Ekspert: Nie docenialiśmy islamistów
23 marca 2016DW: Jaki sygnał stanowią ostatnie zamachy w Brukseli?
Asiem El Difraoui: Tu chodzi o Belgię, ale oczywiście chodzi też o to, żeby uderzyć w Brukselę jako stolicę Europy, a więc we wszystkich Europejczyków. Zdumiewająca jest opieszałość belgijskiej policji i powolność we współpracy na poziomie europejskim. Po aresztowaniu Abdeslama kilka dni temu (18.03.2016) chyba za bardzo rozpierała ich duma.
Czy nie doceniano siły i poziomu zorganizowania ekstremistów i dżihadystów?
Faktycznie, nikt tego nie docenił. Wprawdzie dziwiono się, że tylu ludzi ma z tym do czynienia. A przecież to aresztowanie już sugerowało, że są jeszcze inne komórki terrorystyczne – akurat po tym, jak się okazało, że brali w tym udział Francuzi. Nikt nie chce oczywiście wprost krytykować Belgów i ich obrażać. Od 30 lat jednak mamy do czynienia z bałaganem. Wystarczy przypomnieć, że przygotowania do zamachów z 11 września (w Nowym Jorku) były też wspierane z Molenbeek.
Zamachowcy udający ekipę telewizyjną wówczas dokonali zamachu na lidera Sojuszu Północnego (sojuszu zbrojnych ugrupowań alianckich w Afganistanie, red.).
Co należy więc zrobić?
Przede wszystkim trzeba zacieśnić współpracę w Europie i to bardzo mocno. Europa musi zastanowić się nad tym, jak rzeczywiście zorganizować intensywną i sensowną współpracę nie tylko w obszarze walki z terroryzmem, lecz przede wszystkim zapobiegania terroryzmowi i w łagodzeniu radykalnych postaw.
Ale przecież Europol/Interpol współpracują ze sobą od lat w tym temacie. Co idzie nie tak?
Widocznie nie ma jeszcze dostatecznie dużo woli politycznej, by zrezygnować z narodowej suwerenności, suwerennych praw. Inaczej tego nie można wytłumaczyć.
Czy nie rozumie się struktur organizacyjnych islamistów, ich sposobu myślenia?
Rozumie się coraz lepiej, ale brakuje debaty na ten temat. Belgia prawie w ogóle nie zajmuje się prewencją.
Koordynator European Counter-Terrorism Gilles de Kerchove powiedział rok temu, że jest wiele do nadrobienia. Teraz przyszedł czas! A Niemcy powinni te działania wspierać.
Co to znaczy, że Niemcy mają więcej powodów do zmartwień?
Poziom zagrożenia jest od dawna bardzo wysoki. Wiadomo było, że coś takiego może nastąpić. Zresztą nadal będzie się zdarzać. Możemy jednak zmniejszyć poziom zagrożenia, jeśli będziemy zgodnie działać i współpracować. W żadnym razie nie należy teraz skupiać się na swoich własnych narodowych sprawach i nie wolno popadać w panikę!
Jak to można powiązać z Państwem Islamskim (PI), jak to zakwalifikować?
Od 30 lat zaniedbujemy kwestie dżihadyzmu. Obecnie zajmujemy się Państwem Islamskim, ale chodzi nie tylko o nie. Jest wiele innych ugrupowań. Dżihadyzm to silnie zakorzeniona i powszechna ideologia, a my nie zwalczamy jej razem. Akurat w południowej części basenu Morza Śródziemnego, u naszych sąsiadów zapuściła wiele korzeni socjoekonomicznych.
Potrzebujemy polityki solidarności z państwami w tym regionie, gdzie dżihadyzm pochłania jeszcze więcej ofiar. A my tam nic nie robimy. To wystawia Europie najgorsze świadectwo!
Czyli postuluje Pan pogłębienie współpracy w południowej części basenu Morza Śródziemnego i współpracę w sferze bezpieczeństwa? Czy to wystarczy?
Potrzebny jest Plan Marshalla dla południowego regionu basenu Morza Śródziemnego, gdzie jest podatny grunt dla dżihadyzmu.
Czy zamachy terrorystyczne staną się punktem odniesienia w debacie ws. uchodźców?
Ekstremiści chcą przede wszystkim polaryzować. Nie wolno nam się dać poróżnić. Dlatego, że dżihadyści o wiele lepiej znają nas niż my ich, ciągle starają się podzielić nasze społeczeństwo. Próbują podsycać strach. Nie wolno nam się dać na to nabrać!
Rozmawiała Adelheid Feilcke / tł. Barbara Coellen
Asiem el Difaouri, niemiecko-egipski politolog, ekspert ds. dżihadu i internetowej propagandy dżihadystów