Döner kontra kiełbasa
21 września 2006Pod koniec sierpnia w jednej z monachijskich chłodni wykryto tony przeterminowanych dönerów; w większości przypadków data ważności upłynęła już cztery lata temu. Nic dziwnego, że producenci tego przysmaku zaczęli się lękać o swą reputację i dobre imię swych produktów. W ubiegłym tygodniu kanclerz Angela Merkel powiedziała, że afera mięsna nie wpłynie na jej nawyki konsumpcyjne - dalej będzie jadła dönery w pobliskim barze szybkoobsługowym. Wprawdzie popyt na dönery po tym skandalu spadł aż o połowę, potem jednak wszystko wróciło do normy – wyjaśnia turecki przedsiębiorca Remzi Kaplan z europejskiego stowarzyszenia tureckich producentów dönerów. Stowarzyszenie to zaprosiło do Berlina na konferencję prasową. Jego przedstawiciele powiedzieli prasie, że w tak zwanych „Döner-Buden” nie stosuje się przeterminowanego mięsa:
- Przeprowadzamy dostateczną ilość kontroli. W 2004 roku otrzymaliśmy srebrny medal, rok później nawet złoty a kilka dni temu za 2006 rok również złoty medal za doskonałą jakość. Każdy może do nas przyjść i przyjrzeć się produkcji dönerów. Mamy też własny system kontrolny.
Przeprowadza się badania mikrobiologiczne, kontrole zapachowe, pomiary temperatury – producenci dönerów podkreślają, że stosują się do unijnych standardów higieny i zdrowia. Mówią, że kontrolą objęli cały proces wytwarzania dönerów od dostawy mięsa, poprzez produkcję po dystrybucję. Mięso na pionowym rożnie zaopatrza się w znak rozpoznawczy, który pozwala prześledzić drogę dönera-kebapu również w odwrotnym kierunku. Pomimo surowych kontroli policja wykryła w minionych tygodniach przeterminowane stożki mięsa na pionowym rożnie. Winy za ten stan rzeczy nie ponoszą jednak producenci, mówi Cedar Coskun, konsultant, dbający w czasie procesu produkcji o jakość dönerów:
- Najsłabszym ogniwem łańcucha, jeśli chodzi o przeterminowane mięso, są gigantyczne chłodnie, W końcu tam przechowuje się tony mięsa przez kilka lat. To tam tkwi według nas główna przyczyna problemu.
W przekonaniu Coskuna nie powinno się mówić o „aferze dönerów” jak się często wyrażała prasa, a o aferze mięsnej. Takie proste to jednak nie jest.
Obecnie 12 tysięcy barów szybkoobsługowych z 42 tysiącami pracowników w Niemczech, może się pochwalić obrotami rzędu dwóch miliardów euro, z czego w tysiącu sprzedaje po cenach dumpingowych - jak twierdzi Niemieckie Towarzystwo Rolne DLG.
Aby móc zaoferować dönera za 79 czy 99 centów, trzeba gdzieś pieniądze zaoszczędzić; przeważnie czyni się to kosztem jakości produktu – mówi największy berliński producent doener kebapu Remzi Kaplan. Jego kolega Sir Atesever domaga się wręcz ustalenia minimalnej ceny trzech euro za porcję, bo to odpowiadałoby mniej więcej wartości tego produktu. Mehmet Cam, wiceprzewodniczący europejskiego stowarzyszenia tureckich producentów dönerów, domaga się od niemieckiego rządu nie tylko przeprowadzania surowszych kontroli:
- żądamy nakładania kar z zakazem wykonywania zawodu włącznie. Nazwiska czarnych owiec winno się podawać do publicznej wiadomości nie tylko w branży mięsnej, lecz wszędzie. Tu trzeba być nieprzejednanym.
Rząd w następstwie afery mięsnej zamierza wystąpić przeciwko zbyt niskim cenom artykułów spożywczych. Niemieckie ministerstwo gospodarki już przygotowuje w tym celu odpowiednią ustawę.