uzmysłowił Niemcom, jak bardzo ich system opieki zdrowotnej uzależniony jest od ludzi takich jak on.
Co prawda spośród 69 tys. pracowników, którzy codziennie kursują między Niemcami a Polską, tylko niewielka część pracuje w opiece zdrowotnej. Ale w szpitalach położonych przy granicy, ponad 30 procent personelu to osoby dojeżdżające z Polski – mówi przewodniczący Izby Lekarskiej w Brandenburgii Frank Ullrich Schulz. Aby zachęcić je do pozostania w Niemczech, przygraniczne landy zaczęły wypłacać dodatki w wysokości od 40 do 65 euro dziennie, na pokrycie kosztów hotelu czy wyżywienia.
W szpitalu, w którym pracuje Andrzej Żebrowski, połowa lekarzy to Polacy. Większość z nich zdecydowała się zostać w Niemczech przy swoich pacjentach. – Bez nich nie dałoby się przeprowadzić wielu koniecznych operacji i zabiegów – mówi dyrektora szpitala Marita Schoenemann. Jak dodaje, szpital jest bardzo wdzięczny polskim koleżankom i kolegom za ich pracę.
W szpitalu nie odnotowano jak dotąd żadnego przypadku koronawirusa, ale – jak mówi Schoenemann, poczyniono już wszystkie przygotowania. Także Asklepios-Klinik w położonym niedaleko granicy mieście Schwedt przygotowuje się na falę chorych na Covid-19. Do tej pory zajęte są tylko 3 z 40 łóżek na intensywnej terapii – mówi dyrektor szpitala Ulrich Gnauck. Jak dodaje, gdyby nie polscy pielęgniarze, klinikę trzeba by zamknąć. Ponad połowa z nich zdecydowała się zostać w Schwedt.
Na powrót do rodziny w Polsce zdecydował się za to Jacek Witkowski – lekarz pochodzący ze Szczecina. Jeszcze dwa tygodnie temu Witkowski pracował na oddziale intensywnej opieki medycznej szpitala w Magdeburgu. Decyzja o powrocie do Polski nieoczekiwanie oznacza dla niego utratę pracy w Niemczech. Firma pośrednicząca w jego zatrudnieniu w Magdeburgu, nie zgodziła się na wypłacenie mu wynagrodzenia na czas dwutygodniowej nieobecności. Umowa o pracę została zerwana. Jak mówi, jest tym bardzo zawiedziony. Teraz odpocznie przez parę dni, a potem spróbuje znaleźć nową pracę. – Prawdopodobnie w Polsce – dodaje.
(AFP/szym)